Jak zapewne wielu wie, Kopernik był nie tylko wybitnym astronomem, lecz także sformułował aktualne do dziś prawo ekonomiczne (nazywane także prawem Kopernika-Greshama).
Mówi ono, że zły pieniądz wypiera z obiegu pieniądz dobry. Twierdzenie to można zastosować do obecnej rzeczywistości społecznej, szczególnie w odniesieniu do regulacji prawnych. Bowiem w efekcie działań populistów złe regulacje wypierają te dobre.
W trakcie toczącej się dyskusji nad trzema projektami ustaw: o Sądzie Najwyższym, o Krajowej Radzie Sądownictwa i o ustroju sądów powszechnych (ten ostatni ma już postać obowiązującej nowelizacji) populizm osiągnął swoje szczyty. Odnosząc się do ekonomicznego prawa Kopernika, można stwierdzić, że w istocie w ogóle nie ma już w obiegu dobrego pieniądza.
W dyskusji wokół proponowanych zmian przyjęto następujące założenia, akceptowane przez wszystkie strony sporu:
● sądy źle funkcjonują i są źle oceniane przez społeczeństwo,
● sytuacja taka wymaga szybkich reform.
Tymczasem oba te twierdzenia są moim zdaniem fałszywe. Nie ma jakichkolwiek naukowych opracowań, z których wynikałoby, że sądownictwo źle funkcjonuje. Wręcz przeciwnie, dostępne statystyki wskazują, że czas rozpoznania spraw oscyluje wokół przeciętnej w Europie. Nie oznacza to, że sądownictwa nie można lub nie należy reformować. Nie jest to jednak tak niezbędne i pilne, jak się mówi.
Płynące ze strony obozu władzy głosy o rzekomej konieczności wprowadzenia odpowiedzialności sędziów za wydawane przez nich wyroki dziwią w kontekście przeforsowanych przez obecny rząd zmian w kodeksie postępowania karnego. W ich konsekwencji wyraźnie ograniczono odpowiedzialność prokuratorów za podejmowane przez nich działania (uchylenie art. 552a i 552b, zmiana art. 557 par. 1 k.p.k.). Można by postawić pytanie, dlaczego prokurator ma nie ponosić odpowiedzialności za swoje działania, a ma ją ponosić sędzia? Nie ma tu logicznej odpowiedzi.
Z kolei jeżeli strona rządowa miałaby zamiar usprawnić sądownictwo, to przecież nie powinna rozpoczynać od roszad osobowych, lecz od usprawnienia procedur. Tymczasem główne procedury (karna i cywilna) były niedawno zmienione. Kodeks postępowania karnego został znowelizowany w kwietniu 2016 r. Czy należy z tego wnioskować, że rządząca większość nie wiedziała, co czyni i uchwaliła złą procedurę, którą trzeba naprawić? Raczej nie można wyciągnąć takiego wniosku. Jeżeli chodzi o procedurę cywilną, to tylko od października 2016 r. była on nowelizowana 15 razy!
Prawie każda zmiana od lat jest uzasadniana koniecznością usprawnienia i przyśpieszenia postępowania. W rzeczywistości często prowadzi do ograniczenia praw stron i utrudnienia im dochodzenia roszczeń – z czego oczywiście opinia publiczna nie zdaje sobie sprawy. Dopiero gdy poszczególni obywatele znajdą się w sądzie i stwierdzą, jak te przepisy funkcjonują, to wówczas wyrażają swoje niezadowolenie. Oczywiście jest to niezadowolenie z pracy sądu, a nie treści przepisów i działań ustawodawcy. Zresztą co do zasady nikt nie jest i nie będzie nigdy zadowolony z pracy sądów. W ciągu roku zaledwie ok. 38 proc. obywateli ma kontakt z sądami. W zasadzie tylko oni mogliby ferować wiążące opinie na temat ich pracy. Pozostała większość kształtuje swoje poglądy jedynie na podstawie tego, co usłyszy w mediach. To oczywiste, że tego typu oceny nie mogą być miarodajne.
Ponadto z istoty swojej sądownictwo nie może przecież być „lubiane” lub też „popularne” w społeczeństwie. Równie dobrze można by mierzyć popularność Służby Więziennej lub policji, lub urzędów skarbowych wśród osób dotkniętych ich działaniem. Przecież w sprawie karnej nikt nie wychodzi z sądu zadowolony, bowiem jego rolą jest stosowanie przymusu państwowego i wymierzanie kary. W sprawie cywilnej też mało kto cieszy się z rozstrzygnięcia. Nie jest usatysfakcjonowany ani ten, kto przegrał sprawę, ani ten, kto nie wygrał jej w całości. Stąd też odwoływanie się do kwestii popularności sądów w społeczeństwie lub tego, że społeczeństwo domaga się zmian, jest czystej wody populizmem. Równie dobrze można byłoby oceniać postępowanie neurochirurgów na podstawie ulicznej sondy. Z drugiej strony należy także uwzględnić, że zawód sędziego w rankingach zaufania plasuje się stosunkowo wysoko.
Ci, którzy obecnie orzekają, zdają egzamin, choć oczywiście zawsze były i będą pretensje do ich pracy. Jak powiedział w trakcie Kongresu Prawników w maju w Katowicach prof. Andrzej Kubas, nie ma konieczności zmian regulacji dotyczących procedur sądowych. Rozsądny sędzia zawsze zastosuje każdy przepis w sposób umiarkowany i dokona na jego podstawie rozstrzygnięcia najbardziej słusznego.
Jedyny element, który mógłby wymagać zmiany, choć wymaga ona czasu, dyskusji i rozważenia wszystkich ocen, to sposób powoływania sędziów. Często powtarzam, że wykonywania pracy sędziego nie sposób się nauczyć. Nie wystarczą wiedza i zdolności, ważny jest też charakter. Dlatego stanowiska sędziowskie trzeba powierzać osobom, które mają doświadczenie w pracy prawnika. Powinny tego dokonywać gremia fachowców, którzy zarówno znają specyfikę pracy sędziego, jak i mają bliższe informacje o poszczególnych kandydatach. Na szczeblu okręgu sądowego mogłaby to być np. komisja składająca się z przedstawicieli sądów, prokuratorów, adwokatów i radców prawnych lub notariuszy, która z pewnością odrzucałaby osoby z jakichś względów – charakterologicznych, zdrowotnych lub innych – nienadające się na stanowisko sędziego. Z kolei kandydat, który wcześniej wykonywał inny zawód prawniczy, niewątpliwie sprawniej byłby w stanie wykonać swoje zadania, jak również przekonywać społeczeństwo do słuszności swoich rozstrzygnięć. Być może wówczas zawód sędziego cieszyłby się większym szacunkiem. Niewątpliwie młody wiek większości orzekających nie przynosi takich efektów. Na marginesie dodam, że negatywnie oceniam pojawiające się niekiedy propozycje, by wzorem Stanów Zjednoczonych sędziów wyłaniać w wyborach powszechnych.
Reasumując – nie można podzielić argumentacji przedstawicieli władzy wykonawczej, w tym w szczególności Ministerstwa Sprawiedliwości, potępiających w czambuł postępowanie sądów i sędziów. Takie postępowanie obraca się przeciwko wszystkim obywatelom, gdyż podkopuje zaufanie do państwa jako całości. Dowodzi też, że prawo Kopernika ma zastosowanie także do dobrych obyczajów.