Każdy może już sprawdzić w internecie stan posiadania dowolnie wybranego sędziego. Wystarczy wejść na stronę odpowiedniego sądu apelacyjnego.
Mimo że przepisy o jawności oświadczeń majątkowych sędziów (Dz.U. z 2016 r. poz. 2103) obowiązują od 6 stycznia 2017 r., cały zeszły rok zdecydowana większość tego typu dokumentów była utajniona. Wszystko dlatego, że sędziowie skorzystali z furtki, jaką umieścił w nowelizacji ustawodawca. Zgodnie z przepisami przejściowymi do oświadczeń złożonych przed dniem wejścia w życie noweli stosowało się regulacje poprzednio obowiązujące. W efekcie na początku 2017 r. w sądach trwał swoisty wyścig z czasem. Większość sędziów, choć na wywiązanie się z tego obowiązku miała czas do 31 marca, zdecydowała się dużo wcześniej złożyć prezesom sądów swoje oświadczenia majątkowe. Ci, którym się to udało przed 6 stycznia zeszłego roku, mogli spać spokojnie – stan ich posiadania pozostał niejawny przez 2017 r. Jak tłumaczyli wówczas sami zainteresowani, ich decyzje nie były podyktowane chęcią ukrycia czegoś przed obywatelami, a miały być formą wyrażenia sprzeciwu wobec zmian legislacyjnych. Podnosili, że wprowadzenie takich rozwiązań jest nie fair, gdyż jak zostawali sędziami, nie godzili się na to, żeby ich stan posiadania był powszechnie znany. O całej akcji DGP napisał jako pierwszy („Sędziowie wstrzymali lustrację majątków”, DGP 5/2017).
Okres ochronny dla sędziów już się jednak skończył. Zgodnie z przepisami prezesi będą teraz co roku zamieszczać oświadczenia majątkowe w Biuletynie Informacji Publicznej. I choć mają na to czas do 30 czerwca, dokumenty za 2017 r. są już dostępne na stronach internetowych sądów apelacyjnych. Dowiemy się z nich nie tylko, co sędzia posiada (np. nieruchomości, samochody, oszczędności czy też kosztowną biżuterię), ale także czy ma jakieś zobowiązania (pożyczki, kredyty) i na jaką kwotę. Ustawodawca pozostawił za to niejawne informacje, które mogłyby narazić sędziów na potencjalne niebezpieczeństwo. Nie wyczytamy więc np., gdzie mieszkają.