Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej twierdzi, że miało prawo zlecić bez przetargu produkcję legitymacji dla niepełnosprawnych, bo uzasadnia to istotny interes bezpieczeństwa państwa. Tymczasem niespełna cztery miesiące temu Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że nawet druk dokumentów takich jak dowody osobiste czy paszporty powinien być udzielany w przetargu.
Jesienią ubiegłego roku MRPiPS podpisało z Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych umowę na produkcję legitymacji dokumentujących niepełnosprawność lub stopień niepełnosprawności. Jej wartość to 60 mln zł. Kontrakt zawarto z pominięciem ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2017 r., poz. 1579 ze zm.). Powołano się na art. 4 pkt 5 lit. b ustawy p.z.p., który pozwala nie stosować jej przepisów, „jeżeli wymaga tego istotny interes bezpieczeństwa państwa”.
Pominięcie przetargu skłoniło grupę posłów PO do napisania interpelacji w tej sprawie. Zapytali w niej MRPiPS, dlaczego prowadzono negocjacje wyłącznie z PWPW, nie sprawdzając nawet, czy inne firmy nie mogłyby wykonać tej samej usługi taniej.
„Czy w opinii pani minister właściwe jest wydatkowanie kwoty 60 mln zł bez rozeznania rynku i możliwości zrealizowania takiego zamówienia za niższą cenę, przy jednoczesnym braku środków finansowych na zrealizowanie postulatów przedstawicieli środowiska niepełnosprawnych protestujących w Sejmie?” – brzmiało jedno z pytań zadanych minister Elżbiecie Rafalskiej.
W odpowiedzi udzielonej przed kilkoma dniami Krzysztof Michałkiewicz, sekretarz stanu w MRPiPS, tłumaczy, że przetarg nie wchodził w grę, gdyż nowe legitymacje zawierają wiele danych identyfikacyjnych, w tym dane wrażliwe osób niepełnosprawnych (te ostatnie zaszyfrowane w kodzie QR). Niewłaściwe zabezpieczenie tych danych mogłoby np. prowadzić do uzyskania przewagi konkurencyjnej przez firmy produkujące wyroby medyczne. To jednak nie wszystko. Mogłoby nawet wpłynąć na bezpieczeństwo państwa. „Ujawnienie danych demograficznych wykluczających pewne kategorie osób z działań na rzecz obronności, mogłoby negatywnie wpływać na ocenę stanu mobilizacji i obronności kraju” – przekonuje wiceminister.
„Produkcja, personalizacja i dystrybucja legitymacji do powiatowych zespołów do spraw orzekania o niepełnosprawności została zlecona PWPW jako podmiotowi, który jako jedyny mógł zagwarantować odpowiednie zabezpieczenie legitymacji oraz zawartych na niej danych wrażliwych, a dzięki temu powyższy proces pozostaje pod pełną kontrolą państwa” – dodaje, zapewniając, że ministerstwo przeprowadziło dogłębną analizę prawną potwierdzającą możliwość pominięcia przepisów przetargowych.
Problem w tym, że o ile argumenty te w ubiegłym roku nie budziłyby zastrzeżeń, dzisiaj już mogą. Sytuacja zmieniła się po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 20 marca 2018 r. (sprawa C 187/16). Trybunał orzekł w nim, że Austria złamała prawo pomijając przepisy o zamówieniach przy zlecaniu produkcji dokumentów i to o większym znaczeniu niż legitymacje dla niepełnosprawnych. Chodziło bowiem m.in. o dowody osobiste i paszporty.
Rząd Austrii, podobnie jak MRPiPS, powoływał się na potrzebę zachowania poufności informacji i kwestie bezpieczeństwa państwa. Wskazywał na art. 14 dyrektywy 2004/18 o zamówieniach publicznych, który pozwala nie stosować przepisów przetargowych „do zamówień publicznych określonych jako tajne, jeżeli ich realizacji muszą towarzyszyć szczególne środki bezpieczeństwa”. Trybunał podkreślił jednak, że państwo powołujące się na ten wyjątek musi udowodnić, że potrzeba ochrony swych interesów nie może być zrealizowana w ramach postępowania przetargowego. Austria zaś, zdaniem TSUE, tego nie dowiodła. Bezpieczeństwo w znacznym stopniu zależy od kontroli nad wykonawcą realizującym zamówienie. Tę zaś można zagwarantować sobie odpowiednimi wymaganiami przetargowymi. Podobnie zresztą jak obowiązek dochowania poufności.
Oczywiście wyrok TSUE ma zastosowanie wyłącznie w austriackiej sprawie. Warto jednak mieć go na uwadze, gdyż Komisja Europejska może też zaskarżyć do TSUE umowy zawierane przez polski rząd.