Wycofując się z umowy o kredyt konsumencki, klient banku będzie musiał zapłacić odsetki za okres, w którym korzystał z pożyczonych pieniędzy
Rozmowa z Michałem Krawczykiem, radcą prawnym, partnerem zarządzający w kancelarii Krawczyk i Wspólnicy Fot. Wojciech Górski
Ustawa o kredycie konsumenckim została już podpisana przez prezydenta. Jak zmienią się prawa konsumentów na rynku usług bankowych?
Konsumenci muszą liczyć się z dwiema istotnymi zmianami. Po wejściu w życie nowej ustawy nie będzie już ograniczeń co do wysokości tej kwoty pobieranej tytułem prowizji i opłat. Zniesiony będzie bowiej limit 5 proc. kosztów, jakich bank bądź pośrednik kredytowy może żądać od klienta, który zaciąga kredyt konsumencki. Opłata ta może być dziś pobrana na koniec okresu kredytowania lub na jego początku. W praktyce powiększa ona kwotę świadczenia, którą konsument uiszcza, kiedy spłaca kredyt w ratach. W praktyce wygląda to następująco: konsument kupuje lodówkę za 800 zł, zaciąga kredyt w kwocie np. 832 zł, ale tych 32 zł nie otrzymuje od banku, ponieważ są one od razu pobierane tytułem prowizji i kosztów. Tak więc na rękę dostaje 800 zł. Po zmianie przepisów może otrzymać jeszcze mniej.
Czy ustawa wprowadza jeszcze jakieś rozwiązania, które mogą mieć negatywne skutki dla konsumentów?
Tak, aczkolwiek druga z negatywnych dla konsumentów zmian jest mniej doniosła, jeżeli chodzi o aspekt praktyczny. Otóż po wejściu w życie ustawy kredytodawca będzie miał prawo zastrzec prowizję za przedterminową spłatę kredytu. Dotychczas nie wolno było tego robić. Tutaj jednak jej wysokość została dookreślona przez ustawodawcę. Prowizja ta nie będzie mogła przekraczać albo 1 proc. kwoty kredytu, albo 0,5 proc. tej kwoty w zależności od tego, ile czasu pozostało do spłaty pożyczki.
Czy w każdym przypadku bank będzie mógł pobrać taką prowizję?
Nie. Taka prowizja będzie mogła być pobrana, co do zasady, wyłącznie wówczas, gdy udzielony kredyt będzie oprocentowany stałą stopą procentową. Wysokość spłacanej kwoty będzie także czynnikiem, który wpłynie na to uprawnienie banku.
Dlaczego pana zdaniem to rozwiązanie nie będzie miało większego znaczenia dla polskich konsumentów?
W Polsce jest niebywale niski odsetek kredytobiorców, którzy spłacają kredyt przed terminem. Podobnie niewielkim odsetkiem jest liczba odstępujących od kredytu. Są to przypadki, które można policzyć na palcach jednej ręki. Ponadto niewielki jest odsetek udzielanych kredytów o stałej stopie kredytu. Większość z nich ma zmienną stopę, ale to akurat może się dosyć szybko zmienić.
W przypadku rezygnacji z umowy konsument będzie teraz musiał zapłacić odsetki od kapitału za czas, w którym z niego korzystał. Czy to rozwiązanie uderzy w konsumentów?
Paradoksalnie to uregulowanie ma działać na korzyść konsumenta i wiąże się ściśle z prawem odstąpienia od umowy. Dotychczas było tak, że konsument miał 10 dni na odstąpienie od umowy, po wejściu w życie nowej ustawy będzie miał na to 14 dni. Co więcej, po wejściu w życie nowej ustawy konsument, który będzie odstępował od umowy kredytu, będzie miał 30 dni na dokonanie zwrotu pieniędzy albo rzeczy, którą za ten kredyt zakupił. Tak więc jeżeli konsument zdecyduje się odstąpić od umowy, to fakt, że on tego dnia, w którym odstępuje od umowy, nie ma pieniędzy, żeby je zwrócić bankowi, nie będzie go blokować w podjęciu takiej decyzji. Będzie on miał bowiem zapas 30 dni, w ciągu których może spokojnie takie pieniądze zgromadzić. Na pierwszy rzut oka więc można uznać, że przepis o konieczności dokonania zapłaty za odsetki od kapitału stanowi regres w stosunku do obecnych praw konsumenta, ale tak nie jest. Dzięki zmianie konsument będzie miał bowiem czas, w którym może od tej umowy odstąpić i nie musi zwracać świadczenia od razu. Ma na to 30 dni. Wcześniej takiego terminu nie miał.
Dlaczego wprowadzono przepis o konieczności zapłaty odsetek za okres korzystania przez konsumenta z kredytu?
Brak takiego przepisu powodował, że ludzie mieli tendencję do „pożyczania” sobie np. pewnych sprzętów. Zjawisko to występowało zwłaszcza w okresie świąt. Ludzie podpisywali umowę o kredyt na np. telewizor, przez dni świąteczne z niego korzystali, a później zwracali bez żadnych konsekwencji i odstępowali od umowy kredytu. Dlatego uważam, że to dobre rozwiązanie.
Po wejściu w życie nowej ustawy banki będą miały więcej obowiązków informacyjnych w stosunku do swoich klientów. Czy ustawodawca przewidział jakiś mechanizm, który zmobilizuje banki do wywiązywania się z tych nowych zadań?
Obecnie jest tak, że jeżeli bank nie poinformuje konsumenta o przysługującym mu prawie do odstąpienia od umowy, to konsumentowi wolno odstąpić od umowy kredytu, ale nie później niż po trzech miesiącach od zaciągnięcia pożyczki. Po zmianach natomiast nie będzie już tego terminu trzymiesięcznego. Ustawodawca postanowił, że w przypadku takich zaniedbań ze strony banku nie będzie żadnego górnego limitu dla konsumenta na odstąpienie od umowy. To jest duże ryzyko dla kredytodawcy. Skutkiem wprowadzenia omawianych zmian może być taka sytuacja, że jeżeli informacje nie zostaną dostarczone konsumentowi, to będzie on miał prawo odstąpić od umowy nawet w ostatnim dniu trwania kredytu. Wówczas bank będzie musiał mu zwrócić wszystkie pobrane prowizje. Takie prawo klient będzie miał, gdy np. kredytodawca udzielając kredytu, nie da mu wzoru odstąpienia od umowy.
Czy pana zdaniem wejście w życie nowych przepisów rzeczywiście zwiększy bezpieczeństwo klientów banków?
Ustawa nakłada wiele nowych obowiązków na kredytodawcę. Z tych plusów skorzysta jednak tylko część konsumentów. Większość z klientów banków bowiem w wyborze ofert kieruje się przede wszystkim przekazem reklamowym, a nie wysokością odsetek czy prowizji. Ustawodawca nakłada na banki istotne obowiązki informacyjne. Patrząc przez pryzmat rozwiązań ustrojowych, można uznać to za krok w dobrym kierunku. Jednak większość adresatów tej normy nigdy nie skorzysta z tych udogodnień. Ich się nie da objąć ochroną na siłę. Większość konsumentów nie rozumie tych informacji, które są im przedstawiane przez banki. Nowe przepisy nie zmienią tej sytuacji. A grono takich klientów banków jest bardzo duże. Należy także pamiętać, że koszty wprowadzenia tych zmian kredytodawcy niestety będą mogli przenieść na kredytobiorców.