ANALIZA
Ministerstwo Środowiska przedstawiło kolejną, już czwartą wersję procedowanego od kwietnia 2016 r. projektu nowej ustawy – Prawo wodne. Akt o fundamentalnym znaczeniu dla wszystkich obywateli, choć ma obowiązywać w zasadniczej części od 1 stycznia 2017 r., nie trafił jeszcze nawet do parlamentu. Dopiero dziś będzie omawiany przez rząd. I choć bez wątpienia projekt zawiera wiele potrzebnych i oczekiwanych rozwiązań (w tym zwłaszcza stanowiących – przynajmniej w założeniu – implementację norm Ramowej Dyrektywy Wodnej), to jakość poszczególnych rozwiązań budzi liczne kontrowersje. W tym kontekście wyraźnie dostrzegalny jest brak konsultacji społecznych w pracach nad nową ustawą, co jest szczególnie widoczne w rozwiązaniach dotyczących sfery najbliższej wszystkim mieszkańcom naszego kraju, a związanej z zaopatrzeniem w wodę.
Projekt przewiduje m.in. wprowadzenie opłaty za usługi wodne – pobór wody, która zastąpi dotychczasową opłatę za gospodarcze korzystanie ze środowiska. Oczywiście największe emocje wywołuje skala obciążeń z tego tytułu. Dzisiaj opłata za korzystanie ze środowiska za pobór wody podziemnej dla ludności wynosi ok. 7 gr/m sześc. Zgodnie z obecnym brzmieniem projektu tylko opłata zmienna (opłata za usługi wodne – pobór wody ma się składać z części stałej i zmiennej) może wynieść od 15 do 60 gr/m sześc. Przy czym warto zauważyć, że resort zdecydował się już na jej znaczącą redukcję, bowiem w kwietniowym (pierwotnym) projekcie ustawy maksymalna stawka opłaty zmiennej za pobór metra sześciennego dla ludności opiewała aż na 1,64 zł. Mając świadomość, iż są to wartości bez VAT, a dodatkowo, że przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne będą zobligowane rozliczyć w taryfach także koszty opłat za usługi wodne od strat wody (które w pewnej skali są przecież technologicznie nieuniknione), skala podwyżek dla indywidualnych, finalnych odbiorców usług może sięgać nawet 70–80 gr/m sześc. Jaka jednak będzie ostateczna skala podwyżek w roku 2017, nie sposób przewidzieć, bowiem wciąż brak jest nowego projektu rozporządzenia ustalającego konkretne stawki (ostatni projekt z sierpnia powielał stawki maksymalne).
Wysokość stawek dla ludności to jednak niejedyny problem związany z ewentualnym wdrożeniem ustawy w jej obecnym kształcie. Dla przykładu, poza wodą dla ludności wymienia ona ponad 40 różnych innych celów, na jakie może być ona dostarczana, wiążąc z tym wysokość opłat i jednocześnie nakazując odrębny pomiar poboru na każdy cel. Tymczasem przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne zaopatrujące tysiące odbiorców nie są oczywiście w stanie opomiarować u tzw. źródła odrębnie każdego z celów, bowiem o nim, podobnie jak o tym, w jakiej ilości zostanie pobrana woda, decyduje finalny odbiorca. To powoduje, iż prawdopodobnie opłaty za usługi wodne będą naliczane na podstawie wskazań wodomierzy u końcowych odbiorców usług. Jednakże w nowym stanie prawnym odczytu tych urządzeń ma dokonywać pracownik nowo tworzonego Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Czy zatem mamy oczekiwać raz na kwartał wizyty urzędnika u każdego z milionów odbiorców usług wodociągowych? Z przyczyn stricte organizacyjnych tego nie sposób sobie wyobrazić. Nierozwiązany w tej sytuacji pozostaje również problem, w jaki sposób naliczyć opłaty, jeśli odbiorca jednym przyłączem pobiera wodę na dwa cele lub większą ich liczbę, co wymaga różnych opłat.
Za co najmniej zastanawiające należy uznać także niezakwalifikowanie do żadnego z wprost wymienionych w ustawie celów podmiotów gospodarczych świadczących szeroko rozumiane usługi oraz placówek oświaty. Taki zabieg powoduje, że np. szkoły po 1 stycznia 2017 r. w porównaniu z obecnymi stawkami będą musiały za każdy metr sześc. zapłacić ok. 2 zł więcej.
Idąc dalej, w najnowszej wersji ustawy odstąpiono od powszechnej opłaty za utraconą retencję, która była jednym ze sztandarowych pomysłów partycypacji społeczeństwa w kosztach gospodarki wodnej. Obecnie opłata ta dotyczy tylko nieruchomości o powierzchni powyżej 3,5 tys. mkw. zabudowywanych w ponad 70 proc. W efekcie znacznie ograniczono grono podmiotów zobowiązanych do jej uiszczania.
Resort zmienił również wcześniej proponowane zasady pobierania opłat za odprowadzanie wód opadowych do kanalizacji. Przede wszystkim wprost wskazano, że będzie ona dotyczyła odprowadzania wód opadowych, które przestają być ściekami, zarówno za pośrednictwem kanalizacji stricte deszczowej zakończonej wylotami do odbiorników, jak i systemów kanalizacji zbiorczej (czyli kanalizacji ogólnospławnej) zakończonych oczyszczalniami ścieków. Dodatkowo wprowadzono zasadę, iż opłata taka będzie dotyczyła odprowadzania wód deszczowych ze wszystkich nieruchomości położonych w granicach administracyjnych miast. Co ciekawe, a chyba niezamierzone przez projektodawcę, opłata ta w części stałej będzie uiszczana tylko w razie posiadania pozwolenia wodnoprawnego na odprowadzanie wód opadowych (a zatem w razie eksploatacji odrębnego systemu kanalizacji deszczowej), zaś zmienna tylko za odprowadzanie ich do kanalizacji ogólnospławnej. W tym drugim wypadku przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne (bo jak się wydaje, to ono będzie podmiotem zobowiązanym do wnoszenia tych opłat) za tę samą wodę deszczową zapłaci opłatę także po raz drugi, gdy woda ta już jako ściek będzie odprowadzana z oczyszczalni.
Choć wszystkie opisane zmiany, bezpośrednio rzutujące na sposób funkcjonowania przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych i pośrednio na sytuację milionów odbiorców usług, mają wejść w życie już za niespełna trzy miesiące, ostatecznego kształtu ustawy wciąż nie znamy. Jest to sytuacja szczególnie trudna dla podmiotów gospodarczych, które w najbliższym czasie będą składać wnioski o zatwierdzenie taryf (zgodnie z przepisami ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków taryfy ustalane są i pozostają niezmienne przez rok).
W związku z powyższym do najnowszego projektu ustawy dodano art. 546, który stanowi, iż taryfy określone na rok 2017 mogą ulec zmianie w trakcie tego roku na zasadach określonych w przepisach ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu. Problem polega na tym, że taki sposób sformułowania przepisu przejściowego jest niefortunny. Powód? Ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę nie zawiera bowiem żadnych zasad skracania okresu obowiązywania taryfy, poza sytuacją zmiany stawki VAT. Zatem choć intencja ustawodawcy jest jasna (umożliwienie wcześniejszej zmiany taryf w związku z wejściem w życie nowych wyższych opłat za usługi wodne), wykonanie jej spowoduje, iż dla zastosowania przepisu niezbędne będą interpretacyjne wysiłki. ⒸⓅ
Wyraźnie dostrzegalny jest brak konsultacji społecznych w pracach nad nową ustawą
Dziennik Gazeta Prawna