Stołeczny sąd zebrał się w sobotę na trzeciej rozprawie w procesie kardiochirugra dr. Mirosława G. oskarżonego o przyjmowanie łapówek oraz 20 jego pacjentów, którym zarzucono ich wręczanie.

Tego dnia Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa ma odtwarzać nagrania dokonane przez CBA ukrytą kamerą w gabinecie tego byłego ordynatora kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie. Nagrań CBA jest w sumie 500 godzin. Sąd ma ograniczyć ich odtworzenie na sali do spraw związanych tylko z zarzutami aktu oskarżenia.

Krótko przed wyborami w 2007 r. minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro pokazał dwa takie filmy, na których widać, jak kobieta zostawia lekarzowi książkę, a on wyjmuje z niej kopertę.

W kopercie, którą pozostawiłam w gabinecie dr. G. były tylko wyniki badań męża - zapewniała na pierwszej rozprawie jedna z oskarżonych Teresa P. Podstawą jej oskarżenia jest właśnie film z ukrytej kamery, na którym widać jak podaje lekarzowi kopertę - dlatego prokuratora zarzuca jej wręczenie łapówki o "nieustalonej kwocie". Kobieta mówi, że nie było tam żadnych pieniędzy, lecz wyniki badań jej męża, które były potrzebne przed operacją. Na filmie nawet się nie rozpoznała.

Tydzień temu przed sądem G. nie przyznał się do zarzutów. W śledztwie zapewniał, że nigdy nie warunkował operacji od łapówki. Przyznawał zaś, że pacjenci sporadycznie zostawiali mu koperty z pieniędzmi, które on "oddawał na potrzeby szpitala". Dodał, że dostawał "kwiaty, flaszki, obraz" oraz, że "szarpał się" z pacjentami, gdy dawali mu alkohole. G. za pomówienia uznaje zeznania tych, których bliscy zmarli po operacjach.

48-letni dr G. (dziś pracuje w prywatnej klinice) jest oskarżony o 41 przestępstw korupcyjnych, naruszanie praw pracowniczych personelu warszawskiego szpitala MSWiA, znęcanie się nad osobą najbliższą i zmuszanie pracownicy szpitala do "innej czynności seksualnej". Grozi mu do 10 lat więzienia.

Proces jest precedensem jako sprawa o granice między korupcją a powszechnym w polskich szpitalach "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach.

Niemal wszyscy pacjenci G., oskarżeni o wręczanie łapówek, nie przyznają się do przestępstwa, choć potwierdzają przekazywanie G. pieniędzy, ale nie jako łapówek, lecz jedynie - "dowodów wdzięczności" za udane operacje. Podkreślają też, że G. nie żądał od nich pieniędzy. Sąd zwolnił ich z obowiązku uczestnictwa w procesie.

W dziewięciu przypadkach prokuratura zarzuca G., że od łapówki uzależnił wykonanie operacji bądź dalszą opiekę; inne korzyści miał przyjmować już po operacjach. Prokuratura umorzyła przypadki wręczania "drobnego lub symbolicznego, zwyczajowego upominku, wyłącznie z inicjatywy wręczającego, po zakończonym procesie leczenia jako wyraz podziękowania".

Zatrzymanie w lutym 2007 r. G. i postawienie mu zarzutu zabójstwa i zarzutów korupcyjnych na kwotę ok. 50 tys. zł wzbudziły wielkie emocje opinii publicznej. Lekarz spędził trzy miesiące w areszcie. Opuścił go za kaucją 350 tys. zł - po tym jak sąd uznał, że nie ma prawdopodobieństwa, by dopuścił się zabójstwa.

Sprawa była głośna m.in. z powodu wypowiedzi ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Wątek zabójstwa jednego chorego i narażenia na utratę życia innego umorzono z powodu niepopełnienia przestępstwa (co sąd już utrzymał). G. pozwał zaś Ziobrę za jego słowa i wygrał już prawomocnie, uzyskując sądowy nakaz przeprosin.