Osoba, która faktycznie odpowiada za zawiązanie kartelu, powinna ponosić odpowiedzialność finansową. Dokładnie rozważyliśmy wszystkie za i przeciw takiego rozwiązania - mówi Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel.
Czy przedsiębiorcy powinni się obawiać zmian proponowanych w projekcie założeń nowelizacji ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów?
W żaden sposób. Może tylko ci, którzy ograniczają konkurencję na rynku, czyli działają nielegalnie. Jeśli ktoś nadużywa pozycji dominującej czy stosuje niedozwolone porozumienia, np. cenowe, musi liczyć się z sankcjami za działanie niezgodne z prawem. Uważam, że projektowane zmiany w ustawie antymonopolowej także w tym obszarze wiele wyjaśnią.
A zmiana zasad przeszukań u przedsiębiorców? Zostaną one zaostrzone, zażalenie przedsiębiorcy nie będzie już wstrzymywać rozpoczętych czynności, podczas gdy dziś sprzeciw ma taki skutek?
Obecnie przeszukanie i kontrola to zasadniczo jedna procedura. Natomiast projekt zmierza do rozdzielenia tych działań, tak aby zwiększyć czytelność obowiązujących przepisów. Kontrola zasadniczo opiera się na założeniu dobrowolnej współpracy przedsiębiorcy z kontrolującymi i toczy się na zasadach ustawy o swobodzie działalności gospodarczej.
Przedsiębiorcy przysługuje w takiej sytuacji sprzeciw. Natomiast w przypadkach, w których spodziewamy się braku woli współpracy ze strony przedsiębiorcy, co może mieć miejsce np. w sprawach porozumień kartelowych, prowadzane są przeszukania.
Zgodnie z projektem zmian do ustawy będziemy wówczas stosować wybrane przepisy kodeksu postępowania karnego i zamiast sprzeciwu przedsiębiorca będzie mógł wnieść zażalenie.
Czyli nie odbieramy przedsiębiorcom środka zaskarżenia, tylko wprowadzamy środek znany w procedurze karnej, a więc bardziej dopasowany do przeszukania.
Tak, ale zażalenie nie będzie wstrzymywać przeszukania?
Zgadza się. Natomiast z punktu widzenia przedsiębiorcy niewiele to zmienia. Dla przedsiębiorcy ważniejsze jest nie to, czy można przeprowadzić przeszukanie, ale czy dowody, które zostały zgromadzone w jego toku, będą mogły być wykorzystane na potrzeby postępowania antymonopolowego.
Skuteczne wzruszenie przeszukania w trybie zażalenia będzie powodowało, że zgromadzonych dowodów urząd nie będzie mógł wykorzystać w postępowaniu. Ponadto zażalenie daje szersze możliwości zaskarżenia takich czynności niż sprzeciw, który ma charakter formalny.
A jak będzie wyglądała kontrola koncentracji?
Wychodzimy naprzeciw postulatom środowisk biznesowych, wprowadzając dwuetapowe postępowanie koncentracyjne.
Transakcje niebudzące wątpliwości urzędu z punktu widzenia potencjalnego ograniczenia konkurencji będą rozpatrywane w ciągu 30 dni. Bardziej złożone – w cztery miesiące. Dzięki nowemu rozwiązaniu przedsiębiorcy będą mieć większą pewność co do przewidywanego terminu wydania decyzji.
Tym samym zyskają możliwość dostosowania swoich planów biznesowych. Kolejnym nowym rozwiązaniem jest informowanie przedsiębiorcy o zastrzeżeniach do transakcji jeszcze w trakcie prowadzonego postępowania. Dotyczy to sytuacji skomplikowanych – przede wszystkim zakazu lub zgody warunkowej.
Informacja urzędu o zastrzeżeniach, jakie ma do danej transakcji, pozwoli łączącym się przedsiębiorcom jeszcze w toku trwającego postępowania poznać nasze argumenty i kierunek rozstrzygnięcia oraz ewentualnie przedstawić kontrargumenty.



Czy koncentracje będą badane bardziej wnikliwie? Dziś można przecież łatwo obchodzić przepisy, organizując wieloetapowe, drobne koncentracje niepodlegające zgłoszeniu.
