Resort sprawiedliwości zapowiada uchylenie przepisu, który wywołał spore poruszenie w środowisku orzekających w sądach powszechnych.
Kontrowersyjna regulacja znalazła się w nowej ustawie o Sądzie Najwyższym. Podczas prac nad tym aktem postanowiono przy okazji zmienić też prawo o ustroju sądów powszechnych. Ograniczenie swobody sędziów w dysponowaniu zyskami z akcji lub udziałami w spółce wywołało spore poruszenie w środowisku. Tymczasem, jak się teraz okazuje, rozwiązanie może zniknąć z porządku prawnego, jeszcze zanim zdąży znaleźć zastosowanie.
„W związku z pojawiającymi się wątpliwościami związanymi z przewidywanym wejściem w życie w dniu 3 kwietnia 2018 r. przepisu art. 108 pkt 9 lit. a ustawy z 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym (Dz.U. z 2018 r. poz. 5), zmieniającego przepis art. 86 prawa o ustroju sądów powszechnych informuję, iż w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają obecnie prace legislacyjne nad uchyleniem tej regulacji” – tak zaczyna się pismo, jakie do prezesów wszystkich sądów apelacyjnych rozesłał niedawno Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
Specjalny rachunek
Przepis, o którym mowa, stanowi, że sędzia ma obowiązek przekazać zyski z posiadanych akcji lub udziałów w spółce prawa handlowego na wskazane przez siebie cele publiczne albo na odrębny rachunek bankowy wskazany przez prezesa sądu. W tym drugim przypadku mógłby podjąć pieniądze zgromadzone na takim koncie dopiero po przejściu w stan spoczynku. Niewykonanie tego obowiązku miało się równać zrzeczeniu się urzędu sędziowskiego. Te same reguły miały objąć asesorów sądowych.
W środowisku zawrzało. Podnoszono, że przepis ten to nic innego, jak próba wywłaszczenia sędziów. Wskazywano przy tym na konstytucyjne prawo własności. Podkreślano również nieadekwatność sankcji przewidzianej w nowych przepisach.
– Przecież mogłyby zdarzyć się sytuacje, gdy sędzia posiadałby kilkanaście mało znaczących akcji, o których by nawet nie pamiętał i w związku z tym nie wykonałby ciążącego na nim obowiązku, czyli nie przekazał zysków ani na cele społeczne, ani na odrębny rachunek. Już na pierwszy rzut oka utrata urzędu z tak błahego powodu nie wydaje się uzasadniona – podaje przykład Sławomir Pałka, sędzia, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Pomysł wprowadzenia krytykowanego przepisu pojawił się na etapie prac w Sejmie. Posłowie uznali bowiem, że regulacja ta jest niezbędna po pierwsze po to, aby ujednolicić prawo (identyczne ograniczenia zostały ostatnimi czasy nałożone na sędziów Trybunału Konstytucyjnego), a po drugie, by przeciwdziałać ewentualnemu wystąpieniu konfliktu interesów.
Kiepska legislacja
Takiej potrzeby najwyraźniej nie widzi resort sprawiedliwości. Mało tego. Z pisma przesłanego do prezesów sądów apelacyjnych wynika, że jego zdaniem przepis może spowodować więcej szkody niż pożytku.
Jak zaznacza wiceminister Piebiak, „planowana nowelizacja ustawy ma na celu zapobieżenie negatywnym i nieodwracalnym skutkom prawnym w zakresie stosunków służbowych sędziów i asesorów sądowych, które mogłyby powstać w związku z wejściem w życie powołanych wyżej przepisów”.
– Dobrze, że ktoś poszedł po rozum do głowy i dostrzegł, że regulację tę należy usunąć. Z drugiej jednak strony ten przypadek pokazuje jak na dłoni, w jak kiepskim stanie jest nasza legislacja. To przecież nie pierwszy raz, kiedy pojawia się konieczność dokonania zmiany, jeszcze zanim dany przepis zaczyna obowiązywać – komentuje sędzia Pałka.
W piśmie pada również deklaracja, że do usunięcia kontrowersyjnego przepisu dojdzie, zanim ten wywoła jakiekolwiek skutki prawne. Bo choć cała ustawa wchodzi w życie już 3 kwietnia br., to jednak regulacja dotycząca zysków z akcji jest tak skonstruowana, że de facto znalazłaby zastosowanie dopiero po 31 marca 2019 r. Przepis stanowi bowiem, że sędziowie mają obowiązek przekazywać zyski z akcji lub udziałów w spółkach właśnie do dnia 31 marca następującego po roku, w którym je uzyskali.
Udziały sędziów SN
Zapowiadana przez resort nowela nie rozwiąże jednak problemu w sposób całościowy. Bo kontrowersyjny obowiązek został nałożony nie tylko na sędziów sądów powszechnych, ale także Sądu Najwyższego (oraz na sędziów TK, o czym była mowa wcześniej). Tymczasem w piśmie wiceministra nie ma ani słowa na temat dokonywania ewentualnych zmian także w przepisach ustawy o SN czy też w ustawie o statusie sędziów TK (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2073 ze zm.).
– Nie zajmowaliśmy się dotychczas problematyką ewentualnych zmian w ustawie o SN, bo nie docierały do nas uwagi, by istniała taka potrzeba. Mamy za to wiele sygnałów o problemach, jakie przepis może sprawiać sądom powszechnym, i dlatego w tym zakresie zainicjujemy zmianę prawa. Nie wydaje się, by istniało dostateczne uzasadnienie dla funkcjonowania tej regulacji. Ryzyko, że mogłoby dojść do konfliktu interesów z powodu posiadania przez sędziego kilku akcji czy udziałów w spółce, jest przecież bardzo niewielkie, zwłaszcza w sytuacji, w której oświadczenia majątkowe są co do zasady jawne – wyjaśnia Łukasz Piebiak.
Tymczasem Michał Laskowski, rzecznik prasowy SN, podkreśla, że jego zdaniem nie ma żadnego uzasadnienia, aby inne reguły obowiązywały sędziów sądów powszechnych, a inne sędziów SN. – To byłaby oczywista nierówność względem prawa – twierdzi.
Napięcie na linii sędziowie – ministerstwo rośnie
W weekend odbyło się coroczne zebranie delegatów Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, podczas którego postanowiono m.in. o dokonaniu zmian w statucie organizacji. Teraz będzie można zawieszać członków stowarzyszenia w ich prawach. Ma to umożliwić podejmowanie odpowiednich kroków wobec osób, które łamią zasady zapisane w statucie. W domyśle chodzi o sędziów, którzy np. kandydują do nowej Krajowej Rady Sądownictwa czy też obejmują stanowiska funkcyjne w sądach po odwoływanych kolegach. Jak wynika z danych zgromadzonych przez stowarzyszenie, Zbigniew Ziobro dokonał 112 tego typu kontrowersyjnych zmian kadrowych. Liczba ta może jeszcze wzrosnąć. Jak bowiem przyznaje w rozmowie z DGP Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości, jeszcze dziś mogą zapaść kolejne decyzje personalne. Poniedziałek to ostatni dzień półrocznego okresu, w jakim minister może swobodnie decydować o obsadzaniu stanowisk funkcyjnych w sądach.
Podczas zjazdu podjęto również ostateczną decyzję o usunięciu ze stowarzyszenia wiceministra Piebiaka. Uzasadnieniem było firmowanie przez niego działań niezgodnych z celami „Iustitii”. Sam zainteresowany uważa tę decyzję za złą, i to z kilku powodów.
– Po pierwsze, uzasadnienie jej podjęcia jest tak ogólnikowe, że w istocie nie wyjaśnia, na czym polegała moja przewina. Gdyby bowiem przyjąć, że popieranie zmian w wymiarze sprawiedliwości powoduje konieczność wykluczenia sędziego z grona członków „Iustitii”, zapewne należałoby wykluczyć większość członków tego Stowarzyszenia, śmiem bowiem twierdzić, że większość środowiska sędziowskiego od lat zmian się domagała. W tej liczbie jest również aktualny prezes „Iustitii” i większość członków jej władz, którzy zapragnęli, by było tak jak było, dopiero wtedy gdy pojawił się nowy rząd i nowy MS, który zaczął wprowadzać zmiany – twierdzi Piebiak. Jego zdaniem decyzja, jaka zapadła w jego sprawie, to przejaw groźnego trendu tworzenia z „Iustitii” organizmu na kształt partii wodzowskiej, która nie toleruje żadnych dyskusji wewnętrznych, bezlitośnie sekując, a w razie potrzeby pozbywając się tych, którzy mają inne poglądy niż wódz.
– W wypadku stowarzyszenia sędziowskiego to szczególnie groźna tendencja, sędziowie bowiem z natury rzeczy muszą polegać na własnym doświadczeniu i własnej interpretacji przepisów prawa. W taki właśnie indywidualny sposób wykonują przecież przypisaną funkcję rozstrzygania indywidualnych spraw obywateli. Wszelkie próby narzucania jedynego, właściwego sposobu myślenia akurat dla przedstawicieli tej profesji są zabójcze – komentuje wiceminister. Zarzuca „Iustitii”, że jej dzisiejsza linia jest antypaństwowa. Jak podkreśla, jest to aberracja. Sędziowie są bowiem władzą państwową i nie mogą ze swym państwem walczyć.
– Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i ta niewielka liczebnie, ale nad wyraz zdeterminowana grupka działaczy, często w samym środowisku określana mianem sekty, odejdzie w niesławie, a „Iustitia” znowu stanie się platformą twórczej dyskusji środowiska sędziowskiego o wymiarze sprawiedliwości – podkreśla Piebiak. Jak dodaje, nie odszedł sam, mimo że fundamentalnie nie zgadza się z obecną linią stowarzyszenia, by nie ułatwiać sprawy jej aktualnym działaczom i nie sprawiać wrażenia, że robi coś złego.
– Wiem, że wielu sędziów także tylko dlatego jest jeszcze w „Iustitii”. Wielu jednak, nie chcąc mieć do czynienia z tym, co aktualnie się w niej dzieje, odeszło. Mam nadzieję, że gdy powróci normalność, oni również powrócą. Ostatecznie jednak muszę wyraźnie stwierdzić, że „Iustitia” nie jest celem samym w sobie. Jest tylko środkiem w celu stworzenia lepszego, sprawniejszego i uczciwszego wymiaru sprawiedliwości, i to przede wszystkim powinno leżeć na sercu każdemu sędziemu – konkluduje wiceminister.