Rozmawiamy z LESZKIEM ZABIELSKIM, notariuszem - Spadkodawca powinien mieć możliwość sporządzenia testamentu działowego. Dzięki temu mógłby w każdej chwili zmienić testament i przepisać swój majątek komuś innemu. Do zmiany testamentu nie byłaby potrzebna zgoda obdarowanych.
● Czy nasze prawo spadkowe nie krępuje nadmiernie spadkodawców w rozporządzaniu własnym majątkiem na wypadek śmierci? Czy nie powinni mieć oni większego wpływu na to, co dzieje się z ich majątkiem.
– Wiele dzisiejszych problemów rozwiązałoby wprowadzanie do naszego systemu prawnego testamentu działowego. Pozwoliłby on rozporządzać testatorowi poszczególnymi przedmiotami i mógłby funkcjonować obok darowizny na wypadek śmierci, którą proponuje Senat. O tym, po które rozwiązanie sięgnąć, powinien decydować sam właściciel.
● W czym tkwi różnica między testamentem działowym a darowizną na wypadek śmierci?
– Testament działowy ma charakter jednostronnej czynności prawnej. W każdej chwili testator może więc zmienić zdanie i przepisać swój majątek innej osobie, sporządzając kolejny testament. Taka zmiana nie wymagałaby ani zgody, ani nawet poinformowania spadkobierców. Natomiast darowizna na wypadek śmierci to umowa, a nie jednostronna czynność na wypadek śmierci. Ponadto wbrew swojej dosłownej nazwie jest czynnością dokonywaną między żyjącymi. W konsekwencji darczyńca nie ma prawa jej odwołać jednostronnym oświadczeniem woli.
● Darowizna na wypadek śmierci wzbudza kontrowersje. Pojawiają się bowiem pytania, czy darczyńca mimo zawartej umowy mógłby zbyć obiecane przedmioty przed śmiercią?
– Można to porównać do sytuacji, którą rodzi przedwstępna umowa sprzedaży nieruchomości. W rozumieniu prawa obligacyjnego sprzedający jest związany tą umową i jeżeli wbrew tej umowie sprzeda nieruchomość innej osobie, to popełnia delikt. Natomiast na gruncie prawa rzeczowego umowa sprzedaży nieruchomości jest ważna. Pokrzywdzony taką sprzedażą ma prawo wnieść pozew o uznanie sprzedaży za bezskuteczną. Jeśli natomiast nie skorzysta z tej możliwości, to jego prawa do nieruchomości nie zostaną w żaden sposób zrealizowane.
● Dokładnie tak samo byłoby z rozporządzeniem niezgodnym z umową na wypadek śmierci?
– Tak. Jeśli dziadek podarował swej wnuczce na wypadek śmierci nieruchomość, ale potem popadłby w długi i sprzedał nieruchomości, to na gruncie prawa obligacyjnego dziadek popełniłby delikt. Wnuczka miałby więc prawo wnieść powództwo o unieważnienie umowy sprzedaży.
● Umowa na wypadek śmierci będzie musiała mieć formę aktu notarialnego. Czy notariusz będzie musiał ją wpisać do ksiąg wieczystych?
– Gdy darowizna na wypadek śmierci będzie dotyczyć nieruchomości, to wpis w księdze wieczystej będzie obowiązkowy, a więc nie będzie zależał od woli stron. Notariusz będzie musiał zgłosić ją do ksiąg wieczystych. W przypadku rzeczy ruchomych obdarowany, aby zabezpieczyć swe prawa, będzie mógł wpisać je do rejestru, jeżeli jest on prowadzony. Na przykład jacht będzie można wpisać do rejestru okrętowego.



● Ale kłopot będzie z rzeczami nierejestrowanymi, zwłaszcza tymi o dużej wartości. Mam na myśli przede wszystkim dzieła sztuki.
– Według mnie stanie się to bodźcem do stworzenia osobnego rejestru dzieł sztuki, który założą sami właściciele.
● Zarzuca się, że darowizna na wypadek śmierci będzie naruszać prawa wierzycieli spadku?
– To nieprawda. Obdarowany na wypadek śmierci będzie odpowiadał za długi spadkowe, jeżeli egzekucja skierowana do spadkobierców darczyńcy okaże się bezskuteczna. Senat proponuje więc odpowiedzialność subsydiarną obdarowanego. Zresztą osobiście nie jestem zwolennikiem tego rozwiązania.
● Dlaczego?
– Żaden obdarowany teraz nie odpowiada przecież za długi spadkowe. Nie rozumiem więc, dlaczego w przypadku obdarowanych na wypadek śmierci nagle stało się to problemem i akurat oni mają odpowiadać za długi spadkowe. Wprowadzając taki przepis, stawiamy w gorszej sytuacji obdarowanych mortis causa od obdarowanych zwykłą darowizną. Jeśli celem darczyńcy będzie nieuczciwa ucieczka przed wierzycielami, to znacznie skuteczniejsza byłaby zwykła darowizna.
● Przeciwnicy zmian mówią, że darowizny na wypadek śmierci mogą prowadzić do pokrzywdzenia spadkobierców. Czy pan się z tym zgadza?
– To chybiony zarzut. Jeśli ktoś chce wyzuć spadkobierców z majątku, to jest na to tysiąc skuteczniejszych sposobów niż darowizna na wypadek śmierci. Poczynając od sprzedaży nieruchomości, a kończąc na zwykłej darowiźnie, w przypadku której po upływie dziesięciu lat spadkobiercom nie należy się nawet zachowek od obdarowanego.
● A co z roszczeniami spadkobierców o zachowek?
– Tu trzeba rozróżnić dwie sytuacje. Może być tak, że najstarszy syn został obdarowany na wypadek śmierci i np. otrzymał od ojca całe przedsiębiorstwo i jednocześnie nie sporządzono testamentu. Wówczas młodsze rodzeństwo może wystąpić przeciwko najstarszemu bratu o zachowek z tego powodu, że jest on spadkobiercą na równi z nimi, ale darowizna podlega doliczeniu do schedy spadkowej. Skoro podlega doliczeniu, to najstarszy syn dostał więcej, a jak dostał więcej, to musi wyrównać różnicę.
● A co, gdy obdarowany na wypadek śmierci w ogóle nie jest spadkobiercą, bowiem np. jest to konkubina, która otrzymała całe przedsiębiorstwo?
– To zupełnie inna sytuacja. Wówczas spadkobiercy mają kłopot, bo nie przysługuje im roszczenie o zachowek. Ale są dokładnie w takiej samej sytuacji, jakby ich ojciec sprzedał lub podarował firmę jeszcze za swego życia. Nie będą ani w lepszej, ani w gorszej sytuacji. A jeśli ojciec za życia przetrwoniłby swój cały majątek, to jego spadkobiercy również nic nie mogą zrobić. W polskim prawie jest system zachowku, a nie rezerwy, więc ustawodawca sam zdecydował, w jakiej sytuacji pozostawia spadkobierców.
● LESZEK ZABIELSKI
notariusz, prowadzi własną kancelarię, członek Krajowej Rady Notarialnej