Przejęcie znacznej części rynku i ograniczenie konkurencji może się odbyć poprzez przejęcie kontroli nad dotychczasowym dużym konkurentem. To jest sytuacja oczywista. Natomiast ten sam efekt można osiągnąć, przejmując stopniowo znaczną liczbę mniejszych podmiotów.
Obecnie tego typu przejęcia nie podlegają zgłoszeniu. Chcemy to zmienić i sumować koncentracje dokonywane w jakimś ustalonym okresie, na przykład dwóch lat. Wówczas połączenia przekraczające ustalone pułapy będą musiały być rozpatrywane przez UOKiK.
Ale gdy pojawi się taka regulacja, to przedsiębiorcy zainteresowani koncentracją będą ten proces rozciągać w czasie, by znów obchodzić przepisy.
Życie jest bogatsze niż przepisy. Zawsze pojawia się pytanie, gdzie postawić granicę. Dwa lata, trzy, a może pięć? Nie można przecież zapomnieć, że fuzje i przejęcia są normalnym zjawiskiem gospodarczym.
Celem wprowadzanych zmian jest wyłącznie wyeliminowanie przypadków, które zmierzają do zmonopolizowania rynku, a nie osłabienie procesów zachodzących na rynku. Dwa lata, które proponujemy, pojawiają się w regulacjach wielu innych krajów UE.
Nie ukrywam, że inspirujemy się doświadczeniami innych i wydaje nam się, że granica została postawiona racjonalnie. Nie jest przecież naszym celem uniemożliwienie wszelkich koncentracji, bo byłoby to sprzeczne z duchem gospodarki rynkowej.
A lista ostrzeżeń dla konsumentów?
To jedno z rozwiązań, które ma bezpośrednie przełożenie na ich sytuację. Zmiany zakładają, że w formie publicznych ostrzeżeń urząd będzie mógł informować konsumentów o prowadzonych sprawach jeszcze przed ich zakończeniem.
Informowanie o przypadkach potencjalnych naruszeń zbiorowych interesów konsumentów ma spełnić przede wszystkim funkcję prewencyjną i ustrzec konsumentów przed ewentualnymi stratami finansowymi.
To pokłosie sprawy Amber Gold?
Nie ukrywam, że wdrożenie tego rozwiązania to jedna z rekomendacji Komitetu Stabilności Finansowej, który obradował w sprawie Amber Gold. Obecnie informujemy o zakończonych postępowaniach, zamieszczając na stronie internetowej wszystkie wydawane decyzje.
Natomiast w toku prac komitetu pojawiło się głębokie przekonanie, że wcześniejsza informacja o potencjalnych zagrożeniach pozwoli konsumentom samodzielnie podejmować bardziej przemyślane decyzje i ocenić, czy określone przedsięwzięcie nie jest obarczone zbyt dużym ryzykiem.



Jakie uwagi zostały uwzględnione w toku dotychczasowych prac nad ustawą?
Uwag było dużo, niektóre dotyczyły doprecyzowania pewnych propozycji, inne były bardziej systemowe. Wiele spośród nich uwzględniliśmy. Zmianą, która budzi największe emocje, jest możliwość karania menedżerów za złamanie prawa antymonopolowego.
Początkowo proponowaliśmy objęcie tymi przepisami osób odpowiedzialnych za zawiązanie przez firmę nielegalnego porozumienia lub za nadużywanie pozycji dominującej.
Strona społeczna przekonała nas jednak, że katalog zachowań, za które możemy ukarać menedżera, trzeba ograniczyć do porozumień ograniczających konkurencję.
Druga ważna zmiana, którą wprowadziliśmy po konsultacjach, to możliwość utajnienia terminów w decyzjach warunkowych w sprawach koncentracyjnych. Przedsiębiorcy skarżyli się, że podanie do wiadomości publicznej terminu wyznaczonego np. do odsprzedania części ich dotychczasowego mienia znacznie ogranicza ich możliwości negocjacyjne przy wykonaniu warunków.
Pomysł wprowadzenia wysokich kar finansowych dla menedżerów zarządzających przedsiębiorstwami, którzy dopuścili się, chociażby nieumyślnie, naruszenia zakazu porozumień ograniczających konkurencję, wzbudza sporo emocji. RCL i organizacje przedsiębiorców mówią o skupieniu w rękach prezesa UOKiK uprawnień dochodzeniowych, oskarżycielskich i orzeczniczych. Stawiają też zarzuty, że to de facto odpowiedzialność karna, której ustalenie nie powinno następować w procedurze administracyjnej. Co pani na to?
Oczywiście, kary nakładane na osoby fizyczne budzą wiele emocji, zapewniam jednak, że nie są one głównym celem przygotowanych zmian w ustawie antymonopolowej. Rozwiązanie, które zaproponowaliśmy, opiera się na prostej zasadzie – żeby istniał efektywny system chroniący przedsiębiorców działających uczciwie, musi zostać stworzony jasny system kar i nagród.
Kary dla osób fizycznych przy możliwości ich redukcji tworzą system usprawniający wykrywanie karteli. W naszej praktyce orzeczniczej spotkaliśmy się z przypadkami, gdy za udział firmy w zmowie odpowiadali pojedynczy menedżerowie.
Tymczasem konsekwencje, zarówno te finansowe, jak i wizerunkowe, spadły na przedsiębiorcę. Dlatego uważamy, że osoba, która faktycznie odpowiada za zawiązanie kartelu, powinna ponosić odpowiedzialność finansową.
Dokładnie rozważyliśmy wszystkie za i przeciw takiego rozwiązania. Zresztą decyzja o jego wprowadzeniu poprzedzona była obszerną analizą rozwiązań funkcjonujących w innych krajach, np. Bułgarii, Niemczech, na Litwie, w Holandii, Portugalii czy Hiszpanii. Niezasadne są także obawy dotyczące procedur karania.
Już na etapie uzgodnień założeń do ustawy wprowadziliśmy zmiany, które mają zagwarantować poszanowanie praw menedżerów.
Każdy z nich ma zagwarantowane prawo do obrony – zgodnie z zasadą domniemania niewinności, znaną procedurze karnej. Menedżer będzie mógł także skorzystać z programu leniency. Natomiast w przypadku gdy nie zgodzi się z naszym rozstrzygnięciem, będzie mógł odwołać się do sądu.
Dlaczego próg sankcji dla menedżerów został ustalony aż na poziomie 500 tys. euro, czyli ponad 2 mln zł, i to zarówno w przypadku winy umyślnej, jak i nieumyślnej? W opinii Ministerstwa Finansów „proponowany wymiar kar wydaje się być niewspółmiernie wysoki do wysokości zarobków, nawet kadry kierowniczej". Obecnie najwyższa kwota grzywny wynikająca z przepisów ogólnych kodeksu karnego to 1,08 mln zł.
Uczciwie działający przedsiębiorcy, zrzeszenia, izby muszą uświadomić sobie, że nielegalne praktyki antykonkurencyjne mogą spowodować wyeliminowanie z rynku działającej zgodnie z prawem firmy. Tym bardziej jest to istotne, gdy mówimy o czasach spowolnienia gospodarczego.
Przygotowane przez nas zmiany to propozycje, które chronią i rynek, i działających na nim uczciwie. Wiem o obawach dotyczących maksymalnego wymiaru kary ustalonej na poziomie 500 tys. euro dla menedżera, który zawiera kartel.
Zdaję sobie sprawę z jej wysokości, podkreślam jednak kolejny raz, że nie będzie automatyzmu w karaniu osób fizycznych. Wysokość kary będzie adekwatna do przewinienia, uwzględniająca zarobki i możliwości finansowe menedżera i weryfikowana przez sąd.
Zaproponowaliśmy zmiany w polskiej ustawie antymonopolowej, wzorując się na doświadczeniach innych państw – ponieważ widzimy potrzebę nałożenia dotkliwej sankcji dla menedżerów, którzy łamią prawo, zawierając w imieniu kierowanych przez siebie firm nielegalne porozumienia.
Są to rozwiązania stosowane z powodzeniem dla ochrony innych rynków przed nieuczciwymi praktykami, często dodatkowo z karą pozbawienia wolności. Tak jest np. w Wielkiej Brytanii.