To, co dzisiaj skłonni jesteśmy uznać za szokujący eksperyment, w niedalekiej przyszłości może być rutynowym sposobem wykonywania środka karnego w postaci orzeczenia podania wyroku sądu karnego do publicznej wiadomości – mówi adwokat Radosław Baszuk.

W Kanadzie w sprawie rodziców uznanych za winnych niedostatecznej opieki nad niespełna dwuletnim dzieckiem, zmarłym w 2012 r. z powodu zapalenia opon mózgowych, (rodzice leczyli je domowymi sposobami), sąd zarządził publikację treści wyroku na Facebooku. Kanadyjscy prawnicy mówią: to precedens. A czy polski prawnik wyobraża sobie takie rozstrzygnięcie sądu polskiego?

Na pierwszy rzut oka już dzisiaj brak jest przeszkód prawnych dla takiego orzeczenia. Sąd może orzec podanie wyroku do publicznej wiadomości w każdy, byle określony sposób. Prawo określa także sposób wykonania orzeczenia, a w szczególności uprawnienie sądu do wydania „komu należy” odpowiedniego polecenia i odpowiadający uprawnieniu sądu obowiązek tego, kto otrzymał polecenie, wykonania go w czasie, miejscu i w określony.

Facebook wykona polecenie polskiego sądu?

Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Na ile administrator portalu społecznościowego o globalnym zasięgu, nie będący podmiotem poddanym prawu polskiemu, czuł się będzie zobowiązany do wykonania polecenia sądu? Jak zabezpieczyć wpis, informację o treści wyroku przed nieuprawnionym usunięciem przez wskazany przez sąd czas publikacji? Jak zadbać, by po upływie czasu, na jaki orzeczono publikację wyroku, jego treść zniknęła z internetu? Czy powaga orzeczenia sądowego wytrzyma konfrontację z dotyczącymi go komentarzami internautów? Czy dopuszczalne byłoby zakazanie lub wyeliminowanie możliwości umieszczania takich komentarzy w wypadku orzeczenia treści wyroku do publicznej wiadomości? Czy chodzi o to, by sądy tworzyły w mediach społecznościowych profile do podawania wyroków do publicznej wiadomości czy też – co jak się wydaje było intencją kanadyjskiego sądu – podanie wyroku do publicznej wiadomości w mediach społecznościowych służyć ma dotarciu do określonej grupy odbiorców i wzbudzeniu ich refleksji? Czy w obowiązującym stanie prawnym możliwe jest nałożenie na skazanego obowiązku opublikowania treści wyroku na jego profilu lub w grupie? Czy spełnia funkcję podania wyroku do wiadomości publicznej opublikowanie go na profilu nie będącym ogólnie dostępnym lub w grupie zamkniętej? Wątpliwości jest wiele.

To już nie gazety, a właśnie portale społecznościowe każdego dnia przyciągają miliony ludzi i są źródłem informacji. Czy więc publikacja wyroku na portalu społecznościowym to sytuacja wymuszona zmieniającym się światem?

- Obserwujemy nie tylko gwałtowny rozwój i zwiększanie zasięgu oddziaływania mediów, portali społecznościowych, ale przede wszystkim proces migracji do sieci internetowej wszelkiego rodzaju tradycyjnych mediów. To drugie zjawisko łączy się także ze zmianą charakteru mediów tradycyjnych, wzajemnego ich przenikania się z mediami społecznościowymi. Tytuły prasowe, portale informacyjne, stacje telewizyjne i radiowe szukają swojego miejsca w mediach społecznościowych zaś media społecznościowe coraz częściej stanowią źródło informacji dla mediów tradycyjnych. Wydaje się zatem czymś naturalnym, że zaczynamy rozmawiać o tym, jak w tej rzeczywistości informacyjnej będzie odnajdywał się wymiar sprawiedliwości i jego tradycyjne instytucje. To, co dzisiaj skłonni jesteśmy uznać za szokujący eksperyment, w niedalekiej przyszłości może być rutynowym sposobem wykonywania środka karnego w postaci orzeczenia podania wyroku sądu karnego do publicznej wiadomości.

Kanadyjski dziennik „The National Post” napisał: "To wyraźny znak, że sądy zaczynają reagować na rosnące znaczenie mediów społecznościowych i na metody używane przez przestępców do tworzenia wokół siebie grup zwolenników oraz budowania poparcia, co podważa zaufanie do systemu wymiaru sprawiedliwości.” Czy polskie sądy również reagują na to zjawisko?

Nasze sądy zauważyły już istnienie internetu, teraz zauważają istnienie mediów społecznościowych. Palma pierwszeństwa należy się bez wątpienia sadom cywilnym, orzekającym w sprawach o naruszenie dóbr osobistych. Sądy karne wydają się być na początku tej drogi. Nie jestem na tyle aktywnym i regularnym użytkownikiem mediów społecznościowych, by zaryzykować tak radykalną ocenę jak ta dokonana przez „The National Post”. W pewnych bulwersujących wątkach obecnych w mediach społecznościowych skłonny jestem doszukiwać się w pierwszej kolejności arogancji, braku wiedzy i pogłębionej refleksji, wreszcie nieumiejętności okiełznania niczym nieuzasadnionej chęci zaistnienia w przestrzeni publicznej, niż celowego i zorganizowanego atakowania wymiaru sprawiedliwości.

W jaki więc sposób prawnik może osiągnąć przed polskim sądem takie rozstrzygnięcie, jakie wydał kanadyjski sąd?

Winien przekonać sąd, że podanie wyroku do wiadomości publicznej będzie celowe, że konieczne jest w tym wypadku zapewnienie społecznego oddziaływania skazania tak poprzez zarówno zakwestionowanie dobrego imienia skazanego, jak i ostrzeżenia innych potencjalnych sprawców oraz – o czym nie wolno zapominać – że nie dojdzie w ten sposób do naruszenia interesu pokrzywdzonego, przeciwnie, że da mu to satysfakcję. Ta ostatnia kwestia, dbałość o interes pokrzywdzonego, wydaje mi się szczególnie istotna i wymagająca ostrożności w wypadku rozważania podania wyroku do wiadomości w mediach społecznościowych. Próba przekonania sądu o celowości publikowania wyroku w taki sposób może opierać się na argumentacji wskazującej na to, że do popełnienia przestępstwa doszło w mediach społecznościowych albo na wykazywaniu, że opublikowania wyroku w ten sposób wymaga społeczne oddziaływanie skazania, to, co nazywamy prewencją ogólną. Popularność, aktywność skazanego w określonym kręgu użytkowników portalu, publiczne zainteresowanie przebiegiem procesu i jego rozstrzygnięciem. Zasadność dotarcia z treścią wyroku do określonej grupy społecznej.

Rozmawiała: Ewa Maria Radlińska