Przy organizacji referendum lokalnego kluczowe znaczenie mają podpisy pod wnioskiem o jego przeprowadzenie. Od ich prawidłowości zależy to, czy zostanie przeprowadzone głosowanie np. w sprawie odwołania prezydenta miasta. Przepisy wymagają, aby poparcie dla referendum wyraziło co najmniej 10 proc. mieszkańców.
Dotąd w orzecznictwie sądów przeważało w tej kwestii bardzo rygorystyczne stanowisko. Nawet drobne braki powodowały, że cały podpis był kwestionowany. Jednak Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku wyraził w tej sprawie odmienne zdanie.

Spór o podpisy

Spór przed WSA dotyczył referendum w sprawie odwołania prezydenta Słupska. Poszło o podpisy pod wnioskiem. Komisarz wyborczy zakwestionował część z nich i uniemożliwił przeprowadzenie referendum. Dopatrzył się, że niektóre podpisy są nieczytelne, inne bez imion albo zamiast imienia pierwsza litera, przy niektórych brakowało numeru PESEL.
Mieszkańcy zaskarżyli to rozstrzygnięcie do sądu administracyjnego. Zebrali 8862 podpisy, a aby przeprowadzić referendum, trzeba było mieć 7711. Zdaniem skarżących przyjęte przez komisarza kryteria oceny podpisów były zbyt formalistyczne. Skarżący wskazywali, że gdyby zastosował on mniej formalistyczne kryteria oceny podpisów, przynajmniej 218 spośród 667 zakwestionowanych można by było uznać za poprawne.

Ważne są dane osobowe

Gdański WSA przyznał im rację. Podzielił wprawdzie co do zasady pogląd Naczelnego Sądu Administracyjnego (sygn. akt II OSK 1544/08), że prawidłowy podpis musi być nie tylko własnoręczny, lecz także złożony wraz z danymi osobowymi.
Ale zdaniem WSA przepisy ustawy referendalnej nie określają sankcji związanej z nieumieszczeniem wszystkich danych osobowych podpisującego. Sąd argumentował, że konstytucyjna ranga prawa członka wspólnoty samorządowej do udziału w referendum wymaga, by przepisy ustawy regulujące tę materię interpretować tak, by formalizmem nie utrudniały korzystania przez obywatela z tego praw.
Sąd podkreślił, że brak podstaw, by odrzucić podpis obywatela, który wskazał imię, nazwisko, numer PESEL, lecz wpisując adres zamieszkania, użył skrótowej nazwy ulicy lub nie wskazał numeru domu.
Jeśli pozostałe dane pokrywają się z tymi, które wynikają ze spisu wyborców i systemu PESEL, a dająca się w sposób niebudzący wątpliwości odczytać nazwa ulicy wskazuje, że jest on mieszkańcem miasta, to nie można dyskwalifikować podpisu.
Pominięcie szczegółowego adresu nie zmierza w tym wypadku do wprowadzenia w błąd organów wyborczych, a wynikać może np. z nieporadności osoby uprawnionej.
Komisarz wyborczy w Słupsku zapowiedział, że wniesie skargę do NSA.

Wyrok WSA w Gdańsku z 26 czerwca 2012 r., sygn. akt III SA/Gd 391/12.