- O tym, czy mamy do czynienia z przestępstwem, czy nie – bo do tego sprowadza się ocena w zakresie ustalenia stopnia społecznej szkodliwości – decydujemy w oparciu o wiedzę, jaką mamy o przestępstwie - mówi dr hab. Marek Kulik z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.



Prokuratura umorzyła postępowanie wobec bydgoskiego radnego, który prowadził pojazd bez uprawnień. Powodem było niskie zagrożenie karą (do dwóch lat pozbawiania wolności), czyste konto polityka i znikoma szkodliwość społeczna czynu, o popełnienie którego został oskarżony. Czy to, że danego czynu zabronionego dopuszcza się osoba pełniąca funkcję publiczną, nie oznacza, że jego szkodliwość społeczna jest większa niż w przypadku działania przeciętnego Kowalskiego?
Kodeks karny w art. 115 par. 2 wyjaśnia, co należy brać pod uwagę przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu. W doktrynie toczy się dyskusja, czy jest to katalog zamknięty, czy otwarty. Jednak czytając go, nie dopatruję się w nim możliwości oceny stopnia szkodliwości przez pryzmat funkcji, jaką pełni dana osoba. Przepis mówi, że należy uwzględnić wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, ale on żadnego swojego obowiązku – popełniając ten czyn – nie złamał. Dlatego to, że dana osoba pełni funkcję publiczną, dla oceny szkodliwości czynu nie ma żadnego znaczenia. Jest to istotne dopiero, gdyby doszło do wymierzania kary. Wówczas, przy miarkowaniu surowości reakcji prawnokarnej ten element doszedłby do głosu i byłby silną okolicznością obciążającą.
Skoro z art. 115 par. 2 nie wynika, że w zależności od tego, kim jest sprawca, da się różnicować zastosowanie umorzenia z powodu niskiej szkodliwości, to może należałoby ten przepis zmodyfikować?
W żadnym wypadku. O tym, czy mamy do czynienia z przestępstwem, czy nie – bo do tego sprowadza się ocena w zakresie ustalenia stopnia społecznej szkodliwości – decydujemy w oparciu o wiedzę, jaką mamy o przestępstwie. Dopiero jak już wiemy, że doszło do popełnienia przestępstwa i zaczynamy się zastanawiać nad wymiarem kary, zaczyna nam być potrzebna wiedza o tym, kim jest sprawca. Bo to nie czyn, a przestępca ma być ukarany. Na etapie stwierdzenia bytu przestępstwa jest to niepotrzebne. To była świadoma decyzja ustawodawcy.
Paradoksalnie jednak, gdyby ów radny popełnił czyn o mniejszej wadze, czyli wykroczenie, wówczas postępowanie nie mogłoby być umorzone z powodu niskiej społecznej szkodliwości, bo kodeks wykroczeń i przepisy proceduralne takiej możliwości nie przewidują.
Tak, gdyby sprawa była drobniejsza, nie mogłaby być umorzona. Mogłaby albo trafić do sądu lub zakończyć się nałożeniem mandatu. Oczywiście przy wykroczeniach można w ogóle nie prowadzić postępowania, bo policjant nie musi kierować wniosku o ukaranie i może poprzestać na pouczeniu. Niemniej jest to pewien paradoks. Świadczy to o tym, że styk prawa karnego i prawa wykroczeń wymaga reformy. Mówi się o tym od lat i w końcu trzeba będzie ten problem rozwiązać.