Głowa państwa nie będzie miała określonego terminu na wydanie decyzji o przedłużeniu okresu orzekania sędziom SN i NSA, którzy ukończyli 65 lat. Zyska doskonałe narzędzie do ich dyscyplinowania.



Wywołanie tzw. efektu mrożącego – taki będzie zdaniem ekspertów skutek wejścia w życie przygotowanych przez prezydenta przepisów regulujących zasady przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN i NSA. Wszystko dlatego, że zostawiają one głowie państwa zbyt dużą swobodę w decydowaniu o tym, czy sędzia mimo ukończenia 65 lat będzie mógł nadal orzekać, czy nie.
Niezgodność z konstytucją
Krytykowane rozwiązanie to efekt zamieszczenia w projekcie przepisów mówiących o tym, że sędziowie SN, którzy w dniu wejścia w życie nowej ustawy o SN będą mieli ukończone 65 lat lub osiągną taki wiek w ciągu trzech miesięcy, zostaną przeniesieni w stan spoczynku. Rozwiązanie to znajdzie zastosowanie także względem sędziów NSA, a to dlatego że zgodnie z prawem o ustroju sądów administracyjnych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1066 ze zm.; dalej p.s.a.) w sprawach nieuregulowanych w tym akcie „do Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz do sędziów, urzędników i pracowników tego Sądu, stosuje się odpowiednio przepisy dotyczące Sądu Najwyższego”.
Proponowane zasady przechodzenia sędziów w stan spoczynku / Dziennik Gazeta Prawna
Sędziowie, którzy mimo osiągnięcia wskazanego w projekcie wieku będą chcieli pozostać czynni zawodowo, będą musieli poprosić o zgodę prezydenta. I tu zaczyna się problem. Podnosi się, że przekazanie takiego uprawnienia organowi władzy wykonawczej może naruszać ustawę zasadniczą. Wątpliwości te są tym bardziej uzasadnione, że zostało to już skrytykowane w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. Ten bowiem w postanowieniu z 2000 r. stwierdził, że niedopuszczalne byłoby, gdyby zgodę na przedłużenie sprawowania urzędu sędziowskiego wydawał organ polityczny postawiony poza systemem organizacyjnym władzy sądowniczej (sygn. akt K 28/99). TK przypomniał wówczas, że takie rozwiązanie obowiązywało w okresie PRL.
Efekt mrożący
Co gorsza, w prezydenckim projekcie nie wskazano przesłanek, jakimi powinien się kierować prezydent, decydując o dalszym losie sędziego. Nie określono również terminu, w jakim takie rozstrzygnięcie powinno zapaść. To budzi wątpliwości, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że zgodnie z projektem w okresie oczekiwania na decyzję głowy państwa sędzia będzie nadal wypełniał swoje obowiązki.
– To spowoduje, że będzie on orzekał pod olbrzymią presją przyszłej i niepewnej co do kierunku rozstrzygnięcia decyzji prezydenta – ocenia prof. Sławomir Patyra, konstytucjonalista z UMSC w Lublinie. Dlatego też jego zdaniem formuła ta stoi w jawnej sprzeczności z zasadą sędziowskiej niezawisłości.
Podobnego zdania jest Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
– To będzie wywoływało tzw. efekt mrożący. Istnieje przecież ryzyko, że sędzia będzie zastanawiał się, jak powinien się zachowywać, jak orzekać, aby otrzymać zgodę na dalsze pozostanie w zawodzie – podkreśla Markiewicz. Tak więc jego zdaniem dzięki takim uprawnieniom prezydent zyska doskonałe narzędzie do dyscyplinowania sędziów SN i NSA.
– Ich los będzie przecież zależał wyłącznie od widzimisię głowy państwa – kwituje sędzia.
W związku z powyższym nie dziwi to, że już pojawiają się głosy, iż część sędziów wcale nie będzie się ubiegać o przedłużenie okresu orzekania. Mówił o tym w wywiadzie dla DGP Dariusz Zawistowski, prezes SN kierujący pracami izby cywilnej, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. Jak wyjaśniał, sędziowie ci uznali, że wniosku o umożliwienie im dalszego orzekania po osiągnięciu 65. roku życia nie należy składać, bo byłoby to równoznaczne z akceptacją regulacji niezgodnej z ustawą zasadniczą.
Jak wynika z wyliczeń SN, obniżenie wieku, w jakim sędziowie przechodzą w stan spoczynku, obejmie 31 na 89 orzekających w tym sądzie.
Procedura w pełni polityczna
Problem z omawianą konstrukcją jest też taki, że wydanie przez prezydenta zgody na dalsze orzekanie przez sędziego będzie zapewne wymagało dla swej ważności uzyskania podpisu prezesa Rady Ministrów. Konstytucja bowiem w sposób wyczerpujący wskazuje, które akty prawne wydane przez głowę państwa nie wymagają kontrasygnaty premiera. A wśród nich nie ma oczywiście zgody na przedłużenie sędziemu SN okresu orzekania. „O tym, kto będzie mógł orzekać po osiągnięciu 65. roku życia, nie będzie więc decydował samodzielnie Prezydent RP, ale każdorazowo, gdyby Prezydent RP chciał wyrazić taką wolę, decydujący głos będzie miał Prezes Rady Ministrów” – czytamy w opinii na temat prezydenckiego projektu wydanej przez SN.
– Wymóg uzyskania podpisu premiera nada tej procedurze charakter w pełni polityczny – wtóruje prof. Patyra. Dlatego też jego zdaniem proponowane rozwiązanie narusza nie tylko zasady podziału i równowagi władz, godzi w zasadę niezależności i odrębności sądów, ale kwestionuje również zasadę niezawisłości sędziowskiej, uzależniając w istocie możliwość orzekania od decyzji organu politycznego, jakim bez wątpienia – ze względu na przyporządkowanie do władzy wykonawczej – jest prezydent, a tym bardziej prezes Rady Ministrów.