Niedawny krajowy zjazd adwokatury w Krakowie podjął słuszną uchwałę odnoszącą się do sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Sposób, w jaki zareagowali na nią politycy wszystkich opcji, doskonale oddaje to, jak niewielkim szacunkiem cieszą się nasze zapatrywania na temat tak fundamentalnej sprawy.
Paweł Gieras, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie / Dziennik Gazeta Prawna
Czy jest to powód do niechęci i rezygnacji? Wprost przeciwnie, taka reakcja powinna nas skłonić do bardziej energicznego działania. A w szczególności do zaproponowania całkowicie nowego projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym i w razie potrzeby zebrania pod nim 100 tys. wymaganych podpisów. Chodzi przy tym o całkowicie inne spojrzenie na uregulowania dotyczące ustroju, kognicji, a przede wszystkim sposobu wyłaniania sędziów TK. Projekt, który nie będzie odpowiadał na oczekiwania establishmentu, lecz przede wszystkim przekona przeciętnego obywatela, że sąd nad prawem może być apolityczny, a do tego skuteczny.
Tak, wiem, w pierwszym odruchu pomyślą państwo, że pomysł ten jest szalony, oderwany od rzeczywistości i w naszych realiach nie do przeprowadzenia. Zgoda. Nie mówię, że będzie łatwo, ale nie zapominajmy, że konstytucja przewiduje obywatelską inicjatywę ustawodawczą. Nie wierzę, aby licząca ponad 20 tys. członków adwokatura nie była w stanie zebrać 100 tys. podpisów poparcia pod projektem tak ważnej ustawy. Każda władza liczy się przede wszystkim z tymi, którzy są aktywni realnie, a nie tylko intelektualnie. Ekspertyzy, opinie, dezyderaty, stanowiska itd. są cenne, ale w dzisiejszych czasach dalece niewystarczające.
Oto pięć powodów, dla których warto mieć odwagę wystąpić z nowym projektem.
Powód pierwszy. Jako samorząd adwokacki jesteśmy niezależni i apolityczni. Jesteśmy chyba jedynym środowiskiem prawniczym, które wyrażało krytykę działań trybunału zarówno za rządów Prawa i Sprawiedliwości, jak i poprzedniej koalicji rządzącej. Od początku przekonywaliśmy, że polityczne majstrowanie przy TK do niczego dobrego nie doprowadzi. Szkoda, że mieliśmy rację. W tej akurat sprawie jesteśmy zatem w pełni wiarygodni dla opinii publicznej i trudno będzie nam zarzucić, że kierujemy się politycznym czy innym koniunkturalizmem.
Powód drugi. Jako adwokatura dysponujemy ogromnym i nie zawsze wykorzystywanym potencjałem intelektualnym i organizacyjnym. Dlatego możemy opracować odpowiedni projekt i zaproponować w nim rozwiązania, które politykom nigdy nie przeszłyby przez gardło. Mam na myśli przede wszystkim oderwanie TK od ściśle politycznych uwarunkowań i uniezależnienie go od zawirowań bieżących sporów partyjnych. Jeśli chcemy spróbować uratować resztki wiarygodności tego organu państwowego, którego rola poważnie ucierpiała przez ostatni kryzys, to mamy na to ostatni moment. I to nie jako bierni eksperci, lecz aktywni twórcy nowych rozwiązań.
Może warto zastanowić się nad innym usytuowaniem trybunału w państwie? Może dobrym pomysłem na jego odpolitycznienie byłoby zbliżenie go do Sądu Najwyższego jako autonomicznej izby konstytucyjnej? Czy nie byłoby lepiej, aby to nie władza ustawodawcza proponowała kandydatury sędziów TK, lecz żeby wyłaniano ich spośród najlepszych, najbardziej doświadczonych i cenionych prawników, którzy nigdy wcześniej nie pełnili funkcji publicznych ani nie mają konotacji partyjnych (od PZPR-u zaczynając). Dotyczy to także ekspertów sporządzających analizy prawne na zamówienie partii. Projekt powinien w sposób jednoznaczny przesądzać, że każdy, kto myśli o urzędzie sędziego trybunału, musi zrezygnować nawet z parapolitycznego zaangażowania. Albo podchodzimy do sprawy poważnie, albo tylko udajemy, że TK jest apolityczny. Tertium non datur. Dlaczego to posłowie mogą wskazywać kandydatów na sędziów, a nie mogą tego robić samorządy zaufania publicznego jak NRA czy np. Krajowa Rada Sądownicza, PAN i uniwersytety? Wybór sędziów przez Sejm zawsze będzie się wiązał z bieżącą polityką. Może więc warto skorzystać z anglosaskich doświadczeń wyboru ław przysięgłych? Skoro tam da się w skrajnie spolaryzowanych sytuacjach procesowych zgodnie wybrać „dwunastu gniewnych ludzi”, to dlaczego nie miałoby się to udać w Polsce?
Na nowo trzeba by także zdefiniować legitymację podmiotów uprawnionych do występowania ze skargą konstytucyjną. Kuriozalna jest dla mnie sytuacja, że adwokatura nie miała prawa do zaskarżenia ustaw dotyczących jej bezpośrednio (np. słynnej już nowelizacji k.p.k., która przecież w istotny sposób wpłynęła na funkcjonowanie nas jako obrońców) czy też uregulowań dotyczących tajemnicy adwokackiej (sic!).
Powód trzeci. Społeczeństwo jest już zmęczone obecną sytuacją i ma dość majstrowania polityków przy ustawie. Chętnie poparłoby więc rozwiązania, które zakończą te niebezpieczne igraszki. Musimy tylko jasno powiedzieć, co nie podobało nam się w zachowaniu poprzedniej koalicji, co w obecnej, a co w działaniach obecnego Trybunału Konstytucyjnego.
Powód czwarty. Taka dobrze przeprowadzona inicjatywa mimowolnie poprawi z pewnością nadszarpnięty ostatnio wizerunek palestry i pomoże nam odzyskać choćby część kredytu zaufania społecznego, jakim kiedyś się jako adwokaci cieszyliśmy. Dzisiaj niestety jesteśmy bardziej znani jako handlarze roszczeń i fałszerze zwolnień lekarskich niż obrońcy praw człowieka.
Powód piąty. Ustawę trzeba napisać od nowa. Dalsze nowelizowanie nie ma najmniejszego sensu i coraz bardziej odbija się na jakości ustawy. Kontynuacja dotychczasowych działań legislacyjnych na bazie dotychczasowych przepisów doprowadzi w krótkim czasie do marginalizacji trybunału, a w konsekwencji do jego unicestwienia.
Mam świadomość, że pomysł silnego, niezależnego i autentycznie apolitycznego sądu konstytucyjnego z pewnością nie przypadnie do gustu zarówno politykom, jak i tej części establishmentu prawniczego, którego korzenie sięgają PRL-u. Nadszedł jednak czas, aby w adwokaturze zacząć myśleć o zwykłych ludziach, a nie o układach z górą.