Komisja Wenecka w tempie ekspresowym ma wydać opinię o uchwalonej na ostatnim posiedzeniu Sejmu nowej ustawie o Trybunale Konstytucyjnym. Wstępną jej treść mamy poznać jeszcze pod koniec tego tygodnia. Taką informację podało wczoraj Radio Zet. Skąd ten pośpiech? Ponoć członkowie komisji chcą zdążyć przedstawić swój pogląd senatorom, zanim ci zajmą się ustawą.
Nie wydaje się jednak, aby członkowie izby wyższej parlamentu wzięli sobie do serca uwagi KW. Taki wniosek wydaje się uprawniony, gdy weźmie się pod uwagę wypowiedzi przedstawicieli partii rządzącej, którzy nie od dziś powtarzają, że spór o TK jest sporem czysto politycznym, a nie prawnym. Tymczasem KW zapewne w swojej opinii o sytuacji politycznej w naszym kraju się nie zająknie, za to naszpikuje ją regulacjami i zasadami prawnymi. W tym „dialogu” każda z jego stron mówi więc innym językiem. A to w dużej mierze utrudnia, o ile w ogóle nie uniemożliwia, osiągnięcie porozumienia.
Na problem ten już na samym początku sporu zwracała uwagę prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku. Oceniając jedne z pierwszych pomysłów mających jakoby doprowadzić do rozwiązania problemu, mówiła: „Propozycje określane jako kompromisy ujawniły kompletną ignorancję co do tego, że kompromis może dotyczyć zjawisk jednorodnych. Dlatego są kompromisy polityczne i są kompromisy prawne. Ale nie ma czegoś takiego jak kompromis polityczny w sferze stosowania czy przestrzegania konstytucji”. Zdaniem pani profesor próba rozwiązania kryzysu prawnego środkami politycznymi oznacza negację prawa, a to bardzo niebezpieczne zjawisko. I trudno się nie zgodzić.
Nasi rządzący nadal wolą jednak udawać, że tego wszystkiego nie rozumieją. Że nie wiedzą, co to jest trójpodział władz. Że nie mają pojęcia, jaka jest rola trybunału. A jeśli już, to przyjmują tę wiedzę z głębokim oburzeniem. No bo jak to może być, że oni, wybrani przez suwerena, coś uchwalają, a później ktoś może to zanegować???
Tak więc nie czekam już z bijącym sercem na to, co powie Komisja Wenecka. Dla każdego, kto jest choć trochę zorientowany w temacie, będą to bowiem oczywiste oczywistości. Duża część argumentów będzie zapewne powieleniem tego, co napisały już na temat nowej ustawy nasze krajowe organy, takie jak np. I prezes Sądu Najwyższego czy Krajowa Rada Sądownictwa. Nie czekam na tę opinię także dlatego, że nie wiążę z nią żadnych nadziei na zatrzymanie tego legislacyjnego obłędu, którego świadkami jesteśmy od kilku miesięcy. Senatorowie bowiem pozostaną głusi na argumenty prawne, ustawę przyjmą, po czym w tempie ekspresowym znajdzie się ona na biurku prezydenta. Co do decyzji Andrzeja Dudy również nie mam złudzeń. Ręka na pewno mu nie zadrży przed złożeniem podpisu. Prezydent bowiem również uważa, że toczący się w Polsce od wielu miesięcy konflikt ma podłoże wyłącznie polityczne. Mówił o tym bez ogródek w ostatnim wywiadzie udzielonym TVP tuż po zakończeniu szczytu NATO. Trochę to dziwi i zarazem niepokoi, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że pan prezydent jest doktorem prawa.
Tak więc choć obie walczące strony wydają się już tym wszystkim wykończone, to światełka w tunelu nadal nie widać. I nie będzie go widać, choćby nie wiem, ile jeszcze nowych ustaw uchwalił Sejm. Do wydrukowania wszystkich wyroków TK i dopuszczenia do orzekania trzech sędziów trybunału, którzy zostali wybrani w sposób prawidłowy przez poprzednią większość parlamentarną, nie potrzeba bowiem żadnego nowego aktu prawnego. Wystarczy uczciwe wypełnianie tych już obowiązujących.