Dostęp dziennikarzy do Sejmu jest zupełnie oczywisty. Nie da się go ograniczyć, majstrując przy regulaminach sejmowych. Na pewno nie można go też zawiesić w celu ukrycia przed opinią publiczną słabości, braku profesjonalizmu i niekompetencji posłów, a czasem wręcz ich arogancji w krępujących sytuacjach.

Prof. dr hab. Maciej Gutowski, dziekan ORA w Poznaniu / Dziennik Gazeta Prawna
Prof. dr hab. Piotr Kardas, wiceprezes NRA / Dziennik Gazeta Prawna
Choć niechęć posłów jest w tym zakresie zupełnie zrozumiała, społeczeństwo jest ważniejsze. I tylko niektórym posłom wydaje się, że jest odwrotnie.
Zapowiedź utworzenia nowego centrum medialnego, a w rzeczywistości wprowadzenia istotnych ograniczeń dla dziennikarzy relacjonujących prace parlamentarne, to zagrożenie praw konstytucyjnych. Przede wszystkim wolności prasy i mediów oraz wolności wypowiedzi, a także prawa obywateli do rzetelnej informacji i jawności życia publicznego. Jeśli spojrzymy na ramy prawne z perspektywy dziennikarzy, na pierwszy plan wysuwa się przewidziany w art. 14 konstytucji obowiązek zapewnienia przez Rzeczpospolitą Polską wolności prasy i innych środków społecznego przekazu. Dopełnia go przewidziany w art. 54 konstytucji zakaz cenzury prewencyjnej środków społecznego przekazu oraz koncesjonowania prasy, a także art. 11 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej.
Choć zasada wolności prasy nie ma charakteru absolutnego i może podlegać ograniczeniom, których podstawą są inne normy, zasady i wartości konstytucyjne, to jednak ograniczenia te są wąskie i wyjątkowe. Prawie nie dotyczą one polityków pełniących służbę na rzecz społeczeństwa, wyłonionych w oparciu o reguły demokratycznego wyboru. Ograniczenia wolności pracy muszą bowiem być – w myśl art. 31 ust. 3 konstytucji – konieczne w państwie demokratycznym do zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego, ochrony środowiska, zdrowia, moralności publicznej albo wolności i praw innych osób. Każde ustawowe ograniczenie wolności musi być też proporcjonalne do starannie wyważonej potrzeby i nie może naruszać istoty tej wolności.
Pewne wartości wymienione w konstytucji są bowiem na tyle ważne, że nawet wolność mediów musi doznać pewnego ograniczenia. Ale taką wartością nie jest wygoda i dobre samopoczucie posłów. Oni bowiem nie są w Sejmie dla siebie, lecz dla społeczeństwa, a obywatele mają prawo wiedzieć i widzieć, jak posłowie swój mandat wykonują. W kontekście proporcjonalnych ograniczeń wolności prasy, właśnie z perspektywy społeczeństwa, widoczne jest przewidziane w art. 61 konstytucji prawo obywateli do informacji o działalności organów władzy publicznej. Prawo to obejmuje wstęp na posiedzenia – z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu – kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów. Ograniczenie tego prawa może nastąpić wyłącznie ze względu na określone w ustawach podstawy ochrony wolności i praw innych osób, podmiotów gospodarczych oraz ochronę porządku publicznego, bezpieczeństwa lub ważnego interesu gospodarczego państwa.
Regulaminy sejmowe określają jedynie tryb udzielania informacji. Prawo obywateli do informacji z natury rzeczy nie może być w pełni realizowane osobiście. Właśnie po to, by zachować sensowny tryb pozyskiwania przez opinię publiczną rzetelnej informacji, funkcjonują wolne media.
Wolne, nie usłużne. I niekoniecznie sympatyczne. Bo ich rolą jest kontrolowanie władzy przez informowanie jej zwierzchnika o wszystkich popełnionych przez władzę błędach. A zwierzchnikiem jest tak dziś wzburzone społeczeństwo. Wolne media – jak podkreśla unijny Trybunał Sprawiedliwości – pełnią istotną funkcję kontrolną, zwłaszcza w odniesieniu do struktur władzy publicznej. Dlatego szeroki zakres swobody wypowiedzi jest szczególnie istotny w odniesieniu do działalności prasy.
Wolna prasa jest bowiem instrumentem umożliwiającym swobodną debatę polityczną, stanowiącą rdzeń koncepcji społeczeństwa demokratycznego (patrz orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE z 1986 r. w sprawie Lingens przeciwko Austrii lub z 1992 r. w sprawie Castells przeciwko Hiszpanii). Rolą mediów w społeczeństwie demokratycznym jest bezstronne przekazywanie informacji i poglądów na temat wszystkich zagadnień będących przedmiotem zainteresowania publicznego.
Wolność prasy zapewnia opinii publicznej jeden z najlepszych środków poznania i kształtowania opinii o poglądach oraz stanowiskach przywódców politycznych. Choć istotnie, społeczeństwo nie zawsze z przyjemnością ogląda swoich liderów na obrazkach przynoszonych przez media. A politycy nie zawsze chcieliby być oglądani.
Rozumiemy to. Zdajemy sobie sprawę, że głupio jest leżeć w poprzek korytarza sejmowego, opowiadać androny lub bełkotać do kamery, pokazywać środkowy palec, kłócić się publicznie, wyrywać telefon albo zajadać się palcami na sali sejmowej, dowodząc, że wraz z wynalazkiem widelca przekazaliśmy Francuzom wyłączne prawo do korzystania z niego. Wydaje nam się jednak, że społeczeństwo jakoś przełknie te tanie uciechy. Na pewno nie stanowią one jednak dopuszczalnych – w świetle gwarancji konstytucyjnych – ograniczeń wolności mediów i obywatelskiego prawa do informacji.