Najwcześniej w lutym 2009 r. będzie mógł zacząć się proces polskich żołnierzy, oskarżonych o zabicie cywili w afgańskiej wiosce Nangar Khel - dowiedziała się PAP w Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie.

3 grudnia Sąd Najwyższy uchylił październikową decyzję Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie o zwrocie sprawy do prokuratury. Tym samym SN uwzględnił zażalenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej na tę decyzję.

Rzecznik tego sądu sędzia ppłk Rafał Korkus powiedział w środę PAP, że najpierw akta sprawy muszą wrócić z SN.

Zapowiedział, że wobec grożącej podsądnym kary dożywocia sprawę osądzi pięcioosobowy skład sędziowski, w którym będzie dwóch sędziów zawodowych oraz trzech ławników.

"Skład nie jest jeszcze wyznaczony" - powiedział Korkus. Podkreślił, że po wyznaczeniu sędziów będą oni potrzebowali czasu, by się zapoznać z obszernymi aktami sprawy, która "jest skomplikowana pod względem faktycznym i prawnym".

WSO uzasadniał decyzję o zwrocie sprawy "istotnymi brakami postępowania", które miały polegać m.in. na niepełnej opinii o obrażeniach u pokrzywdzonych i niedokładnych oględzinach miejsca, z którego prowadzono ostrzał. Zdaniem WSO, także opinia biegłych co do broni i amunicji była niejasna.

SN uznał jednak, że analiza zebranego materiału dowodowego nie potwierdza istnienia istotnych braków śledztwa. Według SN zebrane dowody są na tyle kompletne, że sąd I instancji może rozpoznać sprawę.

Proces będzie pierwszym w powojennej historii polskiego wojska, w którym oskarżeni będą odpowiadać za złamanie konwencji haskiej i zabójstwo cywili nie biorących udziału w działaniach wojennych.

Wskutek ostrzału wioski przez polskich żołnierzy w sierpniu 2007 r. na miejscu zginęło sześć osób (w tym troje dzieci), dwie zmarły w szpitalu. Prokuratura wojskowa oskarżyła sześciu żołnierzy o zabójstwo ludności cywilnej - za co grozi dożywocie, a jednego - o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat więzienia. Wszyscy oskarżeni, którzy byli przez pewien czas aresztowani, przebywają na wolności.

W śledztwie ustalono, że żołnierze plutonu szturmowego ostrzelali Nangar Khel z wielkokalibrowego karabinu maszynowego, a następnie ostrzelali ją granatami moździerzowymi, mimo iż mieszkańcy wioski ani nikt w okolicy nie stanowił zagrożenia. W ocenie śledczych, żołnierze wiedzieli, że ogień trafi w zabudowania - centrum i skraj wioski, widzieli poruszających się tam ludzi i bawiące się dzieci. Zdaniem prokuratury, ich działanie miało cechy "wstrzeliwania się w wytypowany cel".

Oskarżeni nie przyznają się do winy. Obrona twierdzi, że jedną z przyczyn tragedii były wady broni i pocisków; prokuratura zaprzecza.

Do odrębnego postępowania wyłączono kilkanaście wątków związanych ze sprawą żołnierzy z Nangar Khel. Chodzi m.in. o znieważenie zwłok, poniżanie żołnierzy przez dowódcę, narażenie na utratę życia dwóch szeregowych, utrudnianie postępowania, użycie przemocy wobec świadków oraz pełnienie przez jednego z żołnierzy służby w Legii Cudzoziemskiej.