Od lat prawnicy dwoją się i troją, jak ukrócić nielegalne ściąganie plików w internecie. Niestety programiści są zawsze o ten jeden krok przed prawnikami. Mimo zaostrzania kar liczba udostępnianych utworów, które znajdują się pod ochroną prawa autorskiego, systematycznie wzrasta. Nie wiem, czy kiedykolwiek doczekamy się czasów, gdy przepisy prawa, a zwłaszcza ich egzekwowanie, wezmą górę nad pomysłowością internautów.
Prawnicy od piętnastu lat zastanawiają się, co zrobić, by ograniczyć niedozwolone korzystanie z utworów. Stąd wziął się m.in. pomysł licencji otwartej, w tym także na utwory wprowadzane do sieci. Ale też on pokazał, że nie istnieje uniwersalne rozwiązanie tego problemu. Na pewno nie pomoże zaostrzanie kar i sam strach przed policją, która mogłaby zapukać do drzwi łamiących prawo internautów. Co pozostaje więc wydawcom, wytwórniom filmowym i artystom? Mogą liczyć albo na zmianę mentalności cyberspołeczeństwa, albo drastycznie obniżyć ceny. Taka jest prawda. Ani policja, ani kolejne ustawy nie rozwiążą problemu nielegalnego rozpowszechniania plików.