Pieniądze z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym będą mogły zostać wykorzystane na zakup sprzętu dla policji i prokuratury.
Takie zmiany w przepisach kodeksu karnego wykonawczego wpleciono do poselskiego projektu nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. Przewiduje on rozszerzenie celów funduszu i dopuszczenie możliwości korzystania z jego środków nie tylko przez organizacje pozarządowe, ale także jednostki zaliczane do sektora finansów publicznych.
„Celem tego rozwiązania jest umożliwienie udzielania świadczeń określonego rodzaju przez jednostki publiczne w miejscach oddalonych od najbliższej organizacji pozarządowej, która wygrała konkurs. W ten sposób zmniejszą się koszty finansowe po stronie funduszu i uciążliwości dla beneficjentów związane z dojazdem do najbliższej siedziby organizacji” – czytamy w uzasadnieniu projektu.
Tym samym pieniądze z funduszu dla pokrzywdzonych będą mogły trafiać także do policji czy prokuratur. Z jednej strony będzie można je spożytkować m.in. na tworzenie przyjaznych pokoi przesłuchań, z drugiej – np. na zakup sprzętu dla policji bądź służby zdrowia lub szkolenie śledczych (patrz infografika).
Pokrzywdzeni sfinansują państwo
– Nie chodzi przecież o kupowanie radiowozów, ale np. narkotestów dla drogówki czy sprzętu dla szpitalnych oddziałów ratunkowych. Przecież to będzie wymierna pomoc dla pokrzywdzonych przestępstwami – słyszymy nieoficjalnie od jednego z twórców ustawy.
Jednak sam przepis jest tak ogólny, że nie przewiduje żadnych ograniczeń w dysponowaniu środkami. Zgodnie z projektowanym art. 43 par. 8 pkt 1c k.k.w. wystarczy, by były one przeznaczone na „realizację zadań ustawowych związanych z ochroną interesów pokrzywdzonych przestępstwem i świadków, a także wykrywaniem i zapobieganiem przestępczości oraz likwidacją skutków pokrzywdzenia przestępstwami”.
Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej działa od 2012 r., ale dopiero od połowy 2015 r. pieniądze do niego zaczęły płynąć wartkim strumieniem. Wówczas to Sejm zdominowany przez PO uchwalił tzw. ustawę o pijanych kierowcach (Dz.U. z 2015 r. poz. 541). Przewiduje ona m.in. obowiązkową nawiązkę na rzecz funduszu w wysokości 5 tys. zł za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości i w wysokości 10 tys. zł w razie recydywy lub za spowodowanie wypadku w takim stanie.
Przychody funduszu znacząco wzrosły. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli z wykonania budżetu w 2014 r. wynosiły one 39,3 mln zł, a w 2015 r. już 83,3 mln zł. W ubiegłym roku wpływy były jeszcze większe. Na konta funduszu wpłynęło ponad 136 mln zł. Nie dziwi zatem pokusa, by część tych środków przeznaczyć de facto na realizację ustawowych zadań poszczególnych resortów.
– Z funduszu, który miał służyć w pierwszej kolejności ofiarom, tworzy się worek, z którego można finansować dosłownie wszystko, a pokrzywdzeni są tylko hasłem – mówi prof. Ewa Bieńkowska, kryminolog. – W proponowanych rozwiązaniach nie widzę nic, co miałoby tym ludziom rzeczywiście pomóc. Zrozumiem, jeśli te pieniądze miałyby rzeczywiście zostać przeznaczone na przyjazne pokoje przesłuchań czy oddzielne korytarze. Ale nie na karetki! Z projektu wynika, że minister sprawiedliwości, będący dysponentem funduszu, z sum przeznaczonych dla pokrzywdzonych będzie pokrywał zadania ministra spraw wewnętrznych, któremu podlega policja, a także ministra zdrowia czy oświaty – nie kryje irytacji prawniczka. I przypomina, że nie potrzeba zmiany przepisów, by już dziś z pieniędzy funduszu finansować np. szkolenia.
– Część środków może być przeznaczona na działalność dysponenta funduszu, czyli MS, i podległych mu jednostek, np. prokuratury, w zakresie szkoleń czy konferencji. Można zawrzeć też umowę z MSWiA, by zorganizować wspólne szkolenie dla policjantów i prokuratorów. Tyle tylko, że nie można przeznaczyć na tego typu działalność więcej niż 20 proc. puli – zauważa prof. Bieńkowska.
Trzeciorzędny trzeci sektor
Projektowane przepisy dają ministrowi sprawiedliwości ogromną swobodę w dysponowaniu środkami przeznaczonymi na pomoc pokrzywdzonym i postpenitencjarną. Jak zauważa Michał Hara z zespołu prawa karnego w Biurze RPO, podstawowym powodem istnienia funduszu jest skonsolidowanie i usprawnienie podziału przychodów z nawiązek i świadczeń pieniężnych pomiędzy organizacje pozarządowe.
– Choć fundusz jest państwowy, jego założeniem od początku istnienia było wspieranie trzeciego sektora, tak by organizacje pozarządowe skupione na konkretnych aspektach wsparcia pokrzywdzonych lub osób opuszczających zakłady karne mogły świadczyć pomoc efektywniej niż organy państwa – przypomina Michał Hara. – Proponowana zmiana oznacza całkowite odwrócenie tej filozofii. Umożliwienie czerpania środków z funduszu przez jednostki państwowe w istocie przekształca nawiązkę i świadczenie pieniężne w inną formę grzywny. To będzie zaprzeczenie kompensacyjnego charakteru, jaki mają te środki, zwłaszcza nawiązka – argumentuje prawnik.
Co więcej, projekt przewiduje, że organizacje pozarządowe będą musiały posiadać oddzielny rachunek bankowy tylko do obsługi środków pochodzących z funduszu. Dzięki temu będzie łatwiej kontrolować, czy są one należycie wykorzystywane. – Jednak instytucje państwowe zwolnione zostają z obowiązku prowadzenia ewidencji otrzymanych środków i wydatków, co pozbawia dysponenta funduszu możliwości kontroli, czy istotnie pieniądze są wydawane zgodnie z przeznaczeniem – zauważa Michał Hara.
Pieniądze nie tylko dla ofiar / Dziennik Gazeta Prawna