Dziennikarzom jest łatwo. A ci sądowi nie dość, że żyją jak pączki w maśle, to się mogą jeszcze pośmiać. Bo pełnomocnik, który od 20 lat jest adwokatem, nie wie, po której stronie usiąść.
Bo radca prawny argumentujący przez 15 min – jak się po kwadransie okazuje – pomylił salę i opowiadał o czymś, o czym powinien po drugiej stronie ściany. Czasem sędzia uśnie. A pismaki mają ubaw. Choć sami nie są lepsi.
Ale tym razem weselić się nie wolno. Stała się bowiem rzecz straszna. Doszło do – cytując za adwokatem posłem Arkadiuszem Mularczykiem – „uzurpacji uprawnień przez sądy wobec Prezydenta RP i Trybunału Konstytucyjnego”. A to, nie przymierzając, niemal jak zamach stanu. W prawie zaś nadstawianie drugiego policzka nie jest w cenie, więc parlamentarzyści PiS postanowili się „odzamachnąć”. I chcą, aby Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z ustawą zasadniczą... art. 1 kodeksu postępowania cywilnego. Bo mówi on, co jest sprawą cywilną, a co nie jest. I choć (z drobnym wyjątkiem bez znaczenia dla tematu) od 53 lat wszyscy wiedzieli, co nią jest, a co nie – teraz pojawiły się wątpliwości. Bo jak to tak, wymiar sprawiedliwości będzie oceniał prawidłowość wyboru sędziego TK? Toż to uzurpacja! Sto procent władztwa w tej kwestii mają przecież władze ustawodawcza i wykonawcza. Tak przynajmniej twierdzą posłowie z mec. Mularczykiem na czele.
Gdyby profesjonalny pełnomocnik na sali sądowej przekonywał, że art. 1 k.p.c. jest niezgodny z konstytucją, zgromadzona na sali publiczność zaczęłaby rechotać. A sędzia spojrzałby na ubawionych złowrogo, pogroził palcem, uśmiechnął się pod nosem i powiedział mecenasowi, żeby sobie darował takie tanie chwyty retoryczne.
Ale gdy reprezentanci narodu do tego przekonują, śmiać się nie należy. Bo przestajemy mieć do czynienia z wygłupem kogoś mało rozgarniętego, a zaczynamy z demolowaniem istniejącego od dziesięcioleci porządku prawnego.
Parlamentarzyści niestety nie dostrzegają różnicy pomiędzy reformowaniem sądownictwa a zmienianiem systemu. To pierwsze jest wskazane. Przyznaje to zresztą wielu sędziów. Należy jedynie się zastanowić, jakich narzędzi należy użyć i z jaką intensywnością. Rozwalanie porządku prawnego przy pomocy TK, któremu obecnie znacznie bliżej do władzy wykonawczej niżeli sądowniczej, to już jednak o wiele kroków za dużo. Można oczywiście się nad tym zastanawiać, ale przyczynkiem do zmian nie może być partykularny interes rządzących. Należałoby powołać komisję kodyfikacyjną (rozwiązaną przez rządzących na początku kadencji, bo uznali, że to zbędny twór), opracować albo solidną nowelizację k.p.c., albo zupełnie nowy kodeks – i wprowadzić. To oczywiście wyzwanie znacznie większe niżeli patroszenie ustawy z przepisów, które są jej podstawą, ale jedyne dopuszczalne dla ludzi odpowiedzialnych.
Inna rzecz, że posłowie PiS w swym wniosku do trybunału popadają w nielogiczność. Z jednej strony wykazują, że sądy nie mogą oceniać prawidłowości wyboru sędziego TK, bo takie uprawnienie nie wynika wprost z przepisów. Z drugiej, oczekują od trybunału wydania wyroku zakresowego, czyli stwierdzającego niezgodność art. 1 k.p.c. tylko do pewnego stopnia. A przecież jeszcze w zeszłym roku ci sami posłowie – powołując się na sejmowych ekspertów – przekonywali, że trybunał nie ma prawa wydawać wyroków zakresowych, bo uprawnienie to nie wynika wprost z przepisów. Wychodzi więc na to, że walcząc z jednymi uzurpatorami, sami zachęcają inny organ do uzurpacji.