W ciągu najbliższego miesiąca aż 40 proc. sędziów SN będzie musiało ostatecznie zdecydować, czy widzi dla siebie miejsce w jego nowej formule. Ale szansę odejścia dostali wszyscy.
Wchodząca dziś w życie ustawa obniża wiek emerytalny dla sędziów Sądu Najwyższego z 70 to 65 lat. Jako pierwsza nowe przepisy dotyczące przechodzenia w stan spoczynku przetestuje grupa 30 sędziów, którzy przekroczyli już ten próg bądź czeka ich to w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Nie oznacza to, że z dnia na dzień będą musieli porzucić orzekanie. Jeśli zechcą kontynuować pracę w przebudowanym SN, mają miesiąc, aby złożyć oświadczenie w tej sprawie (wraz z zaświadczeniem lekarskim o zdolności do pełnienia obowiązków) do prezydenta. Młodsi sędziowie, którzy uprawnienia emerytalne uzyskają kilka lat po wejściu w życie reformy, będą zobowiązani powiadomić go, że nadal mają chęć orzekać, nie później niż sześć miesięcy i nie wcześniej 12 miesięcy przed 65. urodzinami. Natomiast kobietom zasadniczo przysługuje prawo przejścia na emeryturę już w wieku 60 lat (wystarczy w tym celu złożyć oświadczenie I prezesowi). Wyjątkiem od tych zasad są jednak sędziowie izby wojskowej, którzy w związku z jej likwidacją od razu przechodzą w stan spoczynku – bez opcji dalszej pracy. Wszyscy przyszli emeryci otrzymają odprawę w wysokości sześciomiesięcznego wynagrodzenia.
Niejasne kryteria zgody
Dla pozostałych warunkiem dalszej aktywności sędziowskiej po skończeniu 65 lat będzie wyrażenie na nią zgody przez głowę państwa. Część sędziów – oficjalnie i nieoficjalnie – deklarowała już, że na pewno takiego wniosku do prezydenta nie złoży, tłumacząc m.in., że występowanie o pozwolenie na dalsze zajmowanie stanowiska byłoby równoznaczne z akceptacją przepisów niezgodnych z konstytucją. Jedną z nich jest I prezes SN Małgorzata Gersdorf, która obchodziła 65. urodziny w zeszłym roku. Przyznała już, że nie będzie występować o zgodę na pozostanie w sądzie (stanowisko I prezesa może sprawować do czasu przejścia bądź przeniesienia w stan spoczynku lub wygaśnięcia stosunku służbowego). Powszechnie uważa się, że podobnie zachowa się Stanisław Zabłocki, prezes odpowiedzialny za prace Izby Karnej. Wszyscy ci, którzy uznają, że ich czas w SN dobiegł końca, przejdą w stan spoczynku po trzech miesiącach obowiązywania reformy.
Odejdzie, kto chce
Teoretycznie luka kadrowa, która pojawi się w SN, może być znacznie większa niż ta pozostawiona przez sędziów 65+. Nowe regulacje stworzyły bowiem furtkę do odejścia z zawodu także tym, którym brakuje jeszcze lat do emerytury. Innymi słowy, w stan spoczynku może przejść każdy sędzia, bez względu na wiek, pod warunkiem, że złoży stosowane oświadczenie prezydentowi za pośrednictwem I prezesa SN w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. I niektórzy nie wykluczają, że skorzystają z tej opcji. Swoją decyzję o pozostaniu w SN uzależniają od tego, jak będzie wyglądała jego nowa rzeczywistość w pierwszych miesiącach od wcielenia w życie kontrowersyjnych zmian. Jeśli zostaną w niej zmarginalizowani tak jak „starzy” sędziowie TK, wówczas podjęcie decyzji będzie prostsze.
Efekt mrożący?
Nie wiadomo natomiast, jak szybko rozstrzygną się zawodowe losy sędziów seniorów ubiegających się o prawo dalszego pełnienia obowiązków. W aktualnym kształcie ustawy przepisy nie wskazują konkretnego terminu, w jakim prezydent ma podjąć decyzję o przedłużeniu okresu ich orzekania. Nie wymieniają też względów, którymi powinien się kierować przy rozpatrywaniu wniosków. Istnieje jedynie zastrzeżenie, że prezydent ma prawo zasięgnąć opinii Krajowej Rady Sądownictwa, choć robić tego nie musi.
Zdaniem środowiska ten brak precyzji może skutkować wywołaniem efektu mrożącego. Pojawi się bowiem niebezpieczeństwo, że niepewny przyszłości sędzia zacznie się zastanawiać, czy swoim postępowaniem nie naraża się na wykluczenie z zawodu. W odpowiedzi na te zarzuty i pod presją Komisji Europejskiej posłowie PiS wnieśli do Sejmu projekt kosmetycznych zmian w procedurze wyrażania zgody na dalsze orzekanie. Przede wszystkim wprowadza on ogólne kryteria, które musiałby wziąć pod uwagę prezydent analizując wniosek sędziego. Docelowo pozwolenie na kontynuowanie pracy ma być udzielane, jeśli byłoby to uzasadnione interesem wymiaru sprawiedliwości lub ważnym interesem społecznym, a w szczególności potrzebami organizacyjnymi i obciążeniem SN. Na razie dokument nie ma jednak nawet nadanego numeru druku sejmowego.
Do czasu werdyktu głowy państwa sędzia pozostanie na dotychczasowym stanowisku. Co ważne, zgoda może być udzielona tylko dwukrotnie i za każdym razem na trzy lata. Dotyczy to zarówno sędziów, którzy już osiągnęli wiek emerytalny, jak i tych, którzy mają to jeszcze przed sobą. Wszelkie ewentualne spory związane z przenoszeniem w stan spoczynku będzie rozstrzygać zbudowana od podstaw izba dyscyplinarna SN.
Nowe zasady przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN obejmą również sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego (w ich przypadku odpowiednio stosuje się przepisy dotyczące Sądu Najwyższego). Oznacza to, że emerytura będzie już przysługiwała jego prezesowi Markowi Zirk-Sadowskiemu, który w 2017 r. skończył 65 lat. Jeśli wyrazi gotowość do dalszej pracy, będzie musiał uzyskać zezwolenie prezydenta.
Pod presją Komisji Europejskiej posłowie PiS wnieśli do Sejmu projekt kosmetycznych zmian w procedurze wyrażania zgody na dalsze orzekanie. Wprowadza on ogólne kryteria, które musiałby wziąć pod uwagę prezydent, analizując wniosek sędziego