Ucywilizowanie zasad egzekwowania długów czy ułatwienie walki o odszkodowanie za dyskryminujące zwolnienie z pracy. To efekty uchwał Sądu Najwyższego.
Posłowie chcą wyrzucić do kosza przepisy, które pozwalają sądom powszechnym zwracać się do SN o wydanie uchwały, a sądom administracyjnym prosić o to Naczelny Sąd Administracyjny. Ich zdaniem regulacji tych nie da się pogodzić m.in. z konstytucyjną zasadą niezawisłości sędziów. Ostatecznie o losie tych regulacji zadecyduje Trybunał Konstytucyjny.
Prawnicy podkreślają, że gdyby sytuacja była normalna, nie martwiliby się o los zaskarżonych przepisów – TK zapewne uznałby wniosek posłów PiS za absurdalny. Obecnie jednak takiej pewności nie ma. Sąd konstytucyjny, na którego czele stoi Julia Przyłębska, dał już bowiem podstawy do tego, aby wątpić w jego apolityczność. A jeżeli TK przychyli się do argumentów formułowanych przez posłów PiS i uzna zaskarżone przepisy za niekonstytucyjne, to skutki tego odczujemy wszyscy. Bo choć nie wszystkie uchwały, czy to SN, czy NSA, znajdowały akceptację w oczach prawników, czy też szerzej – w oczach społeczeństwa, to jedno jest pewne: odgrywają one niezwykle istotną rolę. Bez nich poruszanie się w naszym, i tak już do granic możliwości skomplikowanym, systemie prawnym będzie jeszcze trudniejsze.
Instytucja zagadnień prawnych
Nie jest tajemnicą, że sądy orzekają różnie w bardzo zbliżonych pod względem prawnym i faktycznym sprawach. Często są zresztą za to krytykowane. Na razie jednak istnieje bezpiecznik, który pozwala tę szkodliwą praktykę do pewnego stopnia eliminować. Tym bezpiecznikiem jest właśnie instytucja zagadnień prawnych. Po ten instrument sąd może sięgnąć zawsze wtedy, gdy zorientuje się, że w orzecznictwie panuje zbyt duży bałagan spowodowany tym, że różne sądy w sposób całkowicie rozbieżny interpretują to samo pojęcie prawne. Nieraz decyzja o przedstawieniu zagadnienia czy to Sądowi Najwyższemu, czy NSA jest inspirowana życzliwymi „podszeptami” ze strony profesjonalnych pełnomocników, którzy dbając o interesy swoich klientów, nie chcą, aby wynik ich sprawy zależał od tego, do jakiego składu sędziowskiego trafi.
Pogląd wyrażony przez SN lub NSA, na skutek skierowania do niego pytania prawnego, przecina spór na temat interpretacji danych przepisów. I choć, zgodnie z prawem, jest on wiążący tylko w tej sprawie, która stała się pretekstem do zadania pytania, to jednak inne sądy nie mogą go nie zauważać w swojej codziennej pracy. Zazwyczaj bowiem jest tak, że sędziowie biorą pod uwagę całość orzecznictwa SN lub NSA, w tym także uchwały przez nie wydawane. To pozwala nie tylko uniknąć rozbieżności w orzecznictwie, ale także orzekać sprawniej i szybciej. Znając stanowisko SN i NSA, sędziowie nie muszą już się głowić nad pewnymi kwestiami. Często również odstępują od „testowania” jakichś konstrukcji prawnych, gdyż mają świadomość, że SN lub NSA już uznały je za błędne.
Posłowie PiS jednak uważają, że ten bezpiecznik jest nie tylko zbędny, ale wręcz szkodliwy dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ich zdaniem lepiej jest dbać o to, aby każdy sędzia miał nieograniczoną swobodę przy orzekaniu, niż o to, żeby obywatel, idąc do sądu, miał pewność, że będzie sądzony na takich samych warunkach jak jego sąsiad, który kilka miesięcy temu miał niemal identyczną sprawę.
Uchwały ważne społecznie
Tymczasem dzięki tak nielubianym przez polityków obozu rządzącego uchwałom udało się rozwiązać wiele ważnych społecznie problemów. Wystarczy tu przytoczyć chociażby uchwałę z 2016 r., w której to SN przesądził, że osoby, które z powodów dyskryminujących zostały zwolnione z pracy, nie muszą odwoływać się od decyzji pracodawcy, aby móc domagać się przed sądem odszkodowania (sygn. akt III PZP 3/16). Dzięki temu wyrzuceni z pracy np. z powodu niepełnosprawności mogą mieć pewność, że nawet jeżeli z jakichś przyczyn nie będą chcieli bądź mogli toczyć boju ze swoim byłym pracodawcą o przywrócenie do pracy, to nie zamknie im to drogi do otrzymania rekompensaty za dyskryminujące traktowanie.
Jako kolejną można wymienić ważną uchwałę, w której SN przesądził o tym, że nabywca wierzytelności niebędący bankiem nie może twierdzić, że dług się nie przedawnił, gdyż bieg przedawnienia został wstrzymany wszczęciem postępowania egzekucyjnego na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego (sygn. akt III CZP 29/16). To była bardzo ważna kwestia dla tysięcy dłużników banków, których długi zostały sprzedane podmiotom zajmującym się windykacją należności. Skutek tej uchwały jest bowiem taki, że wiele z tego typu roszczeń okaże się już dawno przedawnionych, a tym samym niemożliwych do wyegzekwowania.
Swego czasu sporym problemem była nie do końca uczciwa działalność niektórych kancelarii prawnych, która potocznie była nazywana szantażem klauzulami. Problem dotyczył przede wszystkim małych firm działających w branży internetowej. To one stały się łatwym celem dla podmiotów, które pod płaszczykiem ochrony praw konsumentów zarabiały na pozwach o uznanie postanowień umownych za niedozwolone. Schemat ich działania był zazwyczaj taki sam: profesjonalny pełnomocnik składał w imieniu kilkudziesięciu osób fizycznych pozwy przeciwko danemu przedsiębiorcy. Wszystkie dotyczyły tego samego postanowienia zawartego w stosowanym przez firmę wzorcu umownym czy regulaminie. Proceder ten pomogła ograniczyć dopiero uchwała SN (III CZP 17/15). Sędziowie uznali bowiem, że prawomocne stwierdzenie przez sąd, iż przedsiębiorca stosował określone klauzule abuzywne, chroni go przed wytaczaniem kolejnych powództw dotyczących ocenionych już zapisów umownych.
Posłowie PiS liczą na TK
To oczywiście tylko wybrane przykłady. Wszystkich istotnych uchwał, czy to podjętych przez SN, czy też przez NSA (jego orzecznictwo jest niezwykle istotne np. dla podatników czy deweloperów), nie sposób bowiem wymienić. Jednak już tych kilka przykładów pozwala się zorientować, jaki los próbują obywatelom zgotować posłowie najwyraźniej działający ramię w ramię z Trybunałem Konstytucyjnym.