Syndyk nie może wciągać do spisu inwentarza wszystkich przedmiotów tylko dlatego, że ma mało czasu. Może tym bowiem wyrządzić upadłej firmie szkodę – orzekł Sąd Najwyższy.
Stanisław H. był syndykiem masy upadłości firmy Advanced Digital Broadcast Polska Sp. z o.o. Do masy upadłości zakwalifikował hale magazynowe i taśmociąg, których spółka była leasingobiorcą, a więc de facto nie należały do niej. Ponadto spółka informowała syndyka, że umowy leasingu zostały przez nią wypowiedziane.
Ten jednak nie chciał zweryfikować spisu inwentarza. Twierdził bowiem, że ujął w spisie wszystko to, co wynikało z dokumentów i ksiąg upadłego. W efekcie firma zażądała 300 tys. zł odszkodowania od syndyka. Przekonywała, że taką kwotę uzyskałaby z wynajmu hal i taśmociągu, gdyby nie zostały błędnie włączone do spisu inwentarza.
Sąd okręgowy uwzględnił żądanie spółki i nakazał wydanie rzeczy. Na skutek apelacji syndyka sąd drugiej instancji zmienił jednak wyrok. Uznał, że nie mógł on samodzielnie wyłączyć poszczególnych przedmiotów z masy upadłości.
Wskazał przy tym na art. 69 ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze (Dz.U. z 2003 r. nr 60, poz. 535 z późn. zm.), zgodnie z którym domniemywa się, że rzeczy znajdujące się w posiadaniu upadłego w dniu ogłoszenia upadłości należą do jego majątku. Obowiązkiem syndyka było więc ujęcie wszystkich rzeczy w spisie.
Od tego wyroku spółka wniosła skargę kasacyjną.
– Syndyk powinien wiedzieć, co należało do masy upadłości i nie wpisywać innych rzeczy – przekonywał na rozprawie przed Sądem Najwyższym radca prawny Rafał Waszkiewicz, pełnomocnik upadłego.
– Syndyk po ogłoszeniu upadłości ma tylko miesiąc na złożenie sędziemu-komisarzowi spisu inwentarza. Jest to trudne do wykonania, gdy na stanie firmy znajduje się kilkadziesiąt tysięcy przedmiotów – argumentował z kolei adwokat Ryszard Krynicki, pełnomocnik syndyka.
Dodał, że w praktyce syndyk wciąga na listę wszystko, bowiem prawo upadłościowe przewiduje procedurę wyłączenia rzeczy z masy upadłości. W takiej sytuacji upadły może złożyć wniosek rozpatrywany przez sędziego-komisarza.
Sąd Najwyższy uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Wskazał na art. 160 prawa upadłościowego który stanowi, że syndyk odpowiada za szkodę wyrządzoną na skutek nienależytego wykonywania obowiązków. Musi on mieć zarówno wiedzę prawną, jak i o zarządzaniu przedsiębiorstwem. Ta praca jest bardzo odpowiedzialna i nie ma tu miejsca na taryfę ulgową – wskazali sędziowie. Do syndyka należy wręcz stosować podwyższone standardy należytej staranności.
W ustnym uzasadnieniu SN podkreślał, że podstawowym zadaniem syndyka jest ustalenie masy upadłości, ale nie może to oznaczać automatycznego wpisywania na listę wszystkich zauważonych przedmiotów. Zasadą jest bowiem, że spis inwentarza może zawierać jedynie przedmioty będące własnością firmy w dniu ogłoszenia jej upadłości.
– Jeżeli osoba podejmuje się bycia syndykiem, to zna terminy i wie, jakie ma obowiązki. W takim przypadku jak w tej sprawie syndyk powinien zweryfikować wpisy w księgach. Jeżeli zaś wpisał rzeczy niebędące własnością upadłego, i z dokumentów bezspornie tak wynika, to może wyłączyć dane przedmioty ze spisu – wskazała sędzia sprawozdawca Maria Szulc.
Dodała, że w tej sprawie upadłemu przysługiwało prawo korzystania z przedmiotu leasingu.

Wyrok Sądu Najwyższego z 18 października 2012 r., sygn. akt V CSK 405/11.