Sądownictwo czeka kolejne trzęsienie ziemi. Resort sprawiedliwości postanowił zlikwidować prawie połowę sądów grodzkich. Nie minęła nawet dekada od wprowadzenia ich do struktur sądowych.
Sądy zdążyły przez ten czas okrzepnąć, nabrały doświadczenia. Teraz muszą zniknąć. Co to oznacza w praktyce? Ludzie, którzy już przyzwyczaili się do wydziałów grodzkich, będą krążyć zdezorientowani po korytarzach sądowych. Mieszkańcy miast, w których działały wydziały zamiejscowe, nie dotrą już na rozprawę pieszo. Sędziowie od kilku dni nerwowo przeglądają wykaz likwidowanych sądów. Chcą wiedzieć, czy w najbliższym czasie czeka ich kolejna przeprowadzka, przekazywanie akt, repertoriów itp. Resort tłumaczy zmiany potrzebą racjonalnego wykorzystania kadr. Ale czy rzeczywiście gra jest warta świeczki, zwłaszcza że w ocenie kolejnego ministra sprawiedliwości sądy grodzkie mogą się okazać racjonalnym rozwiązaniem...