Wykonawca zamówienia publicznego – budowy lub remontu drogi – nie może podlegać szczególnej ochronie prawnej tylko dlatego, że inwestorem jest instytucja publiczna. Tak uznał Sąd Najwyższy.
Niemiecka spółka B., wykonawca przebudowy i remontu dwudziestokilometrowego odcinka drogi krajowej nr 2, pozwała Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad i zażądała zapłaty prawie 8 mln zł odszkodowania z tytułu przedłużenia się prac. Remont miał miejsce w 2006 r., zamawiającym była GDDKiA, a projekt był częściowo dofinansowany z funduszy unijnych.
Po przeprowadzonym przetargu, który wygrała powodowa spółka, zawarto umowę opartą na standardowych wzorcach umownych stosowanych przy tego typu pracach, sporządzonych przez Międzynarodową Federację Inżynierów-Konsultantów – FIDIC. W przypadku umówionych prac zastosowano tzw. czerwony wzorzec FIDIC dotyczący kontraktów na budowy prowadzone według projektu zamawiającego. Zgodnie z warunkami zawartego kontraktu w przypadku przedłużenia się prac z winy inwestora termin przekazania gotowej inwestycji miał zostać zmieniony, a z tytułu dodatkowych prac wykonawcy należało się wynagrodzenie.
Tak było i w opisywanym przypadku – pojawiła się konieczność wykonania dodatkowych prac geodezyjnych, projekt przewidywał wycięcie mniejszej liczby drzew, niż było to konieczne, zawierał też braki w zabezpieczeniach, które wykonawca musiał sam uzupełniać w toku prac.
Sądy jednak oddaliły kolejno powództwo i apelację. Okazało się bowiem, że kontrakt był oparty na standardach FIDIC, ale były one modyfikowane. Sądy ustaliły, że za dodatkowe prace spółka B. otrzymała wynagrodzenie (wartość kontraktu opiewała na ok. 10 mln zł, zaś zapłacono ponad 11 mln zł), zgodnie z umową termin oddania do użytku inwestycji przedłużono, natomiast kontrakt wyłączał odpowiedzialność odszkodowawczą inwestora – GDDKiA. Sąd apelacyjny wskazał także, że ewentualne odszkodowanie byłoby zasadne, gdyby spółka B. wykazała umyślne działanie inwestora. Tego jednak nie można było udowodnić.
Skargę kasacyjną spółki B. uwzględnił Sąd Najwyższy, który uchylił orzeczenie apelacyjne i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy. Uzasadniając wyrok, SN wskazał, że w przypadku kontraktów budowlanych umowy takie są z reguły umowami wzajemnymi i obie strony stoją wobec siebie jednocześnie w roli wierzyciela i dłużnika. Tak wynika z art. 471 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym dłużnik obowiązany jest do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, chyba że niewykonanie lub nienależyte wykonanie jest następstwem okoliczności, za które dłużnik odpowiedzialności nie ponosi. Jeżeli któraś ze stron nie wykona należycie umowy, jest odpowiedzialna wobec drugiej za skutki swoich niedoróbek. Niewykonanie zobowiązania przez inwestora w postaci właściwego przygotowania projektu i budowy rodzi roszczenia odszkodowawcze. SN stwierdził, że kwestią do wyjaśnienia jest, czy podpisując kontrakt, powód pozbawił się całkowicie prawa do wszelkich roszczeń odszkodowawczych, także tych z tytułu naruszenia warunków kontraktowych przez inwestora.
Sąd Najwyższy wskazał również, że powodowa spółka próbowała wykazać posiadanie szczególnych uprawnień w związku z tym, że zawarła umowę z podmiotem publicznym, funkcjonującym prawie jak monopolista na rynku. Zdaniem SN nie ma tu relacji między wykonawcą a inwestorem – GDDKiA, tj. jednostką publiczną – takich jak w przypadku relacji konsumenckich względnie z monopolistą.
– Tu mamy do czynienia ze stosunkiem między dwoma profesjonalnymi podmiotami i jeden z nich (wykonawca) nie może żądać dla siebie szczególnej ochrony – powiedziała sędzia Maria Romańska.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 29 kwietnia 2016 r., sygn. akt I CSK 306/15.