Nie brak jednostek, które w tym roku nie opublikowały w ogólnodostępnej bazie orzeczeń ani jednego wyroku.
Bartosz Jakubowski, na co dzień ekspert ds. transportu, nie jest weteranem walki o dostęp do informacji publicznej, ale mocno się zdziwił, kiedy zobaczył w ministerialnym portalu z orzeczeniami (orzeczenia.ms.gov.pl), że Sąd Okręgowy w Krośnie od dawna nic tam nie zamieścił. ‒ Czytałem w mediach o wydanym tam ciekawym i rzadkim rozstrzygnięciu w sprawie wyłudzenia dopłat do biletów ulgowych. Wszedłem na stronę portalu i okazało się, że od półtora roku ten sąd nie publikuje żadnych wyroków. Zażądałem więc w formie wniosku o dostęp do informacji publicznej publikacji orzeczeń na stronie BIP – opowiada Jakubowski.

Szczególna kategoria

Jawność wyroków sądowych jest zapisana w konstytucji i, jak wynika z ugruntowanego już orzecznictwa sądów administracyjnych, należy je udostępniać każdemu, kto o to wystąpi (choć nie dotyczy to wszystkich spraw). W 2014 r., przy okazji uchwalania jednej z ustaw deregulacyjnych, w ustawie o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2016 r., poz. 1764 ze zm. – dalej u.d.i.p.) wyróżniono treść orzeczeń sądów powszechnych, administracyjnych i wojskowych oraz SN, TK i Trybunału Stanu jako szczególną kategorię informacji publicznej podlegającej udostępnieniu. Sądy, które otrzymują w tej sprawie wnioski, nie mają na ogół podstaw, aby żądać od ich autorów wykazania, że upublicznienie orzeczenia jest szczególnie istotne z punktu widzenia interesu publicznego. Innymi słowy, wyrok nie jest informacją przetworzoną.
Jakubowski tym bardziej się więc zdziwił, kiedy w odpowiedzi na wniosek prezes Sądu Okręgowego w Krośnie odpisał mu, że zgodnie z przepisami to sędzia sprawozdawca decyduje, czy dane orzeczenie ma być zamieszczone w portalu, a zatem on sam nie ma wpływu na to, ile wyroków jest publikowanych. I z tego powodu wniosek został uznany za niemożliwy do zrealizowania.

Tylko najciekawsze

W całym 2017 r. krośnieńska jednostka opublikowała w portalu prowadzonym przez Ministerstwo Sprawiedliwości zaledwie jedno rozstrzygnięcie (w tym roku jeszcze żadnego). ‒ Uważam, że publikowane powinny być przede wszystkim wyroki w sprawach, w których występuje ciekawy, istotny problem prawny, oraz w takich, w których stan faktyczny wymaga skomplikowanej analizy prawnej, a także rozstrzygnięcia, które same w sobie są interesujące i mało spotykane. Publikowanie każdego orzeczenia tylko po to, aby publikować, nie jest moim zdaniem dobrą praktyką – tłumaczy rzecznik prasowy SO w Krośnie sędzia Artur Lipiński. ‒ To, czy opublikować dany wyrok, jest kwestią indywidualnej, merytorycznej oceny każdego sędziego rozstrzygającego daną sprawę – podkreśla.
Krosno nie jest zresztą wyjątkiem wśród sądów okręgowych, jeśli chodzi o podejście do upowszechniania swojego dorobku. I nie ma tu żadnej reguły – równie skąpą aktywność na portalu orzeczeń przejawiają zarówno niektóre mniejsze jednostki, np. Zamość i Tarnobrzeg, jak i te całkiem spore, np. Katowice, Opole i Bielsko-Biała (patrz infografika).

Publikowanie jako zasada

Na drugim biegunie znajdują się sądy, w których zamieszczane wyroki idą rocznie w tysiące (m.in. Łódź, Gliwice, Poznań, Olsztyn, Bydgoszcz, Szczecin i Piotrków Trybunalski). Całkiem sprawnie robią to także sądy apelacyjne. ‒ Przyjęliśmy publikowanie orzeczeń jako zasadę, choć oczywiście wiadomo, że nie ma potrzeby publikować wszystkich – wyjaśnia sędzia Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Analogiczna zasada panuje w Poznaniu. ‒ Dotyczy ona przede wszystkim rozstrzygnięć kończących postępowanie. Choć jeśli zdarzy się orzeczenie, które zawiera interesujące zagadnienia prawne, a nie kończy postępowania, to sędzia może także zakwalifikować je do publikacji. Oczywiście w portalu nie zamieszcza się wyroków, które dotyczą kwestii wrażliwych – wyjaśnia sędzia Aleksander Brzozowski z poznańskiego sądu okręgowego.
Zgodnie z wewnętrznymi zarządzeniami prezesów jednostek publikacji nie podlegają m.in. wyroki w postępowaniach o zgwałcenie, ubezwłasnowolnienie, w sporach rozwodowych czy dotyczące dóbr osobistych. W pozostałych sprawach nie ma jednak wytycznych co do tego, jakie rozstrzygnięcia muszą się znaleźć w portalu. Udostępnianie orzecznictwa uznawane jest po prostu za element realizacji prawa obywateli do sądu.
Procedura publikacji w portalu w każdej jednostce wygląda bardzo podobnie. – Po zakończeniu postępowania sędzia decyduje, czy wydane orzeczenie nadaje się do publikacji, i wypełnia kartę kwalifikacyjną, w której trzeba zamieścić m.in. hasła tematyczne, pod jakimi będzie można je wyszukać. Następnie sekretariat za pomocą specjalnego narzędzia informatycznego automatycznie anonimizuje taki wyrok. Oczywiście system nie wszystko wychwyci, dlatego trzeba sprawdzić ewentualne błędy. Dopiero po tym kierownik sekretariatu zamieszcza orzeczenie w portalu – wyjaśnia sędzia Aleksander Brzozowski z Poznania.

Dodatkowy obowiązek

Nie wszystkie sądy korzystają jednak z oprogramowania do anonimizacji tekstów orzeczeń, trzymając się opcji ręcznej. Inne narzekają, że wychwycenie błędów automatu to też mozolna praca. – W sekretariatach są braki kadrowe, a związana z publikacją orzeczeń konieczność anonimizacji danych jest dla nich dużym obciążeniem. A przecież priorytet stanowią obowiązki bezpośrednio związane z orzekaniem – mówi sędzia Małgorzata Reizer z SO w Przemyślu.
W styczniu pisaliśmy o tym, że premier Mateusz Morawiecki zwrócił się do szefa resortu sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o przedstawienie planu zwiększenia transparentności sądów, w tym rozwiązań mobilizujących jednostki do publikacji ich dorobku w internecie. Na nasze pytanie, czy ministerstwo opracowało taki dokument i czy prowadzi jakieś działania w kierunku sądowej jawności, nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Dziennik Gazeta Prawna