Nie mają one bowiem nic wspólnego z prawem do sądu, lecz stanowi wyłącznie obstrukcję. Na łamach poniedziałkowego DGP wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak zapowiedział dużą reformę postępowania cywilnego. Cel: skończyć z sądowym pieniactwem.
– Sędzia będzie mógł wreszcie zareagować, gdy strona wykorzystuje niezgodnie z przeznaczeniem swoje uprawnienia procesowe, z reguły w celu obstrukcyjnym – zapowiedział minister Piebiak.
Poznaliśmy pierwsze szczegóły przyszłych zmian.
Piętrowe zażalenia
Jednym z najbardziej znienawidzonych przez sędziów przepisów jest ten zawarty w art. 394 par. 1 pkt 11 kodeksu postępowania cywilnego. Stanowi on, że zażalenie do sądu drugiej instancji przysługuje na postanowienia sądu pierwszej instancji, których przedmiotem jest odrzucenie zażalenia. W tej na pozór niekontrowersyjnej normie kryje się istotny problem. Zwrócił na niego uwagę Sąd Najwyższy w wydanych niedawno „Uwagach o stwierdzonych nieprawidłowościach i lukach w prawie”.
„Skutkiem ubocznym tej regulacji prawnej – pomyślanej w interesie realizacji prawa do sądu – jest znaczna przewlekłość postępowania, wywołana wnoszeniem »piętrowych« zażaleń: strona, której zażalenie zostało odrzucone, zaskarża zażaleniem postanowienie w tym przedmiocie, w zasadzie mając świadomość, że prowadzi to tylko do zbędnego przedłużenia sprawy” – wyjaśnia SN.
W każdym sądzie występują bowiem przypadki, gdy strona żaląca celowo nie dopełnia wymagań formalnych środka odwoławczego. Robi to po to, by wywołać skutek w postaci odrzucenia zażalenia. A następnie zaskarżyć orzeczenie w tym przedmiocie kolejnym zażaleniem. Można tak w zasadzie w nieskończoność. Niektórzy sędziowie co prawda przecinają tę pętlę (na jednym z forów internetowych orzecznik przynał się, że zrobił tak dopiero po czterech latach), pozostawiając w pewnym momencie pisma bez biegu. Rzecz w tym, że tak naprawdę nie ma ku temu podstawy prawnej.
Obstrukcja procesu
Cierpliwość jednak się wyczerpała. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, twierdzi, że temat w resorcie jest znany. I już niebawem zostanie rozwiązany. Możliwość składania „piętrowych” zażaleń zostanie wyeliminowana w ramach nowelizacji k.p.c., nad którą trwają już prace wewnątrzresortowe.
Eksperci twierdzą, że to świetna informacja.
– Regulację zawartą w art. 394 par. 1 pkt 11 k.p.c. należy uznać za niewątpliwie wadliwą – ocenia radca prawny dr Małgorzata Świeca, wspólnik w kancelarii Świeca i Wspólnicy. Jej zdaniem norma jest niedookreślona oraz w przytłaczającej większości przypadków nie służy tak naprawdę żadnemu celowi. Poza notorycznym nadużywaniem praw procesowych przysługujących stronie w postępowaniu cywilnym, ale to rzecz jasna nie zasługuje na aprobatę ze strony ustawodawcy.
– Nadużywanie wskazanego uprawnienia negatywnie wpływa na sprawność postępowania i prowadzi do obstrukcji procesu, bowiem w praktyce jest ono wykorzystywane przez stronę wyłącznie do przedłużenia postępowania oraz odłożenia w czasie powstania prawomocności rozstrzygnięcia. Przy czym sądy mają związane ręce, gdyż nie posiadają jakichkolwiek narzędzi dyscyplinujących, przeciwdziałających takiemu procederowi – podkreśla dr Świeca.
Prawo do sądu
Jak zmienić nieudaną regulację? W ocenie Sądu Najwyższego zasadne wydaje się wprowadzenie do k.p.c. przepisu, który umożliwiałby sądowi drugiej instancji rozpoznanie zażalenia na postanowienie o odrzuceniu zażalenia nawet w wypadku obarczenia go brakami formalnymi. Mówiąc prościej: umyślnie popełniony błąd przez stronę nie uniemożliwiałby sędziom prowadzenia sprawy. I doprowadzenia jej do końca.
– Słusznym rozwiązaniem mogłoby być również wprowadzenie jednoznacznej regulacji przewidującej wyczerpanie drogi odwoławczej w momencie wydania przez sąd drugiej instancji orzeczenia, w tym także postanowienia w przedmiocie odrzucenia środka zaskarżenia, które tym samym byłoby niezaskarżalne – sugeruje dr Małgorzata Świeca.
Drobny odsetek złogów / Dziennik Gazeta Prawna
Przez wiele lat prostej na pozór korekty nie dokonywano. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na wątpliwości, czy byłaby ona zgodna z art. 45 ust. 1 konstytucji („Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”).
Zdaniem resortu sprawiedliwości jednak czym innym jest prawo do sądu, a czym innym jego nadużywanie. To ostatnie nie zasługuje na ochronę. Co zresztą potwierdził już wiele lat temu Sąd Najwyższy. W postanowieniu z 10 września 1998 r. (sygn. akt III CZ 114/98) stwierdził, że „jeżeli strona korzysta nieprawidłowo z przysługującego jej prawa do zaskarżenia orzeczenia sądowego i w związku z tym spotka się z zasadnym odrzuceniem wniesionego przez nią środka, to nie może skutecznie odwoływać się do art. 45 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, jak też do art. 6 ust. 1 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, sporządzonej w Rzymie 4 listopada 1950 r. (Dz.U. z 1993 r. nr 61, poz. 284), dla wykazania, że została pozbawiona możliwości sprawiedliwego rozpatrzenia jej sprawy przez wyższą instancję sądową”.

Adwokat dr Magdalena Matusiak-Frącczak: To, o czym mowa, jeden z sędziów-blogerów nazwał "grą w hydrę". I faktycznie: przypomina to trochę hydrę, której po odcięciu jednej głowy, odrastają trzy kolejne. Jeżeli zmiany będą skutkowały merytorycznym rozpoznaniem zażalenia, a nie jego odrzuceniem i de facto pozbawieniem strony prawa do sądu (nawet jeśli, co w tym przypadku oczywiste, strona nadużywa tego prawa), to takim zmianom należy przyklasnąć. Ale tylko i wyłącznie pod takim warunkiem, że nie będzie to skutkowało ograniczeniem prawa do sądu. Jednocześnie opisane rozwiązanie doprowadzi do szybszego uprawomocnienia się orzeczenia, co zabezpieczy interesy drugiej strony procesu.

Etap legislacyjny
Prace wewnątrzresortowe