Niespełna dwa tygodnie po zwycięstwie Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich UE wysyła pierwsze sygnały nieufności wobec nowej administracji USA. Wszystko wskazuje na to, że Parlament Europejski nie ratyfikuje umowy dotyczącej ochrony informacji przekazywanych między organami ścigania z obu stron Atlantyku.
Mimo że europosłowie z komisji do spraw wolności obywatelskich, odpowiedzialni za przygotowanie stosownej rezolucji, pod koniec października dali zielone światło do zatwierdzenia porozumienia.
Kilka dni temu część z nich zaproponowała jednak odrzucenie umowy, twierdząc, że nie spełnia ona unijnych wymogów dotyczących ochrony danych osobowych oraz nie gwarantuje obywatelom UE skutecznych środków do zakwestionowania naruszeń prywatności przed amerykańskimi sądami.
Porozumienie, podpisane przez Komisję Europejską i federalnego prokuratora generalnego w czerwcu 2016 r. po pięciu latach negocjacji, obejmuje wszelkie informacje, które mogą się okazać potrzebne do przeciwdziałania przestępstwom, prowadzenia śledztw oraz ścigania sprawców (nazwiska, adresy, dane z rejestru karnego itp.). Wprawdzie dokument zawiera pewne gwarancje mające zapewnić legalność przekazywania danych (w tym ograniczenia dotyczące wykorzystywania informacji o podejrzanych czy obowiązek określenia adekwatnego okresu ich przechowywania), ale zdaniem europosłów są one niewystarczające, zwłaszcza że porozumienie zezwala na automatyczne autoryzowanie transferu.
Prezydent elekt Trump w czasie kampanii wyborczej nie ukrywał, że w sporze o legalność masowych podsłuchów sytuuje się po stronie rzeczników bezpieczeństwa, nie obrońców prywatności.