Spółki komunalne będą dostawać zlecenia z wolnej ręki. Kilkaset prywatnych firm będzie do likwidacji, a kilkanaście tysięcy pracowników do zwolnienia.
Mimo sprzeciwu opozycji i środowisk przedsiębiorców, negatywnej opinii Rady Dialogu Społecznego oraz krytycznego stanowiska Biura Analiz Sejmowych posłowie PiS przegłosowali przepisy, które pozwalają samorządom dawać zlecenia spółkom komunalnym bez przetargów. W pierwszej kolejności dotknie to przede wszystkim branży gospodarki odpadami. W miastach i gminach, które mają własne spółki zajmujące się tą działalnością, przetargi przestaną być organizowane (w niektórych już wstrzymano planowane postępowania ze względu na oczekiwaną nowelizację). To zaś będzie oznaczało likwidację firm prywatnych, które dzisiaj wywożą ich śmieci – jak wynika z opinii przedstawionej przez BAS, dotknie to przede wszystkim małych i średnich przedsiębiorców, często firm rodzinnych działających na rynku lokalnym. Paradoksalnie więc nowelizacja przepisów uderzy w tę grupę, która – jak wynika z uzasadnienia rządowego projektu – miała najbardziej na niej skorzystać.
Spółki komunalne nieefektywne i pozbawione kontroli / Dziennik Gazeta Prawna
– Ta ustawa prowadzi do likwidacji kilkuset rodzinnych przedsiębiorstw. Premier Morawiecki mówi, że stawia na polską gospodarkę. Jak to się ma do tego, że likwiduje miejsca pracy w polskich firmach? – pytał podczas trzeciego czytania w Sejmie Jerzy Meysztowicz z Nowoczesnej.
Zabrakło analiz
Opinia BAS jest o tyle ważna, że to pierwszy dokument pokazujący realne skutki wprowadzenia tzw. zamówień in-house. Rząd bowiem nie dołączył do projektu żadnej analizy skutków proponowanych zmian.
– Stąd pojawiały się pytania o to, czy były robione jakiekolwiek badania, czy przeprowadzono ocenę skutków regulacji i czy były zdiagnozowane ewentualne ryzyka. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi – mówiła posłanka PO Maria Janyska, przewodnicząca podkomisji pracującej nad projektem.
Jakie skutki prognozuje BAS? „Pierwszym z nich jest możliwość wzrostu bezrobocia na skutek likwidacji bądź istotnego ograniczenia działalności części przedsiębiorstw działających w branży odpadów komunalnych. Mimo że w skali makroekonomicznej skala tego zjawiska raczej nie będzie duża, w wymiarze lokalnym utrata nawet relatywnie niewielkiej liczby miejsc pracy może być problemem, który należy wziąć pod uwagę przy projektowaniu nowych przepisów prawnych” – napisało w swym dokumencie. Drugim skutkiem może być potencjalny wzrost cen dla mieszkańców. „Rezygnacja z obowiązku przeprowadzania przetargów przyczyni się de facto do monopolizacji (w wymiarze lokalnym) tego sektora rynku, co najprawdopodobniej spowoduje wzrost cen dla obywateli. Jednocześnie może zmniejszy się nacisk na zwiększanie efektywności i produktywności oraz zniknie bodziec do ciągłego doskonalenia i podnoszenia poziomu świadczonych usług” – dodało BAS.
Na niską efektywność spółek komunalnych wskazywał też niedawny raport Najwyższej Izby Kontroli. Wynika z niego, że wiele z nich realizuje zadania nieterminowo i po większych niż początkowo wskazywano je kosztach (patrz: grafika).
Zastrzeżenia te skłoniły klub PO do zgłoszenia poprawki, która miała ograniczyć możliwość udzielania zamówień in-house. Miałoby to być dopuszczalne, wyłącznie, gdy na rynku lokalnym nie byłoby konkurencji. Co ciekawe, poprawka ta została przyjęta w Komisji Gospodarki i Rozwoju. Okazało się jednak, że był to jedynie wynik nieobecności posłów PiS. Podczas trzeciego czytania 223 z nich opowiedziało się za jej odrzuceniem. Wsparli ich posłowie PSL, które ze względu na silną reprezentację we władzach samorządowych konsekwentnie opowiada się za zwolnieniem spółek komunalnych z konieczności startu w przetargach.
Zgodnie z przyjętymi przepisami zamawiający będzie mógł z wolnej ręki udzielić zamówienia podmiotom, nad którymi sprawuje taką kontrolę, jak nad własnymi jednostkami, o ile 90 proc. ich działalności świadczone jest na jego rzecz. Choć główna dyskusja dotyczyła przetargów na wywóz śmieci, przepis ten znajdzie zastosowanie w wielu innych branżach, gdzie zamawiający już mają albo powołają własne spółki. I nie chodzi wyłącznie o samorządy. Podczas prac nad projektem wskazywano przykład Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, która mogłaby powołać własną spółkę i zlecać jej bez przetargu budowę autostrad.
Zmieniona procedura
Zamówienia in-house to niejedyne istotne zmiany, jakie niesie ze sobą uchwalona nowelizacja ustawy – Prawo zamówień publicznych. Zamawiający będą teraz musieli wymagać od przedsiębiorców zatrudnienia na etat, jeśli wykonywane czynności będą kwalifikowały się do zawarcia umowy o pracę. Z kolei zmiana dotycząca kryteriów oceny ofert ma wymusić na urzędnikach, by kierowali się jakością, a nie tylko ceną. Ta będzie mogła bowiem stanowić najwyżej 60 proc. wagi wszystkich kryteriów. Wyjątkiem będą zamówienia o ustalonych standardach.
Dużą zmianę przejdzie też sama procedura zamówieniowa. Na etapie składania oferty wykonawcy nie będą musieli przedkładać wszystkich dokumentów i zaświadczeń potwierdzających, że spełniają warunki udziału w przetargu. Zamiast tego posłużą się jednolitym europejskim dokumentem zamówienia (JEDZ), czyli rodzajem własnego oświadczenia. W założeniu ma to uprościć życie przedsiębiorcom, gdyż tylko zwycięzca będzie musiał dostarczyć komplet dokumentów. Słychać jednak głosy, że sam JEDZ jest na tyle skomplikowany, że wiele firm wolałoby już składać dotychczasowe dokumenty.
Jak prawidłowo wypełnić nowy formularz, podpowiadał Artur Kowalski z Urzędu Zamówień Publicznych na zorganizowanej przez tę instytucję w piątek konferencji. Podobne spotkania będą organizowane także w innych miastach, aby zapoznać zamawiających i wykonawców z nadchodzącymi zmianami. Wśród omawianych zagadnień znalazły się m.in. nowe zasady wykluczania przedsiębiorców i procedura samooczyszczenia (z ang. self-cleaning), zmiany w trybach udzielania zamówień czy nowy instrument, jakim jest partnerstwo innowacyjne.
Etap legislacyjny
Ustawa skierowana do Senatu