BBI Development złoży wniosek do prokuratury i CBA o ściganie aktywistów blokujących przyjęcie planu zagospodarowania przestrzennego.



Dziś rada Warszawy podejmie jedną z najważniejszych decyzji tej kadencji. Samorządowcy zawyrokują, czy najważniejszy dokument dotyczący zagospodarowania przestrzennego miasta, czyli plan miejscowy dla Śródmieścia Południowego w rejonie ul. Poznańskiej, w końcu stanie się obowiązującym prawem. W ubiegłym tygodniu projekt uzyskał pozytywną decyzję komisji ładu przestrzennego miasta.
Wart kilka miliardów złotych plan dopuszcza m.in. budowę wieżowców w rejonie skrzyżowania ul. Emilii Plater i Nowogrodzkiej, w tym na terenie dawnego liceum Hoffmanowej (teren miasta) oraz na gruncie archidiecezji warszawskiej. Obecnie istniejące ok. 140-metrowe budynki Marriottu i dawnego Elektrimu można byłoby podnieść do 170 m i wyremontować, bo budowane 30 lat temu zaczynają straszyć wyglądem, zamiast przyciągać gości i inwestorów.
Większość działek to tereny miejskie, głównie w użytkowaniu wieczystym. Występują tam też grunty należące do Skarbu Państwa (poczty, administracji rządowej, placówek naukowych) oraz tereny prywatne, w tym kościelne.
Uchwalenie planu miejscowego uchyli kontrowersyjne wuzetki, w licznych przypadkach stanowiące przedłużenie dzikiej reprywatyzacji. Jak pisaliśmy w DGP, na terenie objętym projektem planu jest kilkadziesiąt adresów będących w trakcie lub już zreprywatyzowanych. Kolejnych kilkanaście objętych jest decyzjami o warunkach zabudowy wydanymi w ostatnich latach, a kilka adresów jest i w wykazie nieruchomości objętych roszczeniami, i mają wydane wuzetki.
Plan daje możliwość sprzedaży działek, które od lat nie mogą doczekać się kupców, i wykorzystania pieniędzy z tego na cele edukacyjne. – Jest niepisana zasada, że inwestorzy nie kupują gruntów wartych więcej niż 100 mln zł, jeśli nie ma dla nich ważnego planu miejscowego. – opowiada ekspert ds. nieruchomości. Potwierdza to Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy: – Próbowaliśmy sprzedawać działki w centrum, ale nie wyszło – mówi.
Władze miasta zdają sobie sprawę, że swoim planem wbijają się klinem w „wuzetkowo-reprywatyzacyjne zagłębie”. W końcu na tym obszarze znajduje się np. słynna zreprywatyzowana działka przed urzędem dzielnicy Śródmieście, na której właściciele dokonali wycinki drzew, tuż pod nosami urzędników. Jeśli nie będzie planu, wybudują tu biurowiec. Plan to zablokuje, bo przewiduje zieleniec.
Przyjęcie planu próbują storpedować miejscy aktywiści. – Zniszczone maja? byc´ zabytki i zielen´. To kolejny etap wype?dzania mieszkan´ców S´ródmies´cia z ich dzielnicy, żeby zrobic´ miejsce inwestycjom deweloperskim – przekonuje stowarzyszenie Wolne Miasto Warszawa związane ze śródmiejskim radnym Janem Śpiewakiem.
Zarzuty te odpiera Rafał Szczepański z BBI Development, spółki, która na ujętych w planie gruntach kościelnych ma postawić wysokościowiec Roma Tower. – Jesteśmy jedynym deweloperem w tym planie, występującym tu w dodatku ze społecznym partnerem. To archidiecezja warszawska. W pozostałej części plan dotyczy działek miejskich lub inwestycji dotychczasowych właścicieli takich jak Orange czy PKO BP. Dlatego zarzut, że plan jest pisany pod deweloperów, jest chybiony – ocenia Szczepański.
Spółka nie zamierza biernie przyglądać się atakom aktywistów.
– Uznaliśmy, że najwyższa pora zawiadomić o tym odpowiednie służby państwowe, gdyż te działania są prowadzone nie tylko na niekorzyść miasta, ale i strategicznej spółki Skarbu Państwa, czyli PKO BP. Dlatego w czwartek składamy wniosek do CBA i prokuratury na działania pewnych grup związane ze spowalnianiem przyjęcia tego oficjalnego dokumentu – zapowiada Szczepański i dodaje, że firma podejmuje też inne działania prawne przeciwko „konkretnym osobom”.
300 mln zł na szkoły
Urząd ocenia, że plan będzie dla stolicy opłacalny. „Pozwoli na korzystną sprzedaż dużej działki miejskiej przy ul. Emilii Plater, co przyniesie wymierne wpływy budżetowe – wynika z uzasadnienia dokumentu. Miasto spodziewa się wpływów rzędu 200–300 mln zł. Na to później nałożą się jeszcze wpływy z podatku od nieruchomości. Urzędnicy chcą możliwie szybko zapisać potencjalne zyski z tych gruntów w budżecie miasta. – Wpływy można uwzględnić w budżecie na etapie szykowania przetargu. Czyli potencjalnie w drugiej połowie 2018 r. – mówi nam osoba z otoczenia Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Zyski ze sprzedaży działek objętych przyjmowanym planem miasto w całości przeznaczy na cele oświatowe, m.in. na budowę szkół, co pomogłyby rozładować dwuzmianowość (efekt reformy edukacji). W stolicy są wciąż placówki, gdzie uczy się między 700 a tysiącem uczniów, np. SP nr 340 na Ursynowie, SP nr 52 na Targówku, SP nr 31 na Białołęce czy SP nr 65 na Żoliborzu. Wszystkim im dość szybko przydałaby się rozbudowa.
Współpraca Adam Pawluć
Plan wbija się jak klin w wuzetkowo-reprywatyzacyjne zagłębie