MACIEJ ŚLUSAREK: Wprowadzenie ograniczenia czasowego przy orzekaniu sądowego zakazu publikacji pogorszy sytuację osób, których dobra osobiste są naruszane. Wyrok TK pomija to, że długość procesu nie zależy od woli poszkodowanego
Trybunał Konstytucyjny zadecydował, że sądowe wstrzymanie publikacji jest niekonstytucyjne tylko wówczas, gdy jest orzekane na czas nieokreślony. Czy oznacza to, że sprawy o ochronę dóbr osobistych będą rozpatrywane szybciej?
W zasadzie chciałoby się powiedzieć, że skoro TK wskazuje na konieczność ustawowego uregulowania terminu trwania zabezpieczenia, to powinien jeszcze wprowadzić wymóg unormowania maksymalnego czasu prowadzenia tego typu postępowania sądowego. Wówczas zarówno wolność słowa, prywatności, godności, jak i prawo do sądu byłyby traktowane identycznie. Jeśli Polska byłaby w stanie zapewnić szybkie rozstrzyganie tego typu spraw sądowych, przykładowo w ciągu trzech miesięcy, w ogóle nie musielibyśmy rozważać utrzymywania przepisów o zabezpieczeniu tymczasowym. Przeprosiny po takim czasie byłyby bowiem w stanie czynić zadość oczekiwaniom osoby, której dobra osobiste zostały naruszone. Niestety sądy działają u nas dramatycznie wolno i pozbawienie uprawnionych zabezpieczenia stanowiłoby niezwykle silne uprzywilejowanie mediów. Pytanie: jak szybko dokona teraz zmian parlament. Mam nadzieję, że Sejm dostosuje przepisy w miarę sprawnie. Najlepiej, gdyby ruszyła za tym także reforma całego sądownictwa. Na to jednak przestaję już liczyć.
Takie orzeczenie umożliwi mediom sprawne działanie. Czy w ten sposób pogorszy się jednak ochrona dóbr osobistych osób pokrzywdzonych?
Wskazana przez TK konieczność określenia terminu obowiązywania zakazu publikacji stawia w bardzo niekomfortowej sytuacji tego, którego prawa są naruszane. Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami zabezpieczenie jest ustanawiane na czas postępowania. W praktyce oznacza to, że trwa ono tyle, ile cały proces sądowy. Jego długość nie zależy zatem od wnoszącego o udzielenie zabezpieczenia, ale wyłącznie od państwa i sprawności wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli proces zajmie dużo czasu, uprawniony straci ochronę bez swojej winy. Co więcej, można przecież wnosić o uchylenie takiego zabezpieczenia w każdym stadium postępowania. Według TK ograniczenie konstytucyjnej zasady wolności słowa nie może być ustanawiane bez wskazania konkretnego czasu. Jednak okoliczność ta pomija rzeczywistość, w której nagminnie naruszane jest inne prawo konstytucyjne – to jest prawo do sądu. Należy bowiem pamiętać, że polega ono nie tylko na możliwości skorzystania z oceny sądu, ale także dokonania tego w rozsądnym czasie.
Jakie zatem znaczenie praktyczne ma wyrok Trybunał Konstytucyjnego?
Moim zdaniem najważniejsze jest przesądzenie, że sama instytucja tymczasowego zabezpieczenia, także w sprawach prasowych, nie narusza konstytucji. Często taki argument pojawiał się w dyskusjach o wolności słowa, a zabezpieczenie było podawane jako przykład jej ograniczenia. Zarówno wśród prawników, jak i na salach sądowych niejednokrotnie padały stwierdzenia o niekonstytucyjności tego przepisu. Teraz już wiadomo – co do zasady instytucja ta nie jest niekonstytucyjna. TK wyraźnie dał sygnał, że wolność słowa nie może być traktowana lepiej niż wolność poszczególnych osób. Niekiedy prywatność, dobre imię, godność czy inne dobra muszą mieć zapewnioną ochronę. Dobrze jednak, że TK wyraźnie przesądził, iż wolność słowa nie powinna naruszać innych wolności obywatelskich.
Jak wygląda obecna procedura ustanawiania tymczasowego zabezpieczenia powództwa. Kiedy możliwa jest jego zmiana?
Instytucja ta ma charakter wyjątkowy. Polega ona na tym, że w przypadkach uprawdopodobnienia roszczenia, można je tymczasowo zabezpieczyć, na przykład poprzez zakazanie publikacji. Uprawniony musi jeszcze wykazać, że brak zastosowania tego środka może pozbawić go ochrony prawnej. Trudno o bardziej dobitne przykłady niż dotyczące właśnie mediów i wolności słowa. Jeśli pojawi się medialna nieprawdziwa informacja zarzucająca lekarzowi skorumpowanie lub dramatyczne błędy w sztuce, wygranie procesu po czterech latach w żadnym stopniu nie odwróci jego sytuacji. Przez ten czas dalej mogą bowiem pojawiać się podobne informacje. Taka osoba straci więc wszystkich pacjentów, a mało kto zwróci potem uwagę na zamieszczone przeprosiny. Oczywiście tego typu zabezpieczenia trzeba stosować bardzo rozważnie, badając argumenty za ograniczeniem wolności słowa i przeciw niemu. Wagę tej ostatniej trudno jest przecenić, bez jej gwarancji trudno myśleć o budowie demokratycznego państwa prawa.