Do Polski coraz częściej trafiają sprawy dzieci odbieranych polskim rodzicom za granicą. Nasze urzędy nie wiedzą, jak sobie z nimi radzić
ŚWIADCZENIA
Państwo Ostaszewscy rok temu rozpoczęli walkę o prawo do opieki nad czwórką swoich wnuków. W 2015 r. ich córce, która przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii kilka lat wcześniej, odebrano prawa rodzicielskie. Powodem była przemoc w rodzinie, narkotyki, alkohol. Dzieci przekazano do brytyjskiej rodziny zastępczej. Dziadkowie z pomocą konsulatu w Londynie zaczęli starać się o przejęcie opieki nad nimi.
– Sprawdzali nas pod każdym kątem, np. długowieczności w rodzinie czy naszych zarobków. Pierwszy przeszliśmy. Z drugim było gorzej, bo kiedy pracownicy socjalni przeliczyli nasze dochody na funty, to uznali, że nie damy rady utrzymać rodziny. Musieliśmy ich przekonywać, że nasze wynagrodzenie w Augustowie wystarcza na więcej niż w Londynie – opowiada Jarosław Ostaszewski. Ostatecznie Sąd Rodzinny w Londynie uznał, że czwórka dzieci, z czego najstarsza Maja ma 11 lat, a najmłodszy Shon dwa, przechodzą pod opiekę dziadków. Drugiego września dziadkowie przylecieli z dziećmi do Polski.
Wydawało się, że to koniec walki i będę mogli spokojnie zająć się dziećmi. Okazało się, że w Polsce zaczęły się kolejne kłopoty.
Orzeczenie londyńskiego sądu było kwestionowane przez różne instytucje, od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych po pomoc społeczną. Dziadkowie nie mogli np. zarejestrować wnuków w urzędzie stanu cywilnego ani zgłosić ich do opieki zdrowotnej. A Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Augustowie, do którego zwrócili się o zasiłek dla rodziny zastępczej, odmówiło wypłaty (zgodnie z przepisami rodzicom zastępczym przysługuje 660 zł miesięcznie za dziecko).
– Centrum odmówiło nam wypłacenia środków, uznając, że nie mamy do tego prawa. Jego zdaniem orzeczenie brytyjskiego sądu jedynie regulowało władzę rodzicielską, a ponieważ nie użyto w nim pojęcia „rodzina zastępcza”, to nie mogą wypłacić zasiłku – opowiada Jarosław Ostaszewski. Paradoksalnie w tym samym czasie MOPS odrzucił ich wniosek o świadczenie z programu „Rodzina 500+” uznając, że są... rodziną zastępczą, a wypłatą powinno zająć się PCPR.
– W ten sposób różne organy państwowe odmiennie traktowały dziadków. W rezultacie odmówiono przyznania jakichkolwiek świadczeń na dzieci – mówi Zofia Szweda-Lewandowska, zastępca dyrektora biura interwencji w Kancelarii Prezydenta RP, które zajęło się sprawą.
Ostaszewscy złożyli wniosek do sądu okręgowego o uznanie orzeczenia brytyjskiego sądu. Ponieważ nie było oryginału, sędzia z SO z Suwałk zgłosiła się do prezydenckiego Biura Interwencji Pomocy Prawnej. Dopiero po jego interwencjach Ambasada RP w Londynie przesłała niezbędne dokumenty. W efekcie Sąd Okręgowy w Suwałkach wydał zaświadczenie, z którego treści wynika, że dziadkom przysługuje status taki, jaki ma rodzina zastępcza w prawie polskim, a brytyjski wyrok ulega uznaniu.
Na tym jednak nie koniec. Biuro z Kancelarii Prezydenta pomogło jeszcze Ostaszewskim napisać odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Suwałkach w sprawie decyzji PCPR. – Udało się. SKO uchyliło zaskarżone decyzje w całości i przyznało nam świadczenia na pokrycie kosztów utrzymania dzieci w rodzinie zastępczej – mówi Jarosław Ostaszewski. W efekcie po sześciu miesiącach walki prowadzonej z urzędami w Polsce, w styczniu tego roku otrzymali zasiłek na dzieci z wyrównaniem od września. O 500 plus musieli złożyć wniosek ponownie. Otrzymują świadczenie dopiero od lutego.
– Kosztowało nas to wiele wysiłku. Kłopotów nie mieliśmy jedynie w szkole i przedszkolu, w których szybko udało się wszystko załatwić – mówi Ostaszewski. Czekają jednak na dokumenty z Wielkiej Brytanii – nadal nie otrzymali książeczki zdrowia dziecka i nie wiadomo, jakie szczepienia były zrobione dzieciom.
Zdaniem Zofii Szweda liczba spraw, gdzie w grę wchodzi konieczność stosowania regulacji międzynarodowych zwiększa się. A sprawa Ostaszewskich pokazuje, jak bardzo są one skomplikowane.
Ministerstwo Sprawiedliwości przyznaje, że do resortu zgłaszają się urzędnicy, którzy pytają, jak realizować orzeczenia wydane w innym kraju Unii Europejskiej.
– Dla wielu jest to trudne. Tymczasem orzeczenie wydane w innym kraju UE zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej Bruksela II bis – dotyczącym jurysdykcji oraz uznawania i wykonywania orzeczeń w sprawach małżeńskich oraz w sprawach dotyczących odpowiedzialności rodzicielskiej – musi być uznane w Polsce. Jeżeli terminologia odbiega od tej stosowanej w kraju wykonania orzeczenia, to w myśl przepisów trzeba zrealizować je zgodnie z wykładnią funkcjonalną, a nie językową – mówi Kamila Zagórska z departamentu współpracy międzynarodowej MS.
I przyznaje, że spraw międzynarodowych, szczególnie tych dotyczących prawa rodzinnego, jest bardzo dużo. Ministerstwo Sprawiedliwości zajmuje się obecnie 400 przypadkami z Wielkiej Brytanii. Podobna liczba może być w Niemczech. Obok spraw ustanowienia pieczy nad dziećmi to także kwestie rozwodowe, widzeń czy miejsca zamieszkania dziecka.ⒸⓅ
29 980 tyle listów, e-maili oraz dokumentów wpłynęło do Biura Interwencyjnej Pomocy Prawnej przy Kancelarii Prezydenta RP
3,5 tys. tyle osób przyjętych na spotkaniach z pracownikami BIPP
9 509 w tylu sprawach podjęto interwencję lub udzielono wyjaśnień w sprawach BIPP