Już jutro będziemy obchodzić Święto Niepodległości. Plac Piłsudskiego w Warszawie znów pokryje się lasem biało-czerwonych flag. Potrząsać nimi będą mali i duzi, a nad nimi powiewać będzie wielka flaga wciągnięta na maszt specjalnie na tę okazję.
Na co dzień jednak maszt na placu Piłsudzkiego straszy pustką. A przecież nie ma już ustawowego nakazu ściągania flag po zakończeniu oficjalnych obchodów święta.
Polacy nie są dumni ze swoich barw narodowych. A przynajmniej nie tak bardzo jak Amerykanie. Przekonaliśmy się o tym 10 kwietnia, kiedy to każdy chciał podkreślić swój żal i zamanifestować solidarność z narodem. Naturalnym odruchem było wywieszenie w oknie flagi. Nie wszyscy jednak mogli wcielić pomysł w życie. Okazało się, że duża część społeczeństwa flagi w domu nie posiada. Ludzie rzucili się do sklepów z artykułami propagandowymi. I znów okazało się, że kto pierwszy, ten lepszy. Nie dla wszystkich flag starczyło, choć szwalnie pracowały na dwie zmiany. Szczęściarze mogli umieścić biało-czerwone barwy w oknach, na balkonach, zawiesić na parapetach. Niektórzy nie ściągnęli ich do dnia dzisiejszego. A powinni byli – choć na kilka godzin. Tyle przecież wystarczy, żeby ją... uprać.