Rok temu TK uznał za sprzeczne z ustawą zasadniczą pobieranie opłaty w wysokości 15 proc. od sum wpłaconych bezpośrednio komornikowi, ale dłużnicy nadal są nią obciążani.
Wysokość opłat pobieranych przez komornika w sprawach o egzekucję świadczeń pieniężnych / Dziennik Gazeta Prawna
Chodzi o wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 28 czerwca 2017 r. (sygn. akt P63/14), w którym uznano, że zróżnicowanie opłaty stosunkowej w zależności od tego, czy po wszczęciu postępowania egzekucyjnego dłużnik dobrowolnie wpłacił należną kwotę komornikowi, czy też do rąk wierzyciela, jest z punktu widzenia ustawy zasadniczej niedopuszczalne. W tym pierwszym przypadku stawka wynosi 15 proc., w drugim jest trzy razy niższa.
Kłopot w tym, że gdy TK niejako wyrugował z systemu podstawę stosowania 15-proc. stawki od tzw. wpłat na kwitariusz, powstała luka prawna. Powinien ją wypełnić ustawodawca, określając wysokość opłaty.

Bezrefleksyjny trybunał

Jak zauważa konstytucjonalista prof. Andrzej Bałaban w krytycznej glosie do trybunalskiego orzeczenia: „Porzucić trzeba myśl, że komornik, w duchu wyroku TK, ustali sam stawkę niższą niż 15 proc., nie ma bowiem do tego niezbędnej wyraźnej podstawy prawnej. Tego typu działanie komornika uznać by trzeba za nielegalne”. Jego zdaniem wobec wyłącznie negacyjnego charakteru wyroku TK komornikom pozostaje stosowanie stawki dotychczasowej w oczekiwaniu na interwencję ustawodawcy. Nie szczędzi przy tym krytyki pod adresem składu orzekającego.
Zarzuty do sędziów TK mają także prof. Zygmunt Tobor i prof. Sławomir Tkacz z Uniwersytetu Śląskiego, autorzy innej krytycznej glosy. „Wydaje się, że sędziowie TK orzekający w przedmiotowej sprawie nie do końca przewidzieli skutki, które w sferze stosowania prawa będą wiązały się z wydanym rozstrzygnięciem. Postępowania egzekucyjne muszą się bowiem toczyć i nie mogą»oczekiwać w próżni«do czasu ingerencji prawodawcy” – podkreślają, choć jeśli idzie o odpowiedź na pytanie, jaką opłatą można obciążyć dłużnika, dochodzą do nieco innych wniosków.
Autorzy podkreślają, że TK w uzasadnieniu nie przedstawił precyzyjnych wytycznych co do tego, w jakiej wysokości opłaty można pobierać, poza dwiema wskazówkami – powinny one być powiązane z efektywnością egzekucji oraz nakładem pracy i kosztami poniesionymi przez komornika, oraz że niedopuszczalne jest różnicowanie dłużników w podobnych sytuacjach.
Dlatego w zależności od nakładu pracy zasadne jest, zdaniem prawników, naliczanie opłaty w przedziale od 5 do 15 proc.
Bo, jak tłumaczy prof. Mariusz Jabłoński, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego, rozstrzygnięcie z czerwca ub. roku było wyrokiem zakresowym. I nie oznacza, że zakwestionowany art. 49 ust. 1 zd. pierwsze ustawy o komornikach sądowych i egzekucji (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1277 ze zm.) przestał w ogóle obowiązywać.

– Przepis nadal obowiązuje poza normą uznaną przez TK za niekonstytucyjną. Czyli komornik jest w dalszym ciągu uprawniony do pobierania opłaty stosunkowej w wysokości 15 proc. w każdym przypadku, w którym skuteczne przeprowadzenie egzekucji jest wynikiem faktycznych działań, a nie samego wysłania pisma informującego o wszczęciu egzekucji – tłumaczy prof. Jabłoński. I dodaje, że jeśli dłużnik niezwłocznie po otrzymaniu pierwszego pisma od komornika ureguluje należność u niego w kancelarii, wówczas powinno się stosować stawkę 5 proc.
Jednak brak jednoznacznego przesądzenia tego w przepisie powoduje, że w świetle wyroku TK obciążony opłatą w wysokości 15 proc. dłużnik może odwołać się do sądu. Nie jest wykluczone, że na tym tle dojdzie do sporów, które ostatecznie będzie musiał rozstrzygać Sąd Najwyższy.
– Problemu dałoby się uniknąć, gdyby TK, orzekając o niekonstytucyjności przepisu, odroczył moment utraty mocy jego obowiązywania, dając tym samym czas na ingerencję ustawodawcy – podkreśla prof. Jabłoński.
Zwłaszcza że już w tym czasie trwały prace nad nową ustawą o kosztach komorniczych. Pierwotnie miała ona wejść w życie 1 stycznia 2018 r., ostatecznie stanie się to rok później.

Bardziej sprawiedliwe przepisy

– Trybunał, wydając to orzeczenie, dokonał bardzo selektywnej oceny sytuacji, porównując tylko stany, w których spełnienie świadczenia komornikowi i wierzycielowi następuje praktycznie natychmiast po wszczęciu postępowania egzekucyjnego. Tymczasem całkowicie pominął kluczowy fakt, że w zdecydowanej większości sytuacji spłaty te następują w wyniku działań komornika – mówi prezes Krajowej Rady Komorniczej Rafał Fronczek. I dodaje: – Gdy komornik prowadzi postępowanie przez dwa, trzy lata, podejmuje wiele czynności, doprowadzając nawet do licytacji nieruchomości, a dłużnik wreszcie oddaje pieniądze wierzycielowi, a nie komornikowi, to ten ostatni może go obciążyć jedynie opłatą w wysokości 5 proc. A przecież nie oddałby długu, gdyby nie stanął w obliczu groźby utraty dachu nad głową. W nowej ustawie ten problem został dostrzeżony i uregulowany – przyznaje Rafał Fronczek.
Według przepisów, które wejdą w życie z początkiem 2019 r., dłużnik będzie płacił taką samą opłatę (10 proc. egzekwowanego świadczenia) niezależnie, czy spłaci pieniądze do rąk wierzyciela, czy komornika. Co więcej, w przypadku szybkiej spłaty (do miesiąca od doręczenia zawiadomienia o wszczęciu egzekucji) dłużnikowi bardziej będzie się opłacało oddać dług komornikowi niż wierzycielowi. W tym pierwszym przypadku zostanie obciążony opłatą w wysokości 3 proc., a w tym drugim już 5 proc.