Nawet chęć zbudowania jednolitego systemu informatycznego do ratowania zdrowia nie usprawiedliwia użycia w specyfikacji nazw konkretnych produktów – uznała Krajowa Izba Odwoławcza.

Iluzja konkurencji

Szpital w Tarnowie zorganizował przetarg na dostawę defibrylatorów z możliwością transmisji danych. Ponieważ mają one działać w ramach już funkcjonującego systemu, zamawiający wskazał wprost jego nazwę rynkową. Podał też nazwy oczekiwanych urządzeń.
Zakwestionowała to firma, która sprzedaje konkurencyjny sprzęt. Twierdziła, że gdyby nie wskazanie określonej marki, to mogłaby zaoferować równie dobre, a przy tym tańsze defibrylatory. Tym bardziej że szpital i pogotowie już ich używają jednocześnie z tymi, które wskazano w specyfikacji. „Zapisy w istocie zmierzają do wycofania z eksploatacji na terenie województwa małopolskiego urządzeń innych niż wskazane w specyfikacji. Całe postępowanie jest zaś jedynie iluzją trybu konkurencyjnego, a w rzeczywistości formą udzielenia zamówienia z wolnej ręki” – przekonywali w odwołaniu do KIO przedstawiciele wykonawcy.
Zarzucili zamawiającemu niegospodarność. Ich zdaniem monopol sprowokuje zawyżanie cen przez producenta preferowanych urządzeń. Na podstawie wcześniej zawartych umów oszacowali, że ich oferta wyniosłaby ok. 1,2 mln zł, a monopolisty – 2,1 mln zł.
Szpital odpierał te zarzuty. Jego przedstawiciele podkreślali na rozprawie, że formułowanie wymagania wobec zamawianych produktów leży w ich gestii, a odwołująca się firma próbuje narzucić im swoje rozwiązania.
– Zamawiający, przygotowując postępowanie, kierował się naczelną zasadą dobra zdrowia i życia pacjenta. Tej zasadzie przyświeca idea ujednolicenia systemu ratownictwa medycznego nie tylko w województwie małopolskim, ale i w całym kraju – przekonywali.
Jako wzór, do jakiego powinno zmierzać polskie ratownictwo, wskazywali Hiszpanię, gdzie wszystkie ambulanse są wyposażone w jednolity sprzęt medyczny, umiejscowiony dokładnie w tym samym miejscu w każdym pojeździe. Dzięki temu lekarze i ratownicy mogą działać automatycznie niezależnie od karetki, którą jadą, a to skraca czas ich reakcji.

Liczy się efekt

Składu orzekającego nie przekonały te argumenty. Nakazał zmienić specyfikację i usunąć z niej znaki towarowe.
– Dla użytkownika nie jest istotny rodzaj technologii prowadzącej do pożądanej funkcjonalności, gdyż tego rodzaju elementy świadczenia należy oceniać jedynie w aspekcie uzyskania zakładanego finalnego efektu. Nie jest tym bardziej istotne, przy użyciu jakich urządzeń i jakiego producenta podmiot zamawiający może uzyskać pożądane przez siebie rezultaty – uzasadnił wyrok przewodniczący Paweł Trojan.
– Uzyskanie jednorodnego, prostego w obsłudze i kompatybilnego systemu samo w sobie jest pożądanym celem, jednakże jego realizacja nie może być z góry narzucona przez dookreślenie konkretnych urządzeń – dodał.
Zdaniem KIO, narzucając konkretne produkty, szpital naruszył zasadę proporcjonalności między pożądanymi efektami a metodami ich uzyskania.
– Winien ograniczyć się do opisania w sposób funkcjonalny jednolitego systemu, pozostawiając wykonawcom swobodę doboru metod jego realizacji – zaznaczył przewodniczący.

Wyrok KIO z 9 stycznia 2013 r., sygn. akt KIO 2852/12.