Prowadzenie bloga z informacjami o własnym procesie nie daje innym prawa do publikacji wizerunku jego autora – uznał Sąd Najwyższy.
Początkiem sprawy było opublikowanie przed ośmiu laty w dzienniku „Rzeczpospolita” artykułu pt. „Dziedzic była TW”. Opisano w nim sprawę lustracyjną dziennikarki Ireny Dziedzic. W reakcji na tę publikację prezenterka zawnioskowała o wszczęcie wobec niej procedury lustracyjnej. Ostatecznie sąd lustracyjny w II instancji uznał, że Dziedzic nie była tajnym współpracownikiem komunistycznej bezpieki.
Tekst w dzienniku był opatrzony aktualnym zdjęciem prezenterki. I to stało się źródłem jej pozwu przeciwko „Rzeczpospolitej”. Zgodnie bowiem z art. 13 ust. 2–3 Prawa prasowego (Dz.U. z 1984 r. nr 5, poz. 24 ze zm.) zabronione są publikacje danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe – chyba że osoby te wyrażą na to zgodę. Poza zainteresowanymi taką zgodę może wyrazić sąd lub prokurator ze względu na ważny interes społeczny. W tej sprawie zarówno dokładne dane dziennikarki, jak i jej zdjęcie pojawiły się w gazecie wkrótce po zapadnięciu pierwszego, nieprawomocnego orzeczenia sądu lustracyjnego. Postępowanie toczyło się nadal, a sama Dziedzic nie wyrażała zgody na publikację jej danych, zgody takiej nie wydał też sąd.
Pełnomocnicy gazety wskazywali, że po pierwsze Dziedzic była osobą znaną i jej wizerunek oraz dane były ogólnie dostępne. Po drugie, dziennikarka w trakcie postępowania lustracyjnego opublikowała informację o takowym na swoim blogu internetowym. To miało świadczyć o niejako dorozumianej zgodzie na publikację danych i wizerunku.
Te argumenty nie przekonały sądów, które nakazały przeproszenie prezenterki przez „Rzeczpospolitą”. Obowiązek ten potwierdził SN, oddalając skargę kasacyjną dziennika.
Zdaniem SN w przypadku postępowania lustracyjnego, tak samo jak w postępowaniu karnym, obowiązuje ochrona danych i wizerunku uczestników procesu.
– Nie ma więc podstaw, aby przypuszczać, że powódka złożyła chociażby dorozumianą zgodę, skoro nigdy w żaden sposób nie wyraziła zamiaru publikacji swoich danych i wizerunku. Nie można zwłaszcza uznać, że taką zgodą było prowadzenie przez nią bloga internetowego – powiedział Krzysztof Strzelczyk, sędzia SN.
Dla sądu nie miała znaczenia kwestia, czy publikacja dotyczyła osoby publicznej, powszechnie znanej. Ochrona wizerunku i danych wynikająca z prawa prasowego dotyczy wszystkich uczestników procesu wymienionych w tym przepisie, niezależnie od ich statusu.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 22 lutego 2018 r. sygn. akt I CSK 600/17.