Trzeba zmienić przepisy, żeby komunikaty o zagrożeniach rozsyłać na telefony bez aplikacji. Operatorzy telekomunikacyjni nie widzą technicznych przeszkód, by ostrzeżenia o niebezpieczeństwie rozsyłać SMS-ami. Wymaga to jednak zmiany prawa, do czego strona rządowa dopiero dojrzewa.
Komunikaty Regionalnego Systemu Ostrzegania (RSO) trafiają dziś na paski programów TVP w emisji naziemnej, do telegazety i na strony internetowe urzędów wojewódzkich. Żeby dostawać ostrzeżenia na telefon komórkowy, trzeba zainstalować aplikację RSO. Nie jest ona zbyt popularna: od wdrożenia w 2015 r. pobrano ją ok. 600 tys. razy, choć kart SIM w połowie tego roku było według GUS 51,7 mln.
Po sierpniowych nawałnicach (system ostrzegania się nie sprawdził) rozgorzała dyskusja o potrzebie prostszej i skuteczniejszej metody alarmowania o zagrożeniu, np. przez SMS.
– Mamy technologiczne możliwości wysyłania powiadomień SMS w regionie zagrożenia, ale niezbędne jest stworzenie odpowiednich przepisów prawnych – twierdzi Arkadiusz Majewski z Plusa. Wtóruje mu rzecznik Play Marcin Gruszka. – Dziś prawo nie pozwala na geolokalizację bez zgody danej osoby. Instalując aplikację, wyrażamy taką zgodę. Należy więc zmienić przepisy, by w sytuacji zagrożenia życia zgoda na geolokalizację nie była potrzebna – mówi Gruszka.
Ponad dwa lata temu czterej najwięksi operatorzy – Orange, Play, Plus i T-Mobile – podpisali list intencyjny o współpracy przy RSO z ówczesnym Ministerstwem Administracji i Cyfryzacji i z Urzędem Komunikacji Elektronicznej. Dzięki temu w sytuacji zagrażającej życiu lub zdrowiu mieliśmy otrzymywać wiadomości SMS. Ale nie otrzymujemy.
Od podpisania listu strona rządowa kilka razy spotkała się z operatorami, ale jak podkreśla Marcin Gruszka, nic się nie zmieniło. Obecne kierownictwo MSWiA obwinia telekomy. W odpowiedzi na interpelację poselską dotyczącą nawałnic wiceminister Jarosław Zieliński stwierdził w końcu września, że system ostrzegania wiadomościami SMS nie został uruchomiony „z uwagi m.in. na ograniczenia techniczne po stronie operatorów telefonii komórkowej”. MSWiA planuje jednak kolejne spotkanie z operatorami w tej sprawie. „Zależy nam, aby nowy system ostrzegania ludności działał ekspansywnie, a nie był uzależniony od tego, czy ktoś pobierze aplikację na telefon. Docelowo chcemy, żeby komunikat o zagrożeniach docierał do wszystkich osób znajdujących się na określonym obszarze” – zapewnia nas biuro prasowe resortu.
MSWiA pytane o szansę pokonania przeszkód prawnych stwierdza, że niebawem do uzgodnień międzyresortowych trafi ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej, regulująca m.in. ostrzeganie o niebezpieczeństwie. – Myślimy też o uwzględnieniu tej kwestii w prawie telekomunikacyjnym, które akurat zmieniamy – mówi minister cyfryzacji Anna Streżyńska. – Najważniejsze, żeby strony uzgodniły nowoczesne, powszechne i tanie rozwiązanie, niezależne od różnych uwarunkowań. Rynek jest na to otwarty, nie spodziewamy się przeszkód – podkreśla.