W wydaniu DGP z 23 sierpnia 2017 r. z ciekawością przeczytaliśmy opinię adwokata dr. Wieńczysława Grzyba pt. „Totalna krytyka sądów i sędziów podkopuje zaufanie do całego państwa”. Choć teza zawarta w tytule jest nam bliska, to nie możemy zgodzić się z twierdzeniami autora dotyczącymi braku rzetelnych opracowań, które wskazywałyby na istotne problemy polskiego sądownictwa.



W naszym raporcie pt. „Ocena polskiego sądownictwa w świetle badań” odwołujemy się m.in. do danych Komisji Europejskiej, Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (ENCJ), organizacji World Justice Project, komunikatów Centrum Badania Opinii Społecznej, TNS Global, a także badań własnych Fundacji Court Watch Polska. Dane te, o ile analizowane są ze świadomością sposobu ich uzyskiwania i prezentacji, dostarczają wiele istotnych informacji na temat polskiego sądownictwa. Choć w ich świetle kondycja rodzimego wymiaru sprawiedliwości nie może być uznana za katastrofalną, to z pewnością warto pracować nad jej poprawą.
Jak twierdzi dr Grzyb, większość Polaków nie miała do czynienia z wymiarem sprawiedliwości, co ma podważać zasadność surowych nomen omen sądów na jego temat. Tymczasem według komunikatu z badań CBOS „Społeczne oceny wymiaru sprawiedliwości” aż połowa ankietowanych mających osobiste doświadczenia z sądownictwem, nie ocenia go pozytywnie.
Jedną z przyczyn takich właśnie ocen jest przewlekłość postępowań sądowych, która w świetle zarówno danych CBOS, jak i uwzględniających głosy ekspertów praktyków badań World Justice Project uznana została za najpoważniejszy mankament polskiego wymiaru sprawiedliwości. Tymczasem na podstawie dostępnych statystyk dr Grzyb twierdzi, że opinie te są bezzasadne. Istotnie, sprawy w I instancji finalizowane są w ciągu 4,7 miesiąca, co nie jest wynikiem wyjątkowym w skali Europy. Dlaczego zatem jest tak źle, skoro jest tak dobrze? Odpowiedź leży właśnie w danych, na które powołuje się autor – podany średni czas trwania postępowań dotyczy wyłącznie I instancji, nie ma więc żadnego przełożenia na czas, który „klient” wymiaru sprawiedliwości będzie musiał poświęcić od momentu założenia sprawy do egzekucji prawomocnego wyroku. Nie musi to jednak wynikać z opieszałości urzędników, a rozwiązań systemowych, które – nadużywane – pozwalają przedłużać postępowanie latami.
Nie możemy także zgodzić się z tezą, jakoby ze swej natury wymiar sprawiedliwości skazany był na awersję ze strony obywateli. W corocznych raportach z Obywatelskiego Monitoringu Sądów wielokrotnie przytaczaliśmy koncepcję sprawiedliwości proceduralnej, która przyświeca całej działalności Fundacji Court Watch Polska. Na gruncie nauk społecznych ustalono, że subiektywne poczucie sprawiedliwości nie wynika wyłącznie z treści wyroku, ale przede wszystkim z przekonania, że sprawa została rozpatrzona sprawiedliwie, czyli
1) z zachowaniem prawa do przedstawienia własnego stanowiska przez strony,
2) przez bezstronny sąd,
3) okazujący szacunek uczestnikom posiedzenia lub rozprawy oraz
4) zrozumiale się wypowiadający.
Nie należy zatem ustawać w wysiłkach mających na celu podnoszenie jakości polskiego sądownictwa w tych właśnie wymiarach. Temu służyć ma chociażby organizowana przez Fundację Court Watch Polska konferencja „Trzy kroki do bycia zrozumiałym sędzią”, która odbędzie się 26 września w Sądzie Najwyższym i dostarczy wielu praktycznych informacji przydatnych m.in. sędziom liniowym. Warto pamiętać, że troska o „klienta” sądu wynikać powinna nie tylko z finansowania wymiaru sprawiedliwości ze środków publicznych, a więc przez niego samego, ale także z jej przełożenia na lepszą reputację sądownictwa. Dzięki tej wiedzy pozytywny wpływ na społeczne oceny trzeciej władzy może mieć każdy sędzia.
Ma natomiast rację autor artykułu, że sprawą wymagającą zmian systemowych jest sposób powoływania sędziów. Wybór dokonywany w zasadzie poza kontrolą i świadomością społeczeństwa nie buduje zaufania do osób mających wydawać wyroki w imieniu Rzeczypospolitej. Doktor Wieńczysław Grzyb proponuje włączenie w proces lokalnych komisji, co uważamy za bardzo dobry pomysł, z jednym zastrzeżeniem. Jeśli sędziami mają zostawać osoby nie tylko profesjonalne, lecz także budzące zaufanie lokalnych społeczności, w wybór zaangażowani powinni być nie tylko prawnicy, ale też przedstawiciele mieszkańców. Dlatego zaproponowaliśmy rok temu Ministerstwu Sprawiedliwości, a obecnie prezydentowi, włączenie do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa etapu oceny kandydatów przez lokalną komisję złożoną zarówno z przedstawicieli samorządów prawniczych, jak i bezpartyjnych „elektorów”. Powinny wybierać ich osoby mieszkające w granicach właściwości miejscowej sądu, do którego wybierany jest sędzia. Krajowa Rada Sądownictwa następnie dokonywałaby wyboru z kandydatów wyselekcjonowanych wcześniej przez takie lokalne gremium, co znacznie ułatwiłoby jej pracę. Natomiast społeczeństwo zyskałoby motywację do większego zainteresowania się tym, jak rzeczywiście działa władza sądownicza.
Nie możemy zgodzić się z tezą, że wymiar sprawiedliwości ze swej natury skazany jest na awersję ze strony obywateli