Wydawało się, że takie historie, jak zatrzymanie Emila Wąsacza, Andrzeja Modrzejewskiego czy Romana Kluski już się nie powtórzą. I nie chodzi mi o fakt, że w rezultacie postawione im zarzuty się nie potwierdziły, ale o sam sposób zatrzymania.
Francuzi mówią: toute proportion gardée, co mniej więcej oznacza zachowanie proporcjonalne do sytuacji. Zarzuty postawione prezesowi Comarchu, profesorowi Januszowi Filipiakowi, być może są uzasadnione, tego nie wiemy, ale wydaje się, że zastosowane wobec niego środki są nieproporcjonalnie silne w stosunku do zarzucanego czynu. Zaczynam się zastanawiać, czy wszyscy w Polsce są wobec prawa równi? Czy przypadkiem przedsiębiorcy, biznesmeni, ludzie z pierwszych stron gazet nie są grupą osób podejrzanych z definicji? Jeśli polscy i zagraniczni przedsiębiorcy dojdą do takiego wniosku, to niech opatrzność ma w opiece naszą gospodarkę.