Posłowie będą jutro debatować w gabinecie marszałka Sejmu, jakie ustawy uchwalić jeszcze przed do końcem kadencji. Nie mniej ważne jest pytanie, czego posłowie uchwalać nie powinni.
Do takich projektów zaliczyłbym rządową nowelizację ustawy o dostępie do informacji publicznej. Niczym błyskawica wtargnęła ona na szybką ścieżkę legislacyjną, wywołując prawne wątpliwości i postrach. Oto bowiem do ustawy, która powinna ułatwiać dostęp do informacji publicznej, rząd postanowił wprowadzić nowy rodzaj tajemnicy, blokady informacyjnej. Ma ona objąć między innymi opinie, analizy, stanowiska oraz instrukcje w procesie prywatyzacji i komercjalizacji mienia Skarbu Państwa i samorządów terytorialnych. Blokada objęłaby również opinie przygotowywane dla sądów i trybunałów, instrukcje negocjacyjne przy zawieraniu umów międzynarodowych.
Rzecz jasna to czysty przypadek, że tego rodzaju pomysły pojawiły się w rządowym projekcie wkrótce po przegranej przez premiera sprawie w sądzie. Poszło o to, że organizacje pozarządowe chciały poznać szczegóły ustanowienia przez Donalda Tuska tarczy antykorupcyjnej. Jak się okazało, były to życzenia wygórowane dla rządu. Odporność urzędników na proste argumenty zwykłych ludzi była tak duża, że spór zakończył dopiero Naczelny Sąd Administracyjny w postępowaniu kasacyjnym, przyznając rację organizacjom pozarządowym. Gdyby jednak w czasie trwającego sporu obowiązywały rozwiązania prawne, które rząd chce teraz wprowadzić do ustawy, przed sądem tryumfowałby zapewne premier, a nie obywatele.
Sztuczki z blokowaniem dostępu do informacji publicznej nie są odosobnione. Przed kilkoma dniami do sądu w podobnej sprawie udał się po sprawiedliwość Leszek Balcerowicz. Jemu dla odmiany odmówił prawa do informacji prezydent. Znany ekonomista chciał się jedynie zapoznać z opiniami prawnymi w głośnej sprawie podpisania przez prezydenta ustawy o OFE. Zamiast wglądu do ekspertyz, otrzymał z Kancelarii Prezydenta RP odpowiedź, że „nie ma takiej praktyki”. Jeżeli proponowane przez rząd zmiany do ustawy o dostępie do informacji publicznej nie zostaną uchwalone, Balcerowicz zapewne wygra. Gdy jednak koalicja zdąży przeforsować swoje restrykcyjne pomysły, pointa może być zupełnie inna.
Przed laty Leszek Balcerowicz zapowiadał się na całkiem niezłego ośmiusetmetrowca. Z łatwością schodził na tym dystansie poniżej dwóch minut. Dlatego i teraz ten wyścig z czasem powinien wygrać w dobrym stylu. Będziemy go w tym wyścigu dopingować: Balcerowicz musi wygrać! Będziemy go dopingować, choć to nie jest wyścig ani po medale, ani po rekordy. To wyścig z prawotwórczym partactwem.