Tysiące zamiast planowanych milionów złotych. Ściągalność pieniędzy od samorządów jest fatalna – tak samo jak sytuacja finansowa nowo powstałej instytucji. Efekt – pierwsze akcje protestacyjne pracowników.
Wody Polskie. Struktura organizacyjna / Dziennik Gazeta Prawna
Według zapowiedzi sytuacja spółki, która zaczynała z 58 mln zł deficytu, miała się poprawić w połowie roku. Wtedy też na jej konto miały szerszym strumieniem popłynąć większe pieniądze z opłat wymienionych w art. 255 ustawy – Prawo wodne (Dz.U. z 2018 r. poz. 650 ze zm.).
Po pierwszym półroczu widać jednak, że ściągalność części z nich jest bardzo niska. Na niekorzyść wyróżnia się m.in. opłata za obniżoną retencję. Dotychczas wpłat dokonało mniej niż 100 gmin w całej Polsce, na łączną kwotę 312 tys. zł. Według wstępnych szacunków miało to być ok. 3 mln zł.
Nieco lepiej prezentują się wyniki dotyczące podatku dennego, czyli opłaty za użytkowanie np. pomostów czy marin. Z ostatnich danych Wód Polskich wynika, że użytkownicy wód zawarli w tym roku 609 nowych umów, które zagwarantowały przychody w wysokości ok. 225 tys. zł. To wciąż jednak kropla w morzu, bo w wielu miejscach przedsiębiorcy działają nielegalnie, bez odpowiednich pozwoleń wodnoprawnych, które zobowiązują do uiszczania opłaty.

Pracownicy zagotowani

Niska ściągalność to zła wiadomość dla ponad 5,4 tys. pracowników Wód Polskich, którzy liczyli na wzrost wynagrodzeń. Chociaż Sergiusz Kieruzel, rzecznik prasowy instytucji, przekonuje, że ma ona płynność finansową oraz terminowo reguluje swoje zobowiązania, w tym wynagrodzenia, to zapewnienia te nie uspokoiły związkowców, którzy obwieścili fiasko rozmów z zarządem i przystąpili do ostrzejszej walki.
Mówią, że czara goryczy się przelała. – Wobec bezskuteczności dwuletnich wielostronnych starań o realizację waloryzacji płacy oraz w związku z brakiem innych poważnych propozycji dotyczących podwyższenia wynagrodzeń, zmuszeni jesteśmy zmienić metody postępowania i rozpoczynamy protesty czynne – mówi Jan Śniadek z NSZZ „Solidarność” w Wodach Polskich. Pierwsza akcja protestacyjna już dzisiaj w Krakowie.
A jak zapowiada Jan Śniadek, regionalne oddziały gospodarki wodnej czekać może fala strajków. Szczególnie zdeterminowani są byli pracownicy wojewódzkich zarządów melioracji, którzy od 1 stycznia zostali przeniesieni do nowej instytucji. W ślad za tym nie poszły jednak obiecywane im wyższe zarobki, które miały być wyrównaniem za lata 2008–2016, kiedy to pensje były zamrożone.

Mało pieniędzy od gmin...

Rozczarowujące są przede wszystkim wpływy za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej, o której mowa w art. 269 ust. 1 pkt 1 ustawy – Prawo wodne.
Taką opłatę ponoszą właściciele nieruchomości, którzy np. poprzez zabetonowanie lub zabudowanie gruntu ograniczają możliwość wchłaniania wody do ziemi. Dotyczy to dużych obiektów, powyżej 3,5 tys. mkw., które blokują co najmniej 70 proc. powierzchni nieruchomości i nie są podłączone do kanalizacji deszczowej.
Wysokość opłat jest ustalana przez gminy. To nowy obowiązek wprowadzony w życie na mocy art. 272 ust. 22 ustawy. Przed 1 stycznia samorządy mogły, ale nie musiały pobierać takiej opłaty. W założeniu ma ona służyć utrzymaniu infrastruktury do zagospodarowania wód opadowych i roztopowych.
Rzecz w tym, że tylko 10 proc. ustalonej kwoty ostatecznie trafia do kiesy samorządu. Podział wpływów z opłat jest bowiem taki, że 90 proc. z nich idzie do budżetu Wód Polskich.
Stąd też, jak słyszymy nieoficjalnie, wielu samorządowców – jeżeli już w ogóle jest świadomych nowego obowiązku – nie traktuje go jako priorytet. Widać to po liczbie wpłat, których dokonało mniej niż 100 gmin. Jak ustaliliśmy, Wody Polskie planują w związku z tym zaapelować do samorządów i wojewodów o uszczelnienie systemu opłat.
Sergiusz Kieruzel wyjaśnia, że Wody Polskie nie mają w tym przypadku uprawnień do kontrolowania gmin. To samorządy dysponują też informacjami o tym, jakie działki są na ich terenie, a także czy są one zabudowane i niepodłączone do kanalizacji.

…zwłaszcza z Mazur

Zarząd Wód Polskich może mieć też powody do niezadowolenia z racji niewielkiego zastrzyku gotówki z tytułu podatku dennego. Wysokość pojedynczych opłat waha się od kilku złotych do kilkunastu tysięcy złotych.
Jak informuje prezes Wód Polskich Przemysław Daca, w tym roku Wody Polskie zawarły z nowymi użytkownikami wód 609 umów, a łączne przychody z tego tytułu sięgają ponad 225 tys. zł. Ponad 1,4 tys. umów aneksowano w tym roku.
To jednak kropla w morzu, bo jak zaznacza sam Daca, wielu użytkowników wód z Warmii i Mazur, mimo prowadzenia działalności gospodarczej niesłusznie korzysta ze zwolnień przewidzianych w ustawie lub działa bez pozwoleń wodnoprawnych.
– Tylko w ostatnim czasie podczas wizji terenowych na obszarze podległym RZGW Białystok zidentyfikowano ok. 250 nielegalnych urządzeń wodnych. – mówi Daca. I dodaje, że już ustalono ich właścicieli. Część z nich zdecydowała się zalegalizować działalność.

Potrzeba czasu?

Sergiusz Kieruzel przypomina, że Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie swoje przychody realizuje według prawa wodnego m.in. z dotacji z budżetu państwa oraz z przychodów własnych. Zgodnie z planami finansowymi te drugie miały wynieść w tym roku ponad 500 mln zł.
Jakie są teraz? Tego Wody Polskie nie potrafią jeszcze podać. Przewidują, że pełne zestawienie wpływów będzie możliwe pod koniec I kwartału przyszłego roku, kiedy to zakończy się pobieranie opłat. W ich ocenie liczba wpłat będzie też systematycznie rosła i zintensyfikuje się w ostatnich miesiącach tego roku. Kieruzel zaznacza też, że zarząd niezmiennie deklaruje chęć podnoszenia wynagrodzeń, szczególnie w niektórych kategoriach pracowniczych. Przekonuje, że planowane jest także ujednolicenie niespójnej siatki wynagrodzeń wynikającej z połączenia różnych instytucji.
– W tym celu PGW WP planuje opisać, przeanalizować oraz wycenić pracę na danym stanowisku. Wynikiem będzie ustalenie prawidłowych relacji między różnymi stanowiskami pracy. Zadanie to powierzono zewnętrznemu zespołowi ekspertów – wyjaśnia.
Zaangażowanie kadr może się okazać kluczowe w nadchodzących miesiącach. Wciąż trwają bowiem prace nad analizą ponad 2,5 tys. wniosków taryfowych gmin z zaproponowanymi przez nie wyliczeniami cen wody i ścieków. Proces ich weryfikacji już się znacząco przedłużył, a do sprawdzenia jest jeszcze kilkaset dokumentów.