Instytucje unijne mają to do siebie, że pracują w nich osoby różnych narodowości, kultur, religii, poglądów i obyczajów. A mimo to potrafią współpracować!
Na przełomie 2017 i 2018 odbywałem półroczny staż w gabinecie prof. Marka Safjana, polskiego sędziego w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu. Pewnego deszczowego dnia (jak większość dni w tym państwie), patrząc na wiszący w moim pokoju plakat ze zdjęciami wszystkich członków trybunału – 28 sędziów (tyle, ile obecnie państw jest zrzeszonych w UE), 11 adwokatów/rzeczników generalnych i pierwszego urzędnika (le Greffier) – uznałem, iż fantastyczną i niepowtarzalną pamiątką ze stażu w trybunale byłby plakat podpisany przez wszystkich członków pod ich zdjęciami.
Zadanie nie wydawało się trudne. Nie zastanawiając się zbyt długo, sporządziłem krótki list po francusku (wewnętrzny język trybunału), w którym skonkretyzowałem moją prośbę oraz z góry okazałem wdzięczność za jej spełnienie, przepraszając za ewentualne niedogodności. Opatrzyłem list nazwą miejscowości, miejscem na datę, miejscem na odręczne wpisanie imienia i nazwiska adresata, podstawowymi danymi kontaktowymi i miejscem na mój własnoręczny podpis.
W tym momencie pojawił się pierwszy nieoczekiwany problem – jak zatytułować list? Okazało się, że muszę przygotować aż osiem różnych wersji ze względu na osiem różnych zwrotów grzecznościowych, których należało użyć – Monsieur le Président, Monsieur le Vice-président, Monsieur le Premier Avocat Général, Madame la Juge, Monsieur le Juge, Madame l’Avocat Général, Monsieur l’Avocat Général i Monsieur le Greffier. Gdy już pokonałem tę trudność, musiałem wydrukować każdą wersję listu – po jednym dla Monsieur le Président, Monsieur le Vice-président, Monsieur le Premier Avocat Général i Monsieur le Greffier, dwa razy Madame l’Avocat Général, pięć razy Madame la Juge, osiem razy Monsieur l’Avocat Général i 21 razy Monsieur le Juge. Gdy już zgromadziłem wszystkie wersje i rozpocząłem odręczne uzupełnianie pustych miejsc (data, imię i nazwisko adresata oraz mój podpis), pojawiły się kolejne dwa, niebrane wcześniej pod uwagę problemy. Mniejszy polegał na bezbłędnym napisaniu imion i nazwisk adresatów. Ze względu na zróżnicowanie języków unijnych niemałego skupienia wymagało uwzględnienie wszelkich odmienności językowych (np. imię i nazwisko duńskiego adwokata/rzecznika generalnego Henrika Saugmandsgaard Oe, portugalskiego sędziego José Luísa da Cruz Vilaça, estońskiej sędzi Küllike Jürimäe czy używającej również imienia Sacha holenderskiej sędzi Alexandry Prechal). Większy problem wiązał się z wpisaniem daty. Nie chodzi o ignorancję lub szwankującą pamięć, lecz o system doręczania adresatom krótkich listów wraz z załączonym plakatem. W jakiej kolejności doręczenia te powinny nastąpić? Długość korytarzy ściśle chronionej strefy trybunału, przeznaczonej wyłącznie dla sędziów i członków ich gabinetów (referendarzy, sekretarek, kierowców i oczywiście stażystów), wynosi około 1,5 km! Świadomy tej informacji, wydrukowałem mapę trybunału ze wskazanymi gabinetami poszczególnych jego członków i gorączkowo zacząłem rozmyślać, czy należy doręczać listy według starszeństwa/ważności czy zgodnie ze składami izb, a może z kolejnością na plakacie czy może jeszcze w jakiś inny sposób. W końcu zdecydowałem, żenajbardziej efektywne będą doręczenia spontaniczne – wybieranie adresata ad hoc i wstawianie daty tuż przed pozostawieniem listu w jego sekretariacie.
Mając wszystko przemyślane w najdrobniejszym szczególe, a jednocześnie wiele wątpliwości – czy ktoś nie odmówi, czy nie odbierze prośby negatywnie itp. – ruszyłem do akcji, która trwała prawie dwa miesiące. Rozpocząłem 22 listopada 2017 r., otrzymując podpis wybitnego polskiego prawnika, mojego mistrza i opiekuna naukowego, a także przyjaciela prof. Marka Safjana. Zakończyłem 15 stycznia 2018 r., uzyskujac podpis słoweńskiego sędziego Marko Ilešiča.
Wynikiem opisywanego przedsięwzięcia, poza plakatem podpisanym przez wszystkich członków trybunału, była zaś możliwość poczynienia kilku interesujących obserwacji. Jedna z nich dotyczy sposobów, na jakie sekretariaty przekazywały mi informacje. Jak już wspomniałem, w liście podałem podstawowe dane kontaktowe (telefon i e-mail), aby sekretariat mógł łatwo zawiadomić mnie o możliwości odebrania podpisanego plakatu. Rzeczywiście wskazane przeze mnie dwie drogi kontaktu były wykorzystywane, ale pojawiły się kolejne trzy, których nie przewidziałem. Otóż poza wysłaniem e-maila lub telefonem bezpośrednio do mnie pracownicy sekretariatów wysyłali plakat pocztą wewnętrzną, dzwonili do sekretariatu Monsieur le Juge Marek Safjan z prośbą o przekazanie mi informacji, a nawet osobiście przychodzili do mojego pokoju, aby wręczyć mi plakat.
Tak różne podejście pracowników sekretariatów dotyczyło nie tylko kwestii zawiadomienia, lecz również reakcji na moją niecodzienną prośbę. Niektórzy reagowali entuzjastycznie, inni z niechęcią i zdumieniem. Niektórzy załatwiali sprawę od ręki, inni zwlekali i kazali mi czekać nawet kilka dni na odebranie plakatu. Być może nie był to wyłącznie efekt ich złej woli, lecz po prostu stosunków wewnątrzgabinetowych.
Reakcja na prośbę, sposób zawiadomienia oraz czas oczekiwania były niewątpliwe związane z relacjami panującymi w gabinecie danego sędziego lub adwokata/rzecznika generalnego. Wynika to między innymi z faktu, iż sami sędziowie lub adwokaci/rzecznicy generalni traktowali moją prośbę w bardzo różny sposób. Nieliczni zapraszali mnie do gabinetu, aby zamienić kilka słów i w mojej obecności podpisać plakat drogim piórem używanym tylko w wyjątkowych sytuacjach. Była to niepowtarzalna okazja osobistego poznania wybitnych europejskich prawników. Dzięki zakończonej sukcesem akcji mam doskonałą pamiątkę pracowitego czasu spędzonego na stażu w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu, który będę miło wspominał, patrząc na plakat zdobyty niemałym wysiłkiem. Na szczęście obyło się bez ciężkich konsekwencji zdrowotnych, ponieważ kalorie spalone w trudach całej akcji odbiłem sobie w trybunałowej kantynie.
Ostatnia uwaga: instytucje unijne charakteryzują się tym, że pracują w nich osoby różnych narodowości, kultur, religii, poglądów i obyczajów. Mimo to potrafią ze sobą współpracować, dochodząc do wspólnych ustaleń, zgodnie z mottem Unii Europejskiej – „Zjednoczona w różnorodności” (fr. Unie dans la diversité, ang. United in diversity). Przykład godny naśladowania dla wszystkich!