Osoba, która przekroczy granicę obrony koniecznej, starając się powstrzymać napastnika wdzierającego się do domu, mieszkania czy na posesję, nie zostanie ukarana. Wyjątkiem będzie sytuacja, kiedy jej sposób działania będzie rażąco nieadekwatny do zagrożenia. Taki jest sens rządowego projektu nowelizacji kodeksu karnego, którego drugie czytanie odbędzie się na rozpoczynającym się jutro posiedzeniu Sejmu.
Obecne przepisy przewidują, że karze nie podlega osoba, która przekracza granicę obrony koniecznej „pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu”. Dodanie nowej przesłanki ma sprawić, że w przypadku napadów dokonywanych w miejscu zamieszkania ofiary organy ścigania nie będą musiały badać, czy osoba, która np. spowodowała ciężki uszczerbek na zdrowiu przestępcy, zrobiła to pod wpływem strachu lub czy było to uzasadnione. Ministerstwo Sprawiedliwości podkreśla, że zmiany są konieczne, gdyż nie może być tak, że prawo prowadzi do uprzywilejowania napastnika kosztem napadniętego. W uzasadnieniu możemy przeczytać, że prawo musi być po stronie uczciwego człowieka, a „obawa przed konsekwencjami prawnymi nie powinna też zniechęcać obywateli do przeciwdziałania aktom bezprawia”.
Mimo tych zapewnień projekt nie został entuzjastycznie przyjęty przez prawników. Więcej jego wad niż zalet dostrzegł np. Sąd Najwyższy. Wskazywał on na pewną niekonsekwencję pomysłodawców, tłumacząc, że trudno uzasadnić, dlaczego osoba przekraczająca granice obrony koniecznej, np. tuż przed ogrodzeniem własnej posesji, miałaby ponieść odpowiedzialność karną, natomiast przenosząc konflikt na teren tejże posesji – już nie. Ponadto SN uważa, że zmiana prawa może mieć negatywne skutki uboczne. Jak choćby promowanie postaw agresywnych przy rozwiązywaniu konfliktów z sąsiadami czy osobami, które być może wkroczą w sferę prywatności właściciela domu czy posesji bez jego wyraźnego upoważnienia, ale jednocześnie bez złego zamiaru.
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu w Sejmie