Pisemne uzasadnienia wyroków to z pewnością zmora sędziów. Z roku na rok piszą ich coraz więcej. To jednak nic dziwnego, bo przecież do sądów chodzi się dzisiaj w każdej sprawie.
W większość z nich podsądny bądź jego pełnomocnik żąda uzasadnienia. To ich święte prawo i trudno z nim dyskutować. Wreszcie na podstawie pisemnych motywów rozstrzygnięcia sprawę kontroluje sąd wyższej instancji. Nie da się więc z nich zrezygnować, sprawy nie rozwiąże też wprowadzenie dodatkowych opłat. To drugie rozwiązanie nie wytrzyma zresztą próby konstytucyjnej.
Problem pisemnych uzasadnień powinien raczej dotyczyć samej konstrukcji i techniki ich przygotowania. Ta niestety pozostawia dzisiaj wiele do życzenia. Nikomu nie zależy przecież na tym, by uzasadnienie powielało protokoły rozpraw i dokumenty znajdujące się w aktach sprawy. Te rzeczy doskonale zna nie tylko sąd, ale każdy uczestnik procesu. Co zatem powinno zawierać uzasadnienie? Z całą pewnością argumenty, które przesądziły o losach powództwa czy aktu oskarżenia. Innym słowy strona musi wiedzieć, dlaczego sąd w ten właśnie sposób rozstrzygnął jej sprawę. To jednak wymaga zmiany nie tylko kodeksowych przepisów, ale i przyzwyczajenia samych sędziów. Bez tego uzasadnienia dalej będą liczyły nawet kilkaset stron, zamiast tak jak na Zachodzie kilka kluczowych zdań.