Dziś przedsiębiorcy w sporach o zamówienia publiczne płacą za skargę sądową 3 tys. zł. Mimo znikomej wysokości opłaty w 2008 r. było tylko 270 skarg.
Dlaczego tak mało? Ano dlatego że po orzeczeniu arbitrów umowa z wybranym wykonawcą zostaje już zawarta, więc dochodzenie racji przez konkurencję ma niemal heroiczny wymiar. Zawsze oczywiście istnieje szansa na wygraną. Ale jest jedno wielkie zastrzezenie. Nawet pozytywny wyrok nie zamyka sprawy i konieczne jest wytoczenie kolejnego procesu odszkodowawczego. A to oznacza nastepne koszty i lata spędzone w salach rozpraw. Mimo to rząd postanowił ograniczyć prawo wykonawców do wnoszenia skarg. Proponuje, aby opłata za skargę wynosiła nawet 5 mln zł. Nietrudno przewidzieć, że niebawem liczba skarg zbliży się do zera. Dzięki temu będzie można odtrąbić wielki sukces. Co w praktyce oznacza, że nie ma skarg na orzeczenia arbitrów? Oczywiście to, że wszyscy zgadzają się z orzeczeniami Krajowej Izby Odwoławczej.