Przewidziane rozwiązania nie stanowią naruszenia ustrojowego statusu Sądu Najwyższego - komentuje w rozmowie z PAP prof. Bogumił Szmulik. Jego zdaniem, niekonstruktywna, negacyjna postawa ugrupowań opozycyjnych utrudnia możliwość znalezienia kompromisu.

W Sejmie odbywa się we wtorek pierwsze czytanie projektu PiS ustawy o Sądzie Najwyższym. Przewiduje on m.in. trzy nowe izby SN, zmiany w trybie powoływania sędziów SN i umożliwienie przeniesienia obecnych sędziów SN w stan spoczynku "z wyjątkiem sędziów wskazanych przez Ministra Sprawiedliwości".

Według kierownika Katedry Prawa Konstytucyjnego Porównawczego i Współczesnych Systemów Politycznych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego prof. Bogumiła Szmulika, w debacie widać zbyt duże emocje polityczne.

Jak postrzega Pan debatę w Sejmie na temat zmian w Sądzie Najwyższym?

Prof. Szmulik: Zdecydowanie widać zbyt duże emocje polityczne - w miejsce spokojnej, merytorycznej pracy nad konkretnymi rozwiązaniami. Nie ulega wątpliwości, że taka niekonstruktywna, absolutnie negacyjna postawa ugrupowań opozycyjnych utrudnia możliwość znalezienia kompromisu.

Czy reforma Sądu Najwyższego, sądownictwa jest potrzebna?

Prof. Szmulik: Tak. Większość obywateli uznaje potrzebę głębokiej reformy władzy sądowniczej. W państwie demokratycznym, sprawujący władzę nie mogą być głusi na artykułowane od lat oczekiwania społeczne. Wydaje się także, że kierunek przyjętych lub proponowanych zmian zmierza do zwiększenia przejrzystości funkcjonowania władzy sądowniczej (w tym ustalenia czytelnej procedury obsadzania stanowisk), wzmocnienia odpowiedzialności dyscyplinarnej. Bowiem pochodną wysokiego statusu społecznego oraz gwarancji także materialnych w demokracji musi być większa odpowiedzialność. W tym względzie szczególnie pozytywnie należy ocenić zamiar powołania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Opozycja twierdzi, że zagrożona jest niezawisłość i niezależność sędziów. Czy zgadza się pan z taką opinią?

Prof. Szmulik: Nie, zarzut taki nie znajduje uzasadnienia. Ustrojodawca wprowadzając unormowanie zawarte w rozdziale poświęconym sądom i trybunałom jako jego ratio legis założył ochronę władzy sądowniczej przed głębokimi przekształceniami organizacyjnymi w drodze aktów podustawowych. Jednak nie przed głębokimi zmianami ustrojowymi czy organizacyjnymi przeprowadzanymi przez ustawodawcę. W związku z czym nie można uznać, że proponowane rozwiązania wykraczają poza zakres swobody ustawodawcy zwykłego do określenia ustroju Sądu Najwyższego. Ustawodawca zwykły jeżeli zdecyduje się na przyjęcie zawartych w projekcie rozwiązań skorzysta ze swojego prawa do kształtowania treści prawa zgodnie z celami polityki państwa, co posiada swoją podstawę prawną w artykule 176 ust. 2 Konstytucji.

Przewidziane rozwiązania nie stanowią naruszenia ustrojowego statusu Sądu Najwyższego, bowiem trzeba pamiętać, że rozdzielone władze nie są tym samym niezależnymi od siebie elementami ustroju państwa. Stanowią one w istocie rzeczy jedną konstrukcję, w ramach której obowiązane są współdziałać w celu zapewnienia rzetelności i sprawności instytucji publicznych. Innymi słowy - odrębność i niezależność sądów nie może prowadzić do zniesienia mechanizmu koniecznej równowagi pomiędzy wszystkimi tymi władzami. W przeciwnym przypadku doszłoby do naruszenia podstaw demokracji. Zasada demokracji stanowi zaś - jak wynika z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego - jedną z zasad określającą tożsamość konstytucyjną Państwa Polskiego. Stąd też proponowane rozwiązania są zgodne z artykułem 173 w związku z artykułem 10 Konstytucji.

Czy w obecnej sytuacji możliwy jest jakiś kompromis?

Prof. Szmulik: W tym względzie można zachęcać większość rządzącą do tego, by zrezygnowała z niektórych budzących najwięcej krytyki rozwiązań. Nie tyle z powodu ich niezgodności z konstytucją - bowiem to nie zostało przez oponentów przekonująco wykazane (dominują argumenty polityczne np. negatywna ocena domniemanych intencji autorów projektu) - co dla pokazania woli kompromisu. Przykładowo, można zrezygnować z tych przepisów, które przewidują, że minister sprawiedliwości zdecyduje, którzy z dotychczasowych sędziów SN pozostaną w stanie czynnym oraz uprawniających go do zaproponowania Krajowej Radzie Sądownictwa po jednym kandydacie na każdy powstały wakat. W miejsce tego mogą zostać zastosowane "zwykłe" rozwiązania przyjęte w projekcie, tj. to sami sędziowie SN mieliby prawo zdecydować, czy przechodzą w stan spoczynku, czy też ubiegają się o ponowne powołanie na sędziego SN w postępowaniu przed KRS.

Oczywiście oznaczałoby to przedłużenie okresu przejściowego do około dwóch, trzech miesięcy, w których swoje funkcje sprawowaliby dotychczasowi sędziowie. Takie rozwiązanie jednocześnie wykluczałoby problem wskazania przez ministra, kto z obecnych sędziów pozostanie w stanie czynnym dla zapewniania ciągłości prac SN. Należy także stwierdzić, że zakres planowanych reform organizacyjnych oraz w zakresie funkcjonowania (w tym utworzenie Izby Dyscyplinarnej i zw. z tym nowe uprawnienia SN) wykluczają możliwość ich przeprowadzenia bez zmian kadrowych.