Resort środowiska analizuje już przepisy pod tym kątem. Eksperci obawiają się powtórki z lex Szyszko.
– Zwyczaj obsadzania pobocza dróg drzewami przy obecnym natężeniu ruchu wydaje się przeżytkiem – pisze poseł PiS Marcin Horała w piśmie przesłanym do resortu infrastruktury. Z podobnymi argumentami do tego resortu zwrócili się jego partyjni koledzy Jerzy Gosiewski i Adam Ołdakowski. – Przepisy, które uniemożliwiają wycięcie drzew przydrożnych przed modernizacją czy przebudową dróg, są bezzasadne. Należy je zmienić. Wskazane byłoby podjąć szerokie działania, odpowiednio uzasadniając i odpierając bezzasadne ataki pseudoekologów, w celu doprowadzenia do zmiany prawa tak, by już nigdy nie trzeba było pozostawiać drzew przydrożnych z usuniętymi korzeniami – wnioskują posłowie partii rządzącej.
Wygląda na to, że ta rosnąca presja polityków partii rządzącej zaczyna odnosić skutek. Z naszych ustaleń wynika, że sprawą zajęło się Ministerstwo Środowiska kierowane przez Henryka Kowalczyka. – Prowadzone są prace dotyczące możliwości wprowadzenia zmian legislacyjnych dotyczących usuwania drzew i krzewów, które zagrażają infrastrukturze drogowej. Projekt nowelizacji jest jeszcze przed uzgodnieniami międzyresortowymi – potwierdza zespół komunikacji medialnej MŚ. Na razie resort nie chce zdradzić nic więcej. – W tej chwili trudno powiedzieć, jaki kształt będą miały ostatecznie przepisy, ponieważ cały czas są przedmiotem pracy. Jest też za wcześnie, aby móc powiedzieć, kiedy wejdą w życie – ucina resort.
Biorąc pod uwagę argumenty przytaczane przez polityków PiS, można się jednak spodziewać, że zmiany pójdą w kierunku liberalizacji przepisów. – To konieczność. Wiele istnień ludzkich można by było uratować, gdyby tych drzew tam nie było – przekonuje nas poseł PiS Adam Ołdakowski. Jak w 2015 r. podała NIK, każdego roku w wyniku zderzeń pojazdów z przydrożnymi drzewami ginie prawie pół tysiąca osób, a ok. 2,5 tys. zostaje rannych.
Politycy PiS mówią, że należy pomyśleć o większej swobodzie działania gmin w tym zakresie. Ograniczałoby to zapewne kompetencje regionalnych dyrektorów ochrony środowiska (RDOŚ). Posłowie mówią jednak o utrzymaniu zapewnienia tzw. nasadzeń kompensacyjnych. Kładą jednak nacisk, by odbywało się to w miejscach bezpiecznych. Czyli nie przy drogach. I podkreślają znaczenie zasady proporcjonalności. – Chodzi o to, by nie doprowadzić do powrotu absurdów prawnych wyeliminowanych w sierpniu 2015 r. Zgodnie z nimi drzewa można było usuwać, ale pod warunkiem zasadzenia co najmniej takiej samej liczby nowych. Sformułowanie „co najmniej” było różnie interpretowane. Bywało tak, że samorządy nakazywały nasadzenie w pasie drogowym np. trzykrotnie więcej drzew, niż zostało usuniętych – mówi nam jeden z polityków PiS.
Zgodnie z art. 83a ust. 2a ustawy o ochronie przyrody zezwolenie na usunięcie drzewa w pasie drogowym drogi publicznej co do zasady wydaje się po uzgodnieniu z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska. Problem w tym, że nie zawsze zezwolenia są wydawane. Problematyczne są też kwestie drzew i krzewów, rosnących na działkach znajdujących się w pasach dróg gminnych, których właściciele są nieustaleni, a które znajdują się we władaniu (posiadaniu samoistnym) gmin. Bo choć gminy kierują wnioski o wycinkę do starostów, ci często je zwracają, powołując się na brak wyraźnej podstawy prawnej do wydania decyzji.
Doktor inżynier Piotr Tyszko-Chmielowiec, lider programu „Drogi dla Natury”, zgłasza obawy już na wieść o podjętych pracach legislacyjnych. – Obecne przepisy nie są doskonałe, ale rozsądnie równoważą kwestie ochrony przyrody i bezpieczeństwa – ocenia. – Często wnioski o wycinkę do RDOŚ spotykają się z milczącą zgodą, co oznacza, że nie jest to dla drogowców zbyt dużą barierą – dodaje. Obawia się też, czy prowadzone prace – zwłaszcza jeśli doprowadzą do liberalizacji przepisów – nie skończą się powtórką lex Szyszko, którego efektem była niekontrolowana wycinka zieleni w zeszłym roku. – Wtedy niektórych uwierały przepisy dotyczące wycinki drzew na posesjach i wysokich opłat, więc u ministra wylobbowano kontrowersyjne zmiany. Niewykluczone, że teraz też są tacy, który chcieliby doprowadzić może nawet do usunięcia konieczności uzgadniania wycinki z RDOŚ – wskazuje ekspert.