Nie istnieje konstytucyjne ani ustawowe prawo orzecznika do przeniesienia się na inne miejsce służbowe. Więc nie przysługuje mu odwołanie do sądu od decyzji odmawiającej jego prośbie.
Przeniesienie sędziego na inne stanowisko służbowe / Dziennik Gazeta Prawna
Do takich wniosków doszedł ostatnio Trybunał Konstytucyjny, umarzając postępowanie wszczęte wnioskiem rzecznika praw obywatelskich (sygn. akt K 31/16).
Walka o ukrócenie swobody, jaką ustawodawca dał ministrowi sprawiedliwości w kwestii rozpatrywania sędziowskich wniosków o zmianę sądu, trwa od kilku lat. Nad problemem pochylały się już sądy powszechne i administracyjne, włączając w to NSA oraz Sąd Najwyższy. I zazwyczaj ich rozstrzygnięcia nie były korzystne dla samych zainteresowanych. Wystarczy wspomnieć orzeczenie NSA z 2016 r., które zapadło w sprawie Grzegorza Barnaka. Wówczas sąd doszedł do wniosku, że spór między ministrem a sędzią o przeniesienie to spór między przełożonym a podwładnym. A jako taki nie może być rozpatrywany przez sąd administracyjny (sygn. akt I OSK 734/16). Umorzeniem zakończyło się również zainicjowane przez sędziego Barnaka postępowanie przed TK. Sędzia próbował udowodnić, że art. 75 par. 1, 3 i 4 prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2062 ze zm.), regulującego zasady rozpatrywania wniosku sędziego o przeniesienie, nie da się pogodzić z takimi konstytucyjnymi wartościami, jak prawo do sądu, prawo do zaskarżania orzeczeń zapadłych w pierwszej instancji oraz zasada dwuinstancyjności postępowania sądowego.
TK doszedł jednak do wniosku, że nie ma takich przepisów ustawy zasadniczej pozwalających sędziemu wywodzić, iż ma on prawo decydować lub chociaż współdecydować o miejscu orzekania (sygn. akt SK 30/14).
Mimo tych niekorzystnych rozstrzygnięć jeszcze raz o prawa sędziów przed TK postanowił zawalczyć RPO. Ale TK nie zmienił zdania. Umarzając postępowanie wszczęte przez Adama Bodnara, stwierdził, że ani z ustawy zasadniczej, ani z u.s.p. nie wynika prawo podmiotowe sędziego do przeniesienia na inne miejsce służbowe. W uzasadnieniu postanowienia czytamy również, że w ustawie brakuje zarówno przesłanek materialnych, które wyznaczałyby zakres swobody dyskrecjonalnej MS podczas podejmowania tego rodzaju rozstrzygnięć, jak i norm proceduralnych odnoszących się do trybu postępowania w tej sprawie. „Z tego względu odmowa Ministra Sprawiedliwości przeniesienia sędziego na inne miejsce służbowe nie podlega kontroli sądowej” – stwierdza TK.
– Mnie ta decyzja trybunału nie dziwi – przyznaje Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący Forum Współpracy Sędziów. Jak tłumaczy, przywykł już do tego, że od dłuższego czasu przedstawiciele różnych władz i urzędów mówią wyłącznie o obowiązkach sędziów, zapominając o ich prawach.
– To rozstrzygnięcie wpisuje się w tę tendencję – zauważa. Dodaje, że rozwiązanie, którego skutkiem jest to, iż los sędziego w pełni zależy od decyzji ministra, a ten nie musi nawet tej decyzji uzasadniać, jest złe. I przypomina, że brak możliwości przeniesienia się sędziego do innego sądu może w niektórych przypadkach negatywnie odbić się na jakości i szybkości wykonywanej przez niego pracy.
Czy to oznacza, że sprawa przenoszenia sędziów na ich wniosek została już zamknięta na stałe? Niekoniecznie. Jest bowiem cień szansy, że przepisy regulujące tę kwestię zostaną w przyszłości zmienione. Deklarację taką na łamach DGP składał już kilka miesięcy temu Łukasz Piebak, wiceminister sprawiedliwości. I nadal ją podtrzymuje.
– Uważam, że z niewolnika nie ma pracownika. Jestem więc zwolennikiem wprowadzenia rozwiązań, które czyniłyby decyzję ministra bardziej transparentną, a przez to łatwiej akceptowalną dla samego zainteresowanego – mówi wiceminister. Nie odrzuca również pomysłu umożliwienia sędziemu odwołania się od decyzji odmownej do Sądu Najwyższego.
– W tej kwestii jednak należy być bardzo ostrożnym i patrzeć na to nie tylko z perspektywy sytuacji danego sędziego, ale również z perspektywy ustrojowej. Należy zastanowić się np. nad tym, czy takie rozwiązanie nie wpłynęłoby negatywnie na pracę sądu, w którym będzie wakat na stanowisku, którym zainteresowany jest sędzia. A tak zapewne by było, gdyby na rozpatrzenie przez SN odwołania sędziego trzeba było czekać kilka lat – zauważa Piebiak.
Sędziowie, którzy oczekują zmian, muszą jednak uzbroić się w cierpliwość. Resort w najbliższym czasie nie będzie pracował nad wprowadzeniem nowych rozwiązań w przepisach regulujących zasady przenoszenia sędziów.
– Jeżeli do takich korekt dojdzie, to zapewne w ramach szerokiej reformy sądownictwa powszechnego. A kiedy ta nastąpi, trudno obecnie stwierdzić – tłumaczy wiceminister. Reforma ta miałaby polegać m.in. na wprowadzeniu jednolitego stanowiska sędziowskiego czy spłaszczeniu struktury sądownictwa.
– Na razie wprowadziliśmy rozwiązanie, dzięki któremu sędziowie mogą uzyskać wiedzę na temat tego, że minister zamierza obwieścić o wolnym stanowisku w sądzie, do którego chcieliby się przenieść. To było wyjście naprzeciw postulatom środowiska – zapewnia Piebiak.