Obecnie za posiadanie nawet najmniejszej dawki narkotyku grozi kara pozbawienia wolności do 3 lat.
Autorzy nowelizacji ustawy proponują wprowadzenie dodatkowego przepisu, który pozwoli prokuratorom już na wstępnym etapie dochodzenia umorzyć postępowanie karne wobec osoby przyłapanej przez policję z niewielką ilością narkotyku przeznaczoną do własnego użytku. Zanim jednak te propozycje staną się prawem, warto zwrócić uwagę na kilka faktów, które nie przebiły się w uzgodnieniach resortowych.

Nie zaprzepaścić sukcesu

Otóż nawet najzagorzalsi zwolennicy liberalizacji naszej ustawy muszą przyznać, że wprowadzona w 2005 r. karalność posiadania środków odurzających lub substancji psychotropowych przyczyniła się do likwidacji sprzedaży ulicznej. Tego sukcesu nie wolno teraz zaprzepaścić. Gdyby ubocznym skutkiem złagodzenia karania za posiadanie marihuany czy amfetaminy miał być rozkwit handlu pod szkołami, w parkach, na skwerach, to tak przykrojona przez resort sprawiedliwości skórka nie byłaby warta wyprawki. Dlatego warto pomyśleć od razu o wprowadzeniu zakazu zażywania narkotyków w miejscach publicznych. Zakaz taki istnieje w stosunku do raczących się alkoholem na ławeczkach i nie ma powodu, by karanie osób ostentacyjnie obnoszących się z narkotykową konsumpcją uważać za coś bardziej niegodziwego.
Ale to nie wystarczy. Umorzenie nie powinno wchodzić w grę w przypadku przyłapania na posiadaniu narkotyków w szkole, na uczelni, w jednostkach wojskowych, w czasie imprez sportowych czy rozrywkowych. Pojawienie się w takich miejscach marihuany czy amfetaminy zawsze stwarza zagrożenie dla osób trzecich lub odstąpienia działki kolejnej osobie. Problematyczne byłoby też umorzenie postępowania karnego w stosunku do posiadacza heroiny, choćby ilość znalezionego narkotyku była nieznaczna.



Holandia wzorem

Autorzy trzymają się kurczowo pomysłu, który już raz nie sprawdził się w praktyce. Nie będzie więc kary tylko dla posiadaczy nieznacznej ilości narkotyku przeznaczonego na własny użytek. Przy czym to orzecznictwo ma doprecyzować tak nieostre pojęcia, jak „nieznaczna ilość narkotyku” czy „własny użytek”. Nie jest to najlepsze rozwiązanie. Orzecznictwo samo nie może sobie poradzić z rozbieżnymi interpretacjami. W jednym z wyroków warszawski sąd apelacyjny w 2000 r. ocenił na przykład posiadanie 9 porcji amfetaminy jako ilość nieznaczną. Inny sąd miał z kolei wątpliwości, czy 100 gramów heroiny można uznać za wielkość znaczną.
Holendrzy, którzy tak chętnie przywoływani są jako wzorzec przy okazji dyskusji o dostępności narkotyków, nie obawiali się naszpikować swojej ustawy o opium konkretnymi liczbami. Prawo holenderskie tolerowało sprzedaż tylko do 5 gramów haszyszu lub marihuany, i to w coffee shopach. Od 1 stycznia można tam już kupić dziennie tylko 3 gramy marihuany na osobę. Posiadać zaś 0,5 grama heroiny lub kokainy i jedną tabletkę ecstasy. Nie jest również karana hodowla do 5 roślin konopi, za to za nielegalne uznano palenie trawki na ulicy.
Przytaczam te liczby, by pokazać, że jednak prawo może przyczyniać się do przeciwdziałania narkomanii w sposób bardziej konkretny, niż czyni to nasza ustawa. Jej przepisy powinny wyposażyć prokuratorów i sędziów w precyzyjne kompasy.