Nie groźba prezydenckiego weta, a chęć poznania opinii Trybunału Konstytucyjnego na temat przepisów o kadencyjności członków Krajowej Rady Sądownictwa. To, jak udało się DGP ustalić nieoficjalnie, może być rzeczywista przyczyna chwilowego zwolnienia prac nad projektem zmian w ustawie o KRS.
O tym, że prezydent ma wątpliwości co do pomysłu polegającego na skróceniu kadencji wszystkim członkom rady, którzy są sędziami, mówi się od dłuższego czasu. Spekulowano, że to właśnie widmo prezydenckiego weta mogło zgasić zapał posłów do reformy przygotowanej przez ministra sprawiedliwości. W zeszły czwartek bowiem niespodziewanie odwołano zaplanowane na ten dzień posiedzenie komisji w sprawie tego projektu. Z kolei w piątek w Pałacu Prezydenckim gościł Stanisław Piotrowicz, szef sejmowej komisji, do której trafił sporny projekt. Po spotkaniu poinformował jedynie, że prace nad dokumentem będą kontynuowane. Z drugiej strony przyznał, że nie wie, czy wygaszenie kadencji członków rady jest tak naprawdę konieczne.
Być może więc posłowie będą chcieli, aby – zanim podejmą decyzję co do ostatecznego kształtu projektu – zdążył się w tej sprawie wypowiedzieć Trybunał Konstytucyjny. Jak wiadomo prokurator generalny w połowie kwietnia zarzucił przepisom mówiącym o zasadach wybierania członków KRS niezgodność z ustawą zasadniczą. Zaskarżył wówczas m.in. pominięcie prawodawcze w ustawie o KRS, efektem którego jest zróżnicowanie kadencji członków rady (bo wybierani do niej sędziowie sprawują czteroletnie kadencje indywidualne, liczone od momentu powołania i kończące się w różnym czasie).
Kwestie dotyczące zmian w KRS były również przedmiotem dyskusji, jakie toczyły się w zeszły czwartek w niemal wszystkich sądach w Polsce. W tym dniu o godz. 12 – po zarządzeniu przerw w rozprawach – sędziowie udali się na specjalnie zorganizowane zebrania. Z cząstkowych informacji zebranych przez DGP wynika, że akcja ta, która miała być także widocznym znakiem sprzeciwu środowiska sędziowskiego wobec ministerialnych reform, zakończyła się sukcesem. Frekwencja dopisała: w większości przepytanych przez nas sądów wynosiła ona ponad 70 proc. Ale były jednostki, w których 100 proc. orzekających stawiło się na spotkanie.
Pewien ferment wywołała w tym dniu informacja, że prezes Sądu Okręgowego w Krakowie w piśmie informującym o zwołaniu zebrania wskazała, że udział w nim jest obowiązkowy. To wzbudziło sprzeciw ze strony niektórych sędziów. Odniósł się do tego również Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości, który w liście do sędziów podkreślił, że tego typu postępowanie jest przejawem upokarzającego traktowania. „To nie tylko stwarza wrażenie traktowania przedstawicieli trzeciej władzy jak uczniów w szkołach czy wzywanych na masówki partyjnych aktywistów w czasach PRL. To coś więcej – taki przymus zagraża konstytucyjnej zasadzie niezawisłości sędziowskiej” – napisał Piebiak.
Jak jednak tłumaczy Waldemar Żurek, rzecznik prasowy SO w Krakowie oraz KRS, wskazywanie przez prezesów, że udział w zebraniu jest obowiązkowy nie jest niczym sensacyjnym.
– Takie zastrzeżenie robi się, aby mieć pewność, że podczas zebrania będzie odpowiednie kworum, aby mogło ono skutecznie wydać np. opinię co do powołania prezesa sądu – wyjaśnia rzecznik. I zapewnia, że żadne konsekwencje wobec tych sędziów, którzy nie zdecydowali się wziąć udziału w czwartkowej akcji, nie będą wyciągane